wtorek, 15 grudnia 2015

Motocyklista XXI

[Oczami Filipa]

Julka i ja od kilku dni nie mamy ze sobą kontaktu. Przez krótki czas próbowała się ze mną spotkać. Dzwoniła, pisała, ale ja nic..nie chciałem z nią rozmawiać, nie teraz. Wciąż jestem wściekły za to co zrobiła. To, że była wtedy smutna i zła, że niby zdradziłem ją z Amandą, nie daje prawa, żeby całować się z pierwszym lepszym.
Gdy tylko przypomnę sobie jak go zobaczyłem od razu zaciskam pięści. Dlaczego ja mu tylko raz dałem w mordę? Może gdyby dostał tak porządnie, to raz na zawsze odpieprzył by się od Julki. Tylko co to by dało? Miał by kilka siniaków, ja z resztą też, ale czasu i tak bym nie cofnął. Wiem, że muszę z nią porozmawiać, tylko jeszcze nie teraz.


- I jak z Julką? - zapytał Krzysiek przy piwie.
- Nijak.
- Jeszcze z nią nie rozmawiałeś? - zaprzeczyłem - To na co Ty czekasz ośle jeden? Powinieneś z nią to wyjaśnić, a nie siedzieć tu ze mną i pić.
- Łatwo ci powiedzieć - upiłem łyk piwa - Przecież to nie jest takie proste. Ona mnie naprawdę zdradziła, a ja jej nie.
- Dziwisz się jej? - spojrzał na mnie - Przecież myślała, że masz dziecko z Amandą. Ten cały Przemek wykorzystał ją i się stało.
- Stało się - prychnąłem - Zabrzmiało jakbyś mówił o jakiejś zepsutej zabawce.
- Filip - westchnął - Jeśli dalej Ci na niej zależy, to powinieneś z nią porozmawiać. Rozumiem Cię, ale spotkaj się z nią. Od bardzo długiego czasu nie rozmawiałeś z nią, teraz to ona nawet nie dzwoni..
- Co masz na myśli? - wtrąciłem.
- Może uznała, że to nie ma sensu i odpuściła.
Po tych słowach miałem mętlik w głowie. Czyżby Krzysiek miał rację? Może powinienem jechać do niej i porozmawiać. Chcę z nią spróbować, to może być trochę trudne, ale muszę jeśli nie zaryzykuję to się nie dowiem.
Dopiliśmy z Krzyśkiem piwo i pożegnałem się z nim. Od razu muszę pojechać do niej.


Dziwnie jest tak pojawiać się przed jej domem po tak długim czasie. Stać przed drzwiami i czekać, na kogoś. Raz kozie śmierć.
Zadzwoniłem dzwonkiem i od razu usłyszałem czyjeś kroki. Drzwi otworzyła mi gosposia Julki.
- Dzień dobry - uśmiechnąłem się.
- Dzień dobry Filipie - szepnęła - Wejdź proszę.
Przesunęła się i zrobiła mi miejsce w drzwiach. Wszedłem do środka, pani Amelia nie wyglądała tak jak zawsze. Nie była uśmiechnięta, wyglądała jakby płakała.
- Jest może Julka? - zapytałem.
- Nie, nie ma jej. - powstrzymywała łzy.
- Wie może pani kiedy będzie?
- Julka nic Ci nie mówiła? - zaprzeczyłem - Nie kontaktowała się z Tobą?
- Nie. Coś się stało? - gosposia zaczęła płakać - Gdzieś jest Julka?
Dopytywałem się. Wyglądała na bardzo przestraszoną i zrozpaczoną. Nie chciałem na nią naciskać, ale musiałem się dowiedzieć gdzie jest Julka. A przede wszystkim co się stało.
Czekałem spokojnie, aż pani Amelia sama powie co się stało. Podałem jej chusteczkę, a ona zaczęła mówić:
- Dziś w nocy dostaliśmy telefon, że.. - miałem najczarniejsze myśli - Julki babcia nie żyje, gdy się o tym dowiedziała od razu wybiegła z domu. Nie wiem gdzie może być.
Zamurowało mnie, nie mam pojęcia co powiedzieć.
- Rodzice Julki już się wszystkim zajęli, ale ja się boję, że ona może zrobić coś głupiego.
- Muszę już iść, poszukać jej.
Wybiegłem z domu i szybko wsiadłem do auta. Nie mam pojęcia gdzie mam jej szukać. Teraz mam mętlik w głowie. Jak ona musi się czuć teraz? Przecież bardzo ją kochała, a teraz...
Muszę najpierw poszukać jej u Przemka. Może po tej wiadomości od razu do niego poszła, muszę ją znaleźć.
Gdy Przemek zobaczył moje auto od razu ruszył w moją stronę , może myśli, że chce od niego coś jeszcze.
- Czego tu? - warknął.
- Jest u Ciebie Julka? - zapytałem, podchodząc do niego - Szukam jej.
- Nie i zjeżdżaj stąd.
- Dobra - podniosłem ręce w geście obronnym - Jeśli będziesz wiedział gdzie jest to daj mi znać.
- A co juz Ci uciekła? - zaśmiał się.
- Jej babcia nie żyje, a my nie wiemy gdzie ona jest.
- Co ? - spoważniał.
- Dostała w nocy wiadomość i wybiegła z domu, nikt nie wie gdzie ona jest. Dlatego jej szukam. - spojrzałem na niego i ruszyłem do auta.
- Jeśli będziesz coś wiedział daj mi znać. - szedł za mną.
- Sam mówiłeś, że Cię ona już nie obchodzi.
- Martwię się o nią, więc zakopmy topór wojenny - spojrzałem na niego - Dla Julki. - wyciągną dłoń w moją stronę.
- Dobra - uścisnąłem jego dłoń.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem dalej. Cholernie zdziwiło mnie zachowanie Przemka. Przecież, ani ja nie przepadam za nim, ani ona za mną. Napewno zrobił to tylko i wyłącznie dla Julki. Może on dał już sobie spokój i nie zamierza z nią być. Nawet jeśli będzie chciał to nie zamierzam do tego dopuścić, ona jest moja i nikogo innego.
Po niecałej godzinie dojechałem na miejsce. Dziwnie jest teraz tu być. Dom babci Julki stoi  teraz pusty i bez życia, nic nie jest takie samo. Nigdzie nie widzę małej, drzwi od domu są zamknięte, a jej nie ma. Do domu tez nie wróciła, inaczej zostałbym poinformowany. Muszę jeszcze sprawdzić jedno miejsce, jeśli tam jej nie znajdę to chyba oszaleje.
Moje myśli przerywa telefon od Przemka.
- I jak znalazłeś ją? - wypalił od razu.
- Nie, ale mam podejrzenia, gdzie może być.
- Jesteś u jej babci? - zapytał.
- Tak.
- Dobra, to Ty jej szukaj, a ja już tam jadę. - rozłączył się.

Jeszcze kawałek i będę tam gdzie powinna być moja mała. To jezioro zawsze się jej podobało mam tylko nadzieję, że nic głupiego nie zrobiła i jest cała i zdrowa. Powoli zaczyna się robić ciemno, jeśli teraz jej nie znajdę to po zmroku będę miał utrudnione zadanie.. Widzę ją, siedzi niebezpiecznie blisko jeziora.
- Julka! - krzyczę, ale nic - Jula? - mówię nieco ciszej.
Siedzi sama, zmarźnięta i zapłakana.
- Kochanie..
- Jej już nie ma..Ona mnie zostawiła.. - rozpłakała się.
Usiadłem obok niej i przytuliłem ją do siebie bardzo mocno. Czuję jak jej całe ciało drży od płaczu. Nie może się uspokoić, cały czas powtarza to samo, że ona ją zostawiła... Muszę ją stąd zabrać i zawieść do domu. Nie da rady iść sama, więc biorę ją na ręce i niosę, aż do samochodu. Przez cały czas płaczę, a gdy tylko się trochę uspokoi, łzy same zaczynają lecieć z jej oczu.
Będąc niedaleko auta, widzie samochód Przemka. Wysiada z niego i szybko pomaga mi. Zanosimy małą do samochodu, jest bardzo zmęczona i powoli zaczyna uspokajać się i zasypiać. Ostrożnie kładziemy ją do środka i oddalamy się od auta.
- Zabiorę ją do siebie, tak będzie najlepiej. - mówię.
- Dobra. Potrzebujesz czegoś  dla niej? - chłopak kiwa głową w stronę samochodu.
- Dobrze by było, gdybyś mógł przywieść jej kilka rzeczy z domu - chowam ręce do kieszeni - Napewno się przydadzą. Pani Amelia wybierze coś dla niej i przywieziesz to. Dobra?
- Okey, zaraz pojadę i wszystkim się zajmę.
- Jak możesz to wpadnij dziś jeszcze do mnie, to obgadamy wszystko. - mówię.
- Co z jej rodzicami?
- Zajęli się wszystkim, ale i tak musimy być z nią.
Chwilę jeszcze porozmawialiśmy. Przemek wsiadł do swojego auta, a ja do swojego i pojechaliśmy w swoje strony. Muszę teraz być przy Julce, nie mogę jej zostawić. Będzie potrzebowała dużego wsparcia ode mnie, Przemka i swojej przyjaciółki. Powinienem do niej zadzwonić, jeszcze dziś. Tylko czy to dobre rozwiązanie? Może nie powinienem o tym jej mówić. Ale to jest jej przyjaciółka i powinna wiedzieć i być przy  niej. Nie sądzę, żeby miała żal o to, że przerywam jej wakacje...



piątek, 13 listopada 2015

Prawdziwy przyjaciel XXII

Leżeliśmy wtuleni w siebie. Nie rozmawialiśmy. Każde z nas było pogrążone we własnych myślach. Dzisiejszy dzień był naprawdę udany, pomimo docinek chłopaków o tym, że dużo jem było sympatycznie. Ani razu nikt nie wspomniał o tej całej Izie. Gdy tylko słyszę jej imię, to aż mną trzęsie. Następnym razem nie wiem czy się powstrzymam, jeśli zobaczę jak robi maślane oczka do Tymona.
Chłopak przysunął mnie do siebie bliżej i pocałował w czubek głowy. Kocham w nim ten gest, robi tak zawsze, wie co lubię. Zadarłam głowę do góry i spojrzałam na niego. On zrobił to samo. Podniosłam się wyżej i pocałowałam go.
- Mmm..- zamruczał - A to za co?
- Za to, że jesteś. - przytuliłam go mocniej.
- Ej..co się dzieje?
- Nic. - powiedziałam obojętnie.
- Przecież widzę, mów.
- Nie zauważyłeś, że ostatnio jest tak jakoś inaczej? - zrobił zdziwioną minę.
- Inaczej, czyli jak?
- Wiecznie wszyscy czegoś od nas chcą, nie ważne czy to jest wieczór czy tez dzień.
- I to Cie tak denerwuje? - zaśmiał się.
- Trochę - dźgnęłam go w bok - Gdy jesteśmy we dwoje zawsze ktoś lub coś nam przerywa - w tym czasie zadzwonił telefon Tymona, podniosła się do pół siadu - O tym własnie mówię.
Tymek wyjął telefon i sprawdził kto dzwoni. Zrobił kwaśną minę, po czym pokazał mi. To była Iza. Czy ona nie może dać mu spokoju nawet wieczorem?!
- Odbierz, na pewno coś się stało. - rzuciłam z ironią.
Tymon odebrał telefon i zaczął rozmowę. Nie wiedziałam o co w niej chodziło, chyba nawet nie chciałam. Rozmawiał z nią przez krótką chwilę, z tego co zrozumiałam próbował się wykręcić z czegoś , dalej już miałam to gdzieś. Byłam za bardzo zła, żeby słuchać dalej.
Poczułam jego ręce na mojej talii. Złapał mnie i przysunął do siebie, mocno tuląc. Schował twarz w moich włosach i szepnął :
- Przepraszam, gdybym nie odebrał nie dałaby mi żyć.
- Już i tak Ci nie daje - odpowiedziałam sucho - Kto normalny dzwoni o tej porze do nieznajomych.
- Zazdrośnica.. - pocałował mnie w szyję.
- Chyba śnisz!
Wyplątałam się z jego uścisku i podeszłam do okna.
- Iza prosiła, żebym wpadł do niej na chwilę - zagotowało się we mnie - I pomógł jej w czymś.
- To lepiej się śpiesz, żeby biedactwo nie musiała czekać. - burknęłam.
- Ej.. - podszedł i obrócił mnie w swoją stronę - Nie musisz być dla mnie taka wredna.
- Mam już tego dość - szepnęłam - Cały czas ktoś się pojawia. Najpierw były problemy z Arturem, a teraz pojawiła się Iza.. To ona powinna być zazdrosna, a nie ja.
- Wiedziałem, że zazdrośnica z Ciebie. - zaśmiał się.
- Jeszcze chwila, a nie ręczę za siebie.
- Już dobrze, chodź tu  - przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło - Nie pójdę do niej dziś, jakoś przeżyję i wytrzyma do jutra - zaśmiałam się w duchu - A jutro pójdziemy tam razem. Zgoda?
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Pokiwałam głową na znak zgody. Jestem ciekawa jak zareaguję gdy mnie zobaczy.
- I zarezerwuj sobie najbliższy weekend dla mnie - spojrzałam na niego - zabieram Cię w jedno miejsce na dwa dni. Tylko Ty i ja.
- Kocham Cię. - pocałowałam go.

                                                                         
                                                                                    ***

Właśnie zadzwonił ostatni dzwonek tego dnia. Razem z Melką idziemy teraz do szatni, Tymon pewnie zaraz będzie po mnie jeśli już nie czeka. O dziwo pomimo ciężkich lekcji cały czas się uśmiecham, co nie uszło uwadze mojej przyjaciółki. Oczywiście opowiedziałam jej z jakiego powodu cały czas ciesze się jak głupi do sera. Przyjaciółka doskonale wiedziała, że nie trawię Izy, dlatego nie miała żadnych argumentów które sprzeciwiałyby się temu, abym razem z Tymkiem poszła do Izy.
Ubrałyśmy kurtki i wyszłyśmy ze szkoły. Przed budynkiem pożegnałam się z przyjaciółką buziakiem w policzek i ruszyłam przed siebie. Słońce grzało, ale nie tak, że mogłabym chodzić już bez kurtki. Rozejrzałam się dokoła i nigdzie nie widać Tymona. W tym czasie poczułam wibracje telefony, wyjęłam i zobaczyła, że to wiadomość od mojego chłopaka.
" Spóźnię się 10 minut, ale będę :) Więc czekaj, :* "
Nie zamierzam nigdzie iść - dodałam w myślach.
Szybko mu odpisałam i czekałam. W moją stronę szedł właśnie  Sebastian. Uśmiechał się tylko nie wiem czy do mnie , czy tak po prostu.
- Mała - rzucił - Cały dzień chodzisz z bananem na twarzy, co już zmajstrowałaś? - włożył ręce do kieszeni spodni.
- Ja nic - uśmiechnęłam się - Po prostu się cieszę. Mam iść z Tymonem do tej całej Izy - Sebek zdziwił się.
- Myślałem, że jej nie trawisz. Coś się zmieniło?
- Nie, dalej jej nie trawię - pokręciłam głową - Wczoraj dzwoniła do niego z pytaniem czy mógłby do niej na chwilę wpaść.
- I co z tego?
- Był wieczór - warknęłam - Zdenerwowałam się, a on powiedział, że nie pójdzie - uśmiechnęłam się - A jeśli już to ze mną. Trochę się zdziwi jak mnie zobaczy.
- Mała wredna zołza. - zaśmiał się.
Na co wzruszyłam ramionami i sama zaczęłam się śmiać. W tym czasie przyszedł już Tymon, oczywiście nie obyło się bez komentarza Seby jaka to ja jestem wredna, ale cóż jak trzeba to mus. Przecież nie pozwolę, żeby była z nim sam na sam, nie wiadomo co jej strzeli do głowy.
Pół godziny później byliśmy już przed drzwiami domu Izy. Jestem ciekawa jaka będzie  jej mina, dy mnie zobaczy.
- Hej Tymuś. - uśmiechnęła się do niego uroczo.
- Cześć - spojrzała na mnie - To moja dziewczyna Maja. - pomachałam jej.
Na dźwięk słów Tymona z jej twarzy od razu znikł uśmieszek. Myślała, że będzie z nim  sama..
Teraz mogłam się jej przyjrzeć uważnie. Wysoka blondynka, o szarych oczach i jasnej karnacji. Miała na sobie obcisłe skórzane spodnie i dokładnie przylegającą do ciała bokserkę. Jej wyraz twarzy nie zachęca do zaprzyjaźnienia się z nią, wręcz przeciwnie - ostrzega.
Dziewczyna zaprosiła nas do środka. Gdy wchodziłam spiorunowała mnie  wzrokiem, tak jakbym zepsuła jej plany. A przecież przyszłam tylko ze swoim chłopakiem i nic poza tym.
- To co się stało, że potrzebujesz pomocy? - zapytał Tymek, gdy byliśmy w jej pokoju.
- Yy..nie już nic takiego - tłumaczyła się - Przepraszam, że Cię fatygowałam. - uśmiechnęła się.
- Okey, to my już pójdziemy.
- Skoro jesteś to może zostaniesz i się pouczymy ? - powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem.
- Nie mogę, idziemy razem do kina z Mają - spojrzał na mnie - Cześć.
- Miło było Cię poznać Iza. - rzuciłam na odchodne.
Nie odpowiedziała nic tylko, gdy wyszliśmy zatrzasnęła za nami drzwi z wielkim hukiem. Już nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Tymek razem ze mną.
- Jesteś okropna. - uśmiechnął się.

czwartek, 5 listopada 2015

Motocyklista XX

- Ja..- nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Ja Ciebie też kocham. - przytulił mnie.
Odsunęłam się od niego i spojrzałam w oczy. Był uśmiechnięty, a przez to co powiem już taki nie będzie.
- Całowałam się z Przemkiem. - wypaliłam nie patrząc na niego.
- Słucham? - zapytał, jakby się przesłyszał.
- Któregoś dnia siedziałam sama w domu, rodziców nie było - zerknęłam na niego - Przyszedł do mnie Przemek, chciał mi poprawić humor, bo cały czas miała doła po tej wiadomości do Ciebie. Siedzieliśmy i oglądaliśmy filmy do późna, zaproponowałam żeby Przemek został na noc - wzięłam głęboki wdech - I wtedy to się stało. Pocałowaliśmy się - zacisnął pięści - Ale do niczego nie doszło. Przysięgam, nic więcej. To było jednorazowe.
Siedział i nic nie mówił, nie wyglądał na złego. Żadnego gniewu, nic kompletnie nic. Wstał i podszedł do okna. Oparł się dłońmi o parapet i spuścił głowę w dół. Raz po raz wypuszczał ciężko powietrze, nie wiedziałam co mam zrobić. Chciałam do niego podejść, przytulić, ale nie mogłam. Bałam się. Nie tego, że coś mi zrobi, tylko tego co może paść z jego ust.
Stał w tej samej pozycji, tylko odchylił głowę do tyłu. Wziął kilka głębokich wdechów. Siedziałam na łóżku, czekając co teraz powie, co zrobi. Spojrzał w moją stronę, od razu spuściłam wzrok i przełknęłam głośno ślinę.
- To jakiś głupi żart, tak? - pokręciłam przecząco głową.
- Filip..ja..- nie wiedziałam co mam zrobić.
- Byłaś wściekła na mnie za to, że niby Cię zdradziłem - wiedziałam do czego dąży - A Ty mi mówisz, że całowałaś się z nim - podnosił głos - I jeszcze mówisz, że tego żałujesz?!
- Bo żałuję, naprawdę. - szepnęłam.
- Jakoś nie widać! Cały czas miałaś do mnie pretensje o to, że przespałem się z Amandą! A Ty migdaliłaś się z Przemkiem! - coraz bardziej krzyczał - Myślisz, że głupie przepraszam załatwi sprawę?!
- Wiem, że nie, ale..
- Julka nie ma ale! Zdradziłaś mnie! Ty to zrobiłaś, nie ja! - podeszłam do niego.
- Porozmawiaj ze mną. Proszę..- szepnęłam błagalnie.
- Z Tobą nie mam o czym rozmawiać, ale z nim tak. - wyszedł.
Zatrzasnął mi drzwi przed twarzą. Usłyszałam pisk opon i już go nie było. Oparłam się o drzwi, po czym zjechałam po nich w dół chowając twarz w kolana zanosząc się płaczem.
Wszystko od początku.
Znowu kłótnie. Znowu ciche dni. Tylko, tym razem po moja wina i nikogo innego. Gdybym się wtedy powstrzymała do niczego by nie doszło, nic by się nie stało. A teraz. Teraz Filip jest na mnie wściekły, nie chce i przez najbliższy czas nie zechce ze mną rozmawiać. A Przemek. Dokładnie to samo. Dlaczego ranie osoby na których mi tak zależy? Co jest ze mną nie tak? Zawsze muszę coś zepsuć. Moją przyjaźń z Przemkiem, a teraz i mój związek z Filipem.
Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że nie mam pojęcia gdzie on może teraz być. Nawet nie muszę próbować dzwonić i tak nie odbierze. To tak bardzo boli. Wstałam i podeszłam do łóżka. Położyłam się na nim, przykryłam szczelnie kocem i starałam się zasnąć. Moje dłonie nadal się trzęsą. Nie tylko ze strachu, ale też  z zima. Na dworze zrobiło się ponuro i deszczowo. Chciałam zasnąć i obudzić się gdy już wszystko będzie dobrze, ale..tak się nie da. Ja to wszystko zaczęłam, to przeze mnie. Nie mogłam zasnąć. To chyba jakaś kara, ktoś chce żebym jeszcze cierpiała.
 Odwróciłam się w stronę okna i patrzyłam jak krople deszczu rozbijają się o szybę na mniejsze krople, po czym spadają w dół. Czułam dokładnie to samo. Byłam rozbita i spadałam w dół. Za każdym razem gdy udawało mi się podnieść i zebrać w sobie, na nowo się rozpadałam. Wiem, że to wszystko przeze mnie. Mogłam wysłuchać Filipa. Gdyby tak szybko nie posądziła go o zdradę, może wszystko potoczyłoby się inaczej. Nie musiałam bym zastanawiać się czy jeszcze kiedyś się do niego przytulę, albo powiem mu jak bardzo go kocham. Poczuje jak przytula mnie do siebie i uśmiecha. Nigdy więcej nie spędzę mile czasu z Przemkiem, nie będziemy mogli się już wygłupiać. To wszystko nie ma sensu. Całe moje życie nie ma sensu, może prościej było by gdyby mnie już nie było. Nikt nigdy więcej nie będzie musiał cierpieć przeze mnie..

[Oczami Filipa]

Nie mogę uwierzyć w to co usłyszałem. To nie może być prawda. Nie! Julka..przecież ona mnie kocha, nie mogłaby zrobić czegoś takiego, wiedząc, że to mnie zrani. To tylko jakiś popaprany koszmar z którego zaraz się obudzę i wszystko będzie tak jak powinno być. Pojadę do małej, przytulę ją do siebie. A ja przyciągnę ją bliżej siebie i zacznę całować, tak jak zawsze. Dam jej delikatnego całusa, zacznę pogłębiać nasz pocałunek. Przygryzę jej  wargę i poczuje jak się uśmiecha, zawsze to robi. Uwielbiam jej uśmiech, jest delikatny.
Czubie!
Nie!
Tak nie będzie! Chciałbym żeby to wszystko okazało się snem, idiotycznym snem. Po ja gadam!? To jest okrutna, stłamszona rzeczywistość. Moje życie jest posrane. Przez Amandę nie mogłem być blisko niej, a teraz gdy wszystko zaczynało się układać, rozpadło się. Tak po prostu. Jak puzzle. Cały mój związek stanął pod znakiem zapytania.
Prawie jestem na miejscu. Musze wyjaśnić tą sprawę z Przemkiem. Mam nadzieję, że to okaże się nieprawda, że Julce się to przyśniło. Zatrzymałem samochód niedaleko jego domu. Stoi przed nim razem z jakimś typem. Wysiadam i idę w jego stronę. Chyba się mnie nie spodziewał, ma bardzo zaskoczony wyraz twarzy. Powstrzymuje się żeby nie podejść i od razu nie jebnąć mu w ryj. Zaciskam pięści i staje naprzeciwko niego.
- Czego tu szukasz? - wypalił - Julki tu nie ma, więc spadaj.
- Czy to prawda, że całowałeś się z Julką? - od razu pytam - Tylko nie kłam. Powiedziała mi o tym, chce się jednak upewnić.
Stał i patrzył na mnie, jakbym był z innej planety.
- Tak czy nie? - wycedziłem przez zęby.
- Tak. - od razu obrywa.
- Nie miałeś prawa tego robić - złapał się za wargę - Więcej się do niej nie zbliżaj! Inaczej pożałujesz.
Wstał i spojrzał na mnie. Z jego wargi leciała krew.
- To nic nie znaczyło! Ona Ciebie kocha! Sama mi to powiedziała, powiedziała też, że żałuje.
Nie słuchałem go więcej. Odwróciłem się na pięcie i odszedłem.
Nie miałem pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Może Julka żałuję tego, ale to nie zmienia faktu zdrady. Powinna była się powstrzymać.
Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Jeżdżę już po mieście od kilku godzin, myśląc o tym wszystkim. Julka próbowała się do mnie dodzwonić kilka razy, ale nie chce z nią rozmawiać, przynajmniej nie teraz. Chce pobyć sam i pomyśleć w spokoju. To wszystko co się ostatnio stało nie jest łatwe. Nikt by nie chciał przeżywać tego co ja, co my teraz przeżywamy. Cały czas są jakieś kłótnie, nieporozumienia płacz i ból. Ten cholerny ból. Wiesz, że jest coś nie tak. Chciałbyś o tym komuś powiedzieć, przytulić się, ale nie możesz. Jedyna osoba jaka mogłaby Cię teraz podnieść na duchu to ta przez którą cierpisz.
Jest już grubo po drugiej, a ja dalej nie śpię. Patrze przez okno i  widzę tylko krople deszczu rozbijające się na szybie. Sen nie chce przyjść. W głowie mam ciągle słowa Julki i Przemka. Nawet jeśli to nic nie znaczyło dla niej to znaczy dla mnie..

czwartek, 15 października 2015

Tylko Ty cz.5

***Miesiąc później ***


Mężczyzna leży teraz na swoim łóżku. Obok niego śpi niebieskooka blondynka. Zastanawia się co ona tu robi. Na jej miejscu powinna być Marcela, ale jej tu nie ma. Jest teraz w Polsce z rodziną. Ksawery myślał, że to odejście nie było na poważnie. Zanim poznał Marcele miał wiele kobiet, które mówiły dokładnie to samo co ona. Tylko one wracały do niego po krótkim czasie, ale nie ona. Zawsze była uparta, jeśli miała jakiś cel dążyła do niego. Nigdy się nie poddawała, zawsze miała w sobie ten pieprzony optymizm którym zarażała wszystkich wokół siebie. Dlatego też jej nie ma, mówiła poważnie. Odeszła. Ona nie jest taka jak inne kobiety. Nie była z nim dla pieniędzy czy też kariery. Ksawery był wpływowym człowiekiem i mógł jej szybko załatwić jakąś dobrą pracę. Za każdym razem gdy miał dla niej wspaniałą ofertę, ona ją odrzucała. To podobało mu się w niej najbardziej. Nie wiedział co się z nim działo. Od kilku dni cały czas myślał o Marceli. Tęsknił za nią, chciał mieć ją przy sobie, pragnął ją całować i tulić. Musiał zrobić coś, dzieki czemu ją odzyska i pokaże, że kocha ją.
- Dzień dobry panie prezesie. - usłyszał głos blond istoty - Jak się spało?
- Jakoś. - warknął.
- Widzę, że prezes bez humoru - błądziła palcami po jego nagim torsie - Może uda mi się coś na to zaradzić. - zaczęła składać delikatnie pocałunki na jego torsie.
- Przestań - odsunął ją od siebie - Jest już późno. - sugerował jej wyjście z jego mieszkania.
- Dziś mam wolne. - uśmiechnęła się chytrze.
- Wyjdź.
- Słucham? - zapytała z niewinnym uśmiechem.
- Wyjdź z mojego mieszkania. - powiedział spokojnie, ale stanowczo.
- Nie podobało Ci się w nocy?
- Masz 10 minut. - kobieta z niedowierzaniem wstała, zabrała rzeczy i poszła do łazienki.
Chwilę późnej Ksawery usłyszał tylko głośne trzaśnięcie drzwiami. Został sam w mieszkaniu. Położył przedramię na oczach i myślał. Co zrobić żeby Marcela wybaczyła mu wszystkie zdrady i dała jeszcze jedną szansę. Doskonale wiedział, że trudno będzie, ale kocha ją i będzie walczył. Od ich ostatniej rozmowy, a raczej ostrej wymiany zdań minął miesiąc. Mogła poznać kogoś, jest cudowną kobietą. Ksawery długo zastanawiał się nad tym co zrobić, poczuł się senny i zasnął.


Od kilku godzin Ksawery siedzi w swoim biurze. Stara się zając czym pożytecznym, ale nie wychodzi mu to za specjalnie. W głowie ma cały czas Marcele, zamknął laptopa z wielkim hukiem. Wstał i podszedł do okna. Wpatrywał się w nie, po czym wyjął telefon i otworzył galerię zdjęć. Pierwsze zdjęcie jakie przykuło jego uwagę to zdjęcie Marceli. Była uśmiechnięta od ucha do ucha, na widok zdjęcia Ksawery uśmiechnął się sam do siebie. Teraz już wiedział, że musi ją zobaczyć i prosić o wybaczenie choćby nie wie co.




Marcelina wróciła właśnie do domu. Razem z matką były na zakupach, które bardzo się udały. Weszłyśmy do kuchni, Marcelina zaczęła robić herbatę, aby się trochę rozgrzać. Podała matce kubek z napojem i usiadła naprzeciwko niej. Rozmawiały bardzo długo. Niedługo po nich do domu wrócił Alan razem z Nikodemem. Ostatnimi czasy Marcela bardzo dużo czasu spędza z Nikodemem. Nawet jej brat zauważył to, Nikodem często pyta go o siostrę.
- Cześć Marcela. - do kuchni wszedł Alan z kolegą.
- Hej. - uśmiechnęła się do nich.
- Marcela? - spojrzała na Nikodema - Może masz ochotę na wieczorny spacer?
- Chętnie.
Kobieta wyszła zostawiając obu mężczyzn w kuchni. Alan spojrzał na kolegę z chytrym uśmiechem na twarzy. Nikodem nie wiedział o co może mu chodzić, wzruszył tylko ramionami i usiadł przy stole.
Nikodem i Alan od godziny siedzieli w salonie i zawzięcie nad czymś pracowali. Alan co chwile spoglądał na przyjaciela. Ten widząc jego dziwnym uśmiech na twarzy postanowił się dowiedzieć o co mu chodzi.
- Odkąd przyszliśmy obserwujesz mnie i dziwnie cieszysz z czegoś - spojrzał na niego - Co jest?
- Ty mi powiedz.- kiwnął na niego głową.
- A co ma być?
- Ty i moja siostra - rozsiadł się wygodniej w fotelu - Odkąd przyjechała spędzacie ze sobą sporo czasu.
- To źle? - Nikodem spiął się delikatnie.
- Dalej coś do niej czujesz? - zapytał już poważnie Alan.
- Tak - przetarł twarz rękoma - Tylko nie mów jej o tym.
- Ona sama to zauważy - pochylił się w jego stronę - Jeżeli jeszcze nie zauważyła. Tylko mam nadzieję, że tym razem nie będziecie się już rozstawać.
- Ja też - zaśmiał się - Dobra będę się już zbierał. - wstał i pożegnał się.
Marcelina siedziała w swoim pokoju i szukała jakiejś ciekawej oferty pracy oraz mieszania. Jest tu już długi czas, a narazie nic nie znalazła. Dobrze wie, że na zawołanie pracy nie znajdzie, ale zawsze można czegoś poszukać, może akurat coś znajdzie. Bardzo by tego chciała.
Usłyszała pukanie do drzwi, podniosła głowę i zobaczyła brata. Gestem ręki pokazała, aby śmiało wszedł. Podszedł bliżej i zajął miejsce obok niej. Przyglądał się co jego siostra robi, zdziwił się, że tak zawzięcie szuka pracy.
- Masz już nas dość? - spojrzała na niego niezrozumiale - Szukasz pracy i mieszkania..to znaczy, że chcesz się już wyprowadzić?
- Jestem tu od dłuższego czasu, cały czas przesiaduję w domu - mówiła nie odrywając wzroku od komputera - Chcę się zając czymś pożytecznym, coś robić. To nie znaczy, że mam was dość.- uśmiechnęła się do brata.
- Już myślałem, że jest inaczej.

- Nie wydoroślałeś i już mi nie dokuczasz jak kiedyś. - zaśmiała się.
- Co złego to ja - wywrócił teatralnie oczyma- A ty nie szykujesz się na spacer z Nikodemem.
- Ja wyjdziesz z mojego pokoju? - spojrzała na niego.
Alan nic nie powiedział tylko wstał, podszedł do drzwi i z uśmiechem na ustach opuścił pokój kobiety. Marcelina odstawiła komputer na bok i podeszła do szafy. Nie wiedziała co ma na siebie włożyć. Ostawiła na czarne rurki do tego czerwono-czarna koszula w kratę i biała koszulka. Zeszłam na dół, w salonie spotkała brata. Ten na widok siostry uśmiechnął się dwuznacznie co wywołało uśmiech na twarzy kobiety.
Marcela wróciła jeszcze na chwilę do pokoju, po telefon. Będąc na górze usłyszała dzwonek do drzwi. Wiedziała, że Alan otworzy i nie myliła się. Schodząc na dół zobaczyła brata który zawzięcie dyskutował o czymś z Nikodemem.
- Cześć Marcela. - mężczyzna uśmiechnął się na jej widok.
- Hej - stanęła obok brata - Idziemy?
- Tak.
- Bawcie się dobrze. - usłyszeli krzyk Alana, gdy wychodzili z domu.
Powolnym krokiem udali się do małej knajpki, do której ostatnimi czasy zaczęli chodzić. Rozmawiali na różne tematy. Nikodem przez cały czas nie mógł oderwać wzroku od Marceli. Kobieta przeprosiła go na chwilę i wyszła do toalety. Mężczyzna rozsiadł się na krześle, na tyle wygodnie na ile było to możliwe. W głowie miał słowa przyjaciela. Czy to możliwe, że Marcela zauważyła to, że on dalej coś do niej czuje? Gdy spędzają razem czas, Nikodem stara się trzymać ręce przy sobie. Choć chętnie podszedłby do niej, przysunął do siebie i pocałował.  Jego dalsze rozmyślania przerwał powrót kobiety. Zajęła swoje miejsce i ponownie pogrążyli się w rozmowie na błahe tematy.
Nikodem wiedział od zawsze co lubi kobieta. Po kolacji , zabrał ją do parku na spacer. Szli obok siebie, ramie w ramię pogrążeni w ciszy. Panowała między nimi cisza, jednak żadne z nich nie czuło skrępowania. Spacerowali krętymi ścieżkami, czasem mijali jakąś zakochaną parę. Gdy przechodzili obok grupy mężczyzn, Marcela złapała Nikodema za dłoń, ten uśmiechnął się pod nosem i mocniej ścisnął jej rękę. Zrobiło się już naprawdę późno, dlatego postanowili wracać. Idąc dalej trzymali się za ręce. Doszli do domu kobiety. Stanęli naprzeciwko siebie, trzymając się za ręce patrzyli sobie w oczy. Ich twarze były coraz bliżej siebie. Nikodem poczuł na swoich ustach miękkie usta Marceliny. Jedną ręką objął ją w pasie i przyciągnął bliżej siebie. Kobieta wczepiła swoje palce w jego włosy, delikatnie mierzwiąc je. Pocałunek z chwili na chwilę stawał się zachłanniejszy. Nikodem delikatnie odsunął się od Marceli, oparł swoje czoło o jej, obydwoje uspokajali swoje oddechy.
- Przepraszam - szepnął Nikodem - Nie powinienem.
- Ale ja nie żałuję, że to zrobiłeś. - uśmiechnęła się do niego.
Mężczyzna ostatni raz musnął delikatnie jej usta, po czym przytulił do siebie jak najmocniej. Tak jakby bał się, że ktoś ją zabierze.

Motocyklista XIX

Dziś jest ten dzień. Koniec roku. Zakończenie zaczyna się o 9, a jest kilka minut po siódmej, mam trochę czasu. Wstałam i podeszłam do szafy na której wisiało mój strój na dziś. Czarna, przylegająca spódniczka przed kolano i biała koszula. Poranna toaleta zajęła mi sporo czasu, chciałam ładnie wyglądać. Delikatny makijaż idealnie komponował się z moim strojem. Zabrałam torebkę i zeszłam na dół. Musiałam się pośpieszyć żeby zdążyć do szkoły, to ostatni dzień, więc nie wypada się spóźnić.
Wychodzę właśnie ze szkoły. Słońce bardzo mocno grzeje, aż za mocno. W końcu zaczęły się upragnione wakacje. Wolny czas dla każdego, spanie do południa i wiele innych rzeczy. Zapewne swoje wakacje spędzę u babci, tak jak to  zawsze bywa. Przynajmniej nie będę musiała siedzieć w domu sama. Rodzice na całe dwa miesiące wyjeżdżają i nie widuję ich, pani Amelia tak samo. Przecież ona też potrzebuje odpoczynku.
- Julka! - odwracam się - Zaczekaj.
W moją stronę biegnie Klara. Jest cała rozpromieniona, wiem nawet z czego się tak cieszy. Marcin - jej chłopak - zaproponował jej wspólne wakacje. Mają jechać z jego rodzicami, moja przyjaciółka bardzo się z tego cieszy. Bardzo polubiła jego rodziców, tak jak oni ją.
- Wołam cię i wołam, a ty nic. - uśmiechnęła się.
- Przepraszam, zamyśliłam się. - ruszyłyśmy przed siebie.
- Mów co się dzieje - chciałam coś powiedzieć, ale nie dała mi - Nawet nie próbuj się wykręcać, że nic. Doskonale cię znam i wiem, że coś jest na rzeczy. No gadaj.
- Od ostatniej kłótni z Przemkiem, nie rozmawiałam z nim - pokiwała na znak zrozumienia - Co to powiedzieć na prawdę go dotknęło. Nawet zadzwonił do mojego ojca z prośbą o kilka dni wolnego, a ten  się zgodził.
- Chłopak się w tobie zakochał, wiesz..to nie jest takie proste żeby o kimś zapomnieć. - tłumaczyła.
- Wiem..
- Ej - szturchnęła mnie w żebra - Nie smuć się, są wakacje! - krzyknęła, kilku przechodniów spojrzało na nas jak na idiotki.
- Cicho! - zatrzymałam ją - Ludzie się patrzą.
- Dobra - zaśmiała się - Gdzie jedziesz na wakacje?
- Do babci.
- Kiedy?
- Za kilka dni - uśmiechnęłam się - A co?
- Lecimy na lody. - powiedziała i pociągnęła mnie do kawiarni.

Przez cały dzień świetnie bawiłam się  z Klarą. Zawsze wie jak poprawić mi humor. Rozmawiałyśmy o jej wyjeździe z rodzicami Marcina. Gdy mi opowiadała co będą robić, była strasznie podekscytowana. Opowiadała jacy są mili, że zaproponowali jej ten wyjazd. Myślała, że zostanie w domu, a ze swoim chłopakiem będzie się kontaktować przez telefon, a tu taka niespodzianka. Mówiła, że nie spodziewała się tego.
Gdy wróciłam do domu, nie zastałam tam nikogo. Była jedynie karteczka  od rodziców, że wyszli na miasto i będą za niedługo. Dzisiejszy dzień jest strasznie upalny, nie chce się nic robić. Poszłam do swojego pokoju i przeprałam się  w luźniejsze rzeczy. Zrobiłam coś do jedzenia i oglądałam telewizję.
Po godzinie w domu byli już rodzice. Chyba wyjście udało im się, nawet spostrzegłam, że nie byli na żadnym ważnym spotkaniu. Byli ubrani zwyczajnie. nie żadne garnitury, krawaty czy jakieś sukienki tak po prostu. Mama zrobiła zakupy i zaniosła je do kuchni, a tato przysiadł koło mnie i oglądał ze mną.
- Kochanie,musimy porozmawiać - zaczęła mama - Wiesz, że zaczęły się wakacje i będziemy dużo pracować? - potwierdziłam - Dlaczego nie będzie nas w domu, a ty będziesz musiała jechać do babci. Wiesz o tym?
- Tak, wiem - spojrzałam na nich - Rozumiem.
- Mamy dla ciebie jeszcze jedną wiadomość - wtrącił tato - Przemek ostatnio poprosił o wolne, więc mu je dałem. Dziś dzwonił do mnie i prosił o spotkanie w sprawie pracy - wstrzymałam powietrze - Mówił coś, że chce odejść.
Zatkało mnie. Nie mogłam powiedzieć nic, kompletnie nic. Pokiwałam tylko głową i przeprosiłam rodziców. Starałam zachowywać się normalnie. Poszłam do swojego pokoju, usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać nad słowami taty. Przemek nie może odejść, nie chce żeby odchodził. Wiem, że cała ta sytuacja nie jest normalna, ale przecież nie musi odchodzić. Nawet nie wiem co mam zrobić, żeby został.
Usłyszałam dzwonek. To on. Wyszłam na korytarz i słuchałam czy już się oddalili od drzwi. Najciszej jak umiałam zeszłam po schodach i usiadłam na nich, tak aby mnie nie widzieli i żebym mogła wszystko słyszeć. Przemek rozmawiał z moim tatą o odejściu, nie podał konkretnych powodów. Po prostu powiedział, że świetnie mu się pracowało, ale musi odejść. Tato nie był na niego zły, nawet nie dopytywał się, po prostu zrozumiał. Zaprosił Przemka na kolacje, ten jednak odmówił. Pożegnał się i wyszedł. Wróciłam do pokoju i zaczęłam płakać. Zabolał mnie fakt, że to przeze mnie musiał odejść. Chyba uznał, że nie ma innego wyjścia. Ja też, choćbym chciała nie mogłabym go zatrzymać tu siłą, to jego decyzja i muszę ją uszanować.
Zostaje mi jeszcze jedna rzecz. Mianowicie muszę porozmawiać z Filipem. Muszę mu powiedzieć o pocałunku z Przemkiem. Tylko jak? Przecież nie pójdę i nie powiem "Hej, całowałam się z Przemkiem. Co dziś robimy?". Boje się jego reakcji, ale muszę wyznać mu prawdę. Lepiej gdyby dowiedział się tego ode mnie, a nie od kogoś innego. Nie chcę go stracić, ale nie mam innego wyjścia. Jeśli to przed nim zataję prędzej czy później i tak się dowie, jeżeli nie ode mnie to od kogoś innego. Zrobię to, jutro.

                                                                                  ***

Za kilka godzin będzie u mnie Filip, a ja jestem  w proszku. Siedzę w tym durnym pokoju, zamiast się jakoś przygotować. Tylko jak? Czy można w jakikolwiek sposób przygotować się do tak ważnej rozmowy? Chyba nie, z pewnością nie.
Wstałam i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej białe szorty i szary top. Dzień będzie na pewno upalny. Wykonałam poranną toaletę, wykonałam lekki makijaż oraz założyłam wcześniej przygotowane ubranie i zeszłam na dół. W kuchni zobaczyłam rodziców, siedzieli przy stole i rozmawiali pijąc kawę. Byli uśmiechnięci od ucha do ucha. Przy stole, obok mamy na krześle siedziała pani Amelia, rozmawiali zawzięcie.
- Cześć wszystkim. - przywitałam się wchodząc do kuchni.
- Cześć kochanie - tato pocałował mnie w policzek na przywitanie - Jak się spało?
- Dobrze.
- No ja myślę - wtrąciła mama, nie rozumiałam co ma na myśli - Długo spałaś. Widziałaś która jest godzina? - pokręciłam przecząco głową - Prawie 13. - oczy miałam ja pięć złoty.
- W końcu są wakacje, można sobie trochę poleniuchować. - zaśmiałam się.
Dosiałam się do wszystkich i włączyłam się w rozmowę. Przynajmniej na chwile zapomniałam o rozmowie jaka mnie czeka. Po jakimś czasie rodzice wyszli, a ja z panią Amelią zostałam. Chwilę jeszcze porozmawiałyśmy, po czym poszłam na górę do pokoju.
Pół godziny później pod moim domem zobaczyłam znajomy samochód, to był Filip. Usłyszałam dzwonek, zeszłam szybko na dół. Podeszłam do drzwi i złapałam za klamkę. Zrobiłam kilka wdechów, po czym naklejając sztuczny uśmiech na twarzy otworzyłam. W progu stał Filip z kwiatami, uśmiechnęłam się do niego i  wpuściłam do środka.
- Cześć kochanie - pocałował mnie na przywitanie - Proszę, to dla Ciebie. - podał mi bukiet.
- Dziękuję, są śliczne - uśmiechnęłam się delikatnie - Chodź, wstawię je do wody.
Poszliśmy do kuchni, gdzie była gosposia. Filip przywitał się z nią i chwilę porozmawiał. Zabrałam wazon  z kwiatami i poszliśmy do mojego pokoju. Odstawiłam je na biurko i wpatrywałam się w nie. Poczułam dłonie Filipa oplatające moje biodra. Swój podbródek oparł o moje ramie, czy czym delikatnie musnął moją szyję swoimi ustami.
- Kocham Cię. - usłyszałam jego głos przy uchu,
- Ja Ciebie też.
Odwróciłam się do niego i mocno przytuliłam. Chyba trochę się zdziwił, że tak mocno go objęłam, ale zaraz i on przysunął mnie bliżej siebie i zamknął w niedźwiedzim uścisku. Staliśmy tak nie odzywając się, nie chciałam przerywać tej ciszy. Dzięki temu mogłam przemyśleć jak mam zacząć z nim rozmowę. Miałam dziś mu tego nie mówić, ale im bardziej będę to odwlekać, tym trudniej będzie mi to później powiedzieć. Staliśmy tak jeszcze jakiś czas, po czym Filip wpadł na pomysł, abyśmy obejrzeli film. Zgodziłam się. Tą propozycją uniemożliwił mi to co chciałam zrobić.
Usiedliśmy na łóżku. Filip złapał komputer i zaczął przeszukiwać internet w celu znalezienia ciekawego filmu. Ja w tym czasie zeszłam na dół. Przygotowałam sok i coś do jedzenie. Z prowiantem wróciłam na górę. Mój chłopak akurat znalazł film, odstawiłam jedzenie i zajęłam miejsce obok niego. Złapał mnie za biodra i przysunął do siebie, wtuliłam się w niego. Gdy zaczęliśmy oglądać zobaczyłam, że to horror. Nawet nie protestowałam, nie miałam do tego w ogóle głowy.
Gdy film już się skończył, odłożyłam komputer na bok i usiadłam naprzeciwko Filipa. Uśmiechnął się do mnie. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić.
- Filip ja..

niedziela, 11 października 2015

Motocyklista XVIII

Wróciłam do domu, chodź Filip chciał abym została. Niestety musiałam wrócić. Była godzina 20 więc nie było jeszcze późno. Weszłam do domu, kładąc klucze na półce. Poszłam do salonu i zobaczyłam tam siedzącego Przemka, odwrócił głowę w moją stronę. Usiadłam na fotelu niedaleko niego. Chłopak wziął do ręki pilot i wyłączył telewizor.
- Sam jesteś? - zapytałam spoglądając na niego.
- Tak - oparł się o kanapę - Pani Amelia już wyszła, w kuchni zostawiła ci kolację.
- Okey - uśmiechnęłam się - Zjesz ze mną? - pokiwał głową na tak.
- Gdzie byłaś?
- U Filipa. - wstałam i poszłam szybko do kuchni.
- Co takiego?! - zapytał chłopak - Żartujesz, po co tam poszłaś?
- Porozmawiać z nim - oparłam się o stół - Wyjaśnił mi wszystko, porozmawialiśmy szczerze i dalej jesteśmy razem.
- Po tym co przeszłaś, ty dalej chcesz z nim być!- krzyczał.
- Nie krzycz na mnie.
- Jak mam na ciebie nie krzyczeć?! - spojrzał gniewnie - Tyle przez niego przeszłaś i dalej chcesz z nim być! Chyba zwariowałaś! - zatrzymał się - Dziewczyno przecież on cię zranił!
- Przemek! - uniosłam głos - To moje życie i Bedę robić co chcę! Wróciłam do niego i to mój wybór!
- Masz rację - mówił spokojniej - To twoje życie.
Nic już więcej nie powiedział, tylko zabrał klucze od auta i wyszedł trzaskając drzwiami. Nie mogę uwierzyć w to co się stało. Przecież jeszcze nigdy się z nim tak nie pokłóciłam. Nie rozumiałam jego zachowania, to może życie, moje wybory i moje błędy. Jemu nic do tego, to nie on będzie cierpiał tylko ja. A może właśnie o to chodzi? Przecież Przemek był przy mnie cały ten czas i pocieszał mnie. Może nie chcę, żebym znowu cierpiała. Traktuję go jak brata, więc może on mnie jak siostrę. Sama już nie wiem, co mam o tym myśleć. Kocham Filipa i chcę z nim być. Przemka też kocham, ale jak brata, jest dla mnie ważny. Obaj są dla mnie bardzo, ale to bardzo ważni.
Przez kłótnie z chłopakiem całkiem straciłam apetyt. Poszłam na górę. Wzięłam szybko kąpiel i wróciłam do pokoju. Położyłam się w łóżku, przykrywając kołdrą i oddałam się w objęcia Morfeusza.


[ Oczami Przemka]


Jak to się stało? Ona nie może z nim być, przecież znowu ją skrzywdzi! Na to nie mogę temu padalcowi pozwolić. Kocham Julkę i to bardzo, jest dla mnie wszystkim. Kurwa! Uderzyłem dłonią o kierownicę, muszę ją chronić.
Odpaliłem samochód i ruszyłem w stronę baru, muszę z kimś pogadać. Chłopaki na pewno już są na miejscu, często bywamy w tym samym miejscu. Jest to nasza ulubiona knajpa. Zawsze w niej kręcą się fajne dziewczyny. Chłopaki z tego korzystają, ale ja nie. Zależy mi na Julii i nie chce nikogo innego. Czasem wiem, że zachowuje się jak dzieciak, który się złości i obraża jeśli nie wszystko idzie po jego myśli. Tyle, że nic na to nie poradzę, nie chce żeby cierpiała.
Zaparkowałem auta przed budynkiem. Wchodząc do środka od razu zacząłem rozglądać się za chłopakami, widziałem ich i jakieś panny. Wojtasa to rozumiem, on tylko się nimi bawi a później ma przez to problemy . Każda mu się narzuca przez pewien czas, z myślą, że on ją kocha. Co do Adasia to jest przeciwieństwem. Nie szuka co wieczór przygód na jedną noc. On tak jak i ja chciałby znaleźć tą swoją jedyną. Schowałem kluczyki do kieszeni spodni i podszedłem do nich.
- Siema stary. - odezwał się Adam i Wojtas.
- Część. - usiadłem przy stoliku.
- Przemek poznaj Justynkę. - wskazał na blondynkę siedzącą mu na kolanach.
- Cześć Justyna - wyciągnęła rękę w moją stronę, ale nie uścisnąłem jej - Miło mi.
Jakoś nie miałem większej ochoty się z nią pozować. Wojtek powinien się trochę opanować i znaleźć sobie jedną dziewczynę, a nie kilka.
- Co jest? - zapytał Adam.
- Ja wiem - odezwał się Wojtek - Julka mu jest. - uśmiechnął się do dziewczyny i pokazał gestem ręki żeby odeszła.
Przechodząc obok mnie dotknęła swoją dłonią mojej. Nie zwróciłem na to szczególnej uwagi, nie było na co. Jak dla mnie to była plastikowa lala, nie rozumiem co mu się w nich podoba.
- Pokłóciliście się? - kiwnąłem głową - O co? Napewno o jakąś bzdurę.
- Wróciła do swojego byłego. - ścisnąłem pięści, gdy tylko o nim pomyślałem.
- Stary - poklepał mnie po ramieniu Wojtek - Przecież w koło jest pełno pięknych dziewczyn, a ty się uwziąłeś na nią.
- Ja nie jestem tobą - związałem na niego palcem - I nie interesują mnie plastiki.
- Dobra idę po coś do picia. - wstał i odszedł.
- Myślałem, że po tym co jej zrobił to nie będzie chciała go znać, a tu dziś mi oznajmiła, że jest z nim. - zaśmiałem się nerwowo.
- Słabo to wyszło - wziął łyk piwa - Co zamierzasz zrobić?
- Trzymaj - podał mi piwo Wojtek - Ja was zostawiam i lecę do mojej pani.
- On to chyba nigdy nie dorośnie. - zaśmiał się Adaś.
- Co zrobić. - wzruszyłem ramionami i upiłem solidny łyk.
- Co zamierzasz?
- Sam nie wiem, myślałem, że mi się z nią uda - spojrzałem przed siebie - A tu dupa blada.
- Gdyby wiedziała, że ci na niej zależy to może..
- Po trzeźwemu tego raczej nie zrobię.


[ Oczami Julki]


Zeszłam na dół do kuchni żeby napić się wody. Może dzieki temu zasnę, odkąd Przemo wyszedł nie mogę zasnąć. A jeśli już to tylko na godzinę. Wyjrzałam przez okno, zobaczyłam wjeżdżający na podjazd. Tym samochodem jeździ Przemek, może przyjechał po coś. Tylko po co? I dlaczego o 2 w nocy? Odstawiłam szklankę i czekałam co będzie dalej.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Wiem , że nie powinnam ich otwierać, bo nie wiadomo kto to może być, ale muszę się przekonać kto to jest.
Przed moimi oczami stał, co ja wygaduję, chwiał się na nogach Przemek. Był kompletnie pijany, nigdy nie widziałam go w takim stanie. Do tego był sam, co oznacza, że przyjechał samochodem i to w takim stanie. Złapałam go za rękę i wciągnęłam go środka. Poszliśmy do salonu.
- Co ci się stało ? - kucnęłam przed nim- Dlaczego jesteś pijany?
- Inaczej bym ci tego nie powiedział - wstał, a ja poszłam w jego ślady - Kocham cię Julka.
Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co mam zrobić, jak mam się zachować. Stałam przed nim i wpatrywałam się w niego, nie mogłam wydobyć z siebie żadnego głosu.
- Powinieneś się położyć. - pociągnęłam go.
Prowadziłam go po schodach, bojąc się, że spadnie. Zaprowadziłam do pokoju i położyłam na łóżku. Chciałam wyjść, ale on wstał i ruszył w moim kierunku.
- Co ty robisz? - zapytałam podchodząc do niego.
- Mówię poważnie kocham cię. - przysunął się.
Chciał mnie pocałować, ale odsunęłam go od siebie. Zamykając drzwi życzyłam mu dobrej nocy. Leżę teraz w pokoju i wpatruję się w sufit. Do teraz nie dociera do mnie, to co powiedział. Przecież..to jakiś sen. Ja jestem z Filipem. To jego kocham. Jutro muszę porozmawiać o tym z Przemkiem. Tylko będę musiała się upewnić, czy to co dziś powiedział to była prawda. Może pomylił mnie z kimś i dlatego, nie zapytam go czy to prawda. Jeśli bym tak zrobiła, a on wytłumaczył, że to nie do mnie..wtedy wygłupiła bym się.


Dziś pogoda jest bardzo ładna, czemu się nie dziwię. Zaczęły się słoneczne dni. Siedzę z kubkiem gorącej kawy i czekam, czekam. Tylko na co? Przemek na bank jeszcze śpi, po tym jak się schlał prędko nie wstanie. Dziś czeka mnie z nim bardzo trudna rozmowa, nie wiem jak mam ją zacząć. Zostaje jeszcze Filip. Będę musiała mu o tym powiedzieć, oraz o tym, że...całowałam się z Przemkiem. Dobrze byłoby gdyby nic o tym nie wiedział, ale jeśli nie dowie się tego ode mnie tylko od kogoś innego to, nawet nie chcę myśleć co będzie.
Zobaczyłam jak Przemek wchodzi do kuchni. Nie wyglądał za dobrze, pewnie też się nie czuł się najlepiej. Wchodząc rzucił tylko "cześć" , po czym usiadł przy stole. Wstałam i podałam mu kawę, tak na pobudkę. Nie chciałam atakować go tak od razu. Muszę się zastanowić jak to zrobić, miałam na to czas i gdy już wiedziałam, wszedł on i cały monolog szlak trafił. Dobra! Raz kozie śmierć!
- Musimy porozmawiać. - spojrzał na mnie przez krótką chwilę.
- Wiem. - wychrypiał.
- To co powiedziałeś wczoraj - zatrzymałam się - Nawet nie wiem jak mam o to zapytać.
- Powiedziałem to poważnie, zakochałem się w tobie. - upił łyk kawy.
Powiedział to jakby tak normalnie. Jak gdyby mówił, że zapomniał kupić mleko w sklepie.
Wstałam i podeszłam do okna. Oparłam się dłońmi o blat i zaczęłam zastanawiać się nad słowami wypowiedzianymi przez chłopaka.
- To nie możliwe - przerwałam ciszę - Przecież..ja cię traktuje jak brata.
- Ale ja - odwróciłam się w jego stronę - Nie traktuję cię jak siostrę. Nic na to nie poradzę, że jesteś dla mnie kimś ważnym.
- Ja jestem z Filipem i to jego kocham. - spojrzałam mu w oczy.
- Przecież on cię zdradził - powiedział - Zapomniałaś już? Nie pamiętasz jak cierpiałaś przez niego? Jak płakałaś nocami, po tym co zrobił?
- Po pierwsze, nie zdradził mnie, a po drugie nie rozmawiamy o nim tylko o tobie.
- Julka, do cholery nie widzisz, że na prawdę mi na tobie zależy? - zapytał ostro.
- Ja nic do ciebie nie czuje i nic na to nie poradzę. - usiadłam.
- A to , że się całowaliśmy. Nic dla ciebie nie znaczyło ? - przełknęłam ślinę, wiedziałam, że mnie o to zapyta.
- Nie - szepnęłam - To była chwila słabości, to nie powinno mieć miejsca. Ja nie chciałam , wiem jak to wygląda , teraz na pewno myślisz, że wykorzystałam cię - spojrzałam ukradkiem na niego - Nie było tak. Przepraszam, jeśli zrobiłam ci nadzieję. Zależy mi na tobie, ale jak na bracie. Tylko. Przepraszam.
- Dalej chcesz być z nim? - nie powiedziałam nic, bałam się rozpłakać - Wszystko jasne.
Nie powiedział nic, po prostu wyszedł. Nie miałam już siły, z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Nie mogłam ich opanować, to tak bardzo bolało. Chciałam z nim spokojnie porozmawiać, ale to i tak nic z tego. Próbowałam mu jak najdelikatniej mogłam powiedzieć, że nic do niego nie czuję, oczywiście nie wyszło. Nie chcę stracić Przemka, jest dla mnie ważny. Przecież nie mam tak bliskiej osoby jak on, teraz to już koniec. Nie chce mnie znać.
Nie mogłam zostać w kuchni. Gdyby pani Amelia przyszła i zobaczyła mnie w takim stanie od razu pytałaby co się stało. A ja nie chce o tym rozmawiać. Weszłam do pokoju i od razu położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą. Chciałam zasnąć i obudzić się jak wszystko już będzie dobrze. Ostatnimi czasy wszystko się pieprzy. Wszystko! Nie mam już na nic siły, to mnie przerasta. Łzy ani przez chwilę nie przestały mi lecieć, z każdą chwilą było ich coraz więcej i więcej. Od tego wszystkiego zaczęła mnie strasznie boleć głowa. Starałam się nie zasnąć, ale nie było to latwe. Powoli zaczęłam odpływać w krainę Morfeusza.


Obudziłam się wieczorem. Za oknem zaczęło robić się już ciemno. Usiadłam i przetarłam oczy, żeby zobaczyć która jest godzina. Dochodziła 21, przypomniało mi się całe zajście rano. Nie chciało mi się płakać, a raczej nie miałam już czym. Wylałam z siebie wszystkie łzy.
Zeszłam na dół i zobaczyłam, że jestem w domu sama. Pani Amelia na pewno wróciła już dawno do domu. Na stole leżała karteczka od gosposi. Zostawiła mi kolację, ale nie mam apetytu. Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Podeszłam w tamtą stronę i zobaczyłam rodziców z bagażami.
- Część kochanie - powiedziała mama - Obudziliśmy cię?
- Nie, co wy tu robicie?
- Mieszkamy córeczko - zaśmiał się tato - A tak poważnie, to podpisaliśmy już kontrakt i wróciliśmy wcześniej.
- Na ile? - zawsze to pytanie im zadaje.
- Za kilka dni musimy znowu wyjechać. - wtrąciła mama.
- Przy okazji będziemy mieli czas dla siebie. - uśmiechnął się tato.
- Fajnie, że jesteście - uśmiechnęłam się - Ja już pójdę spać, jestem zmęczona. Dobranoc.
- Dobranoc kochanie.
Cieszę się, że rodzice pomyśleli o spędzeniu czasu ze mną, skoro przyjechali na kilka dni. Mam nadzieję, że nie dowiedzą się o tym co miało miejsce w ostatnim czasie. Jakoś nie miałabym ochoty opowiadać im wszystko. Tylko co teraz będzie? Czy Przemek zrezygnuje z pracy? A może jednak nie? Nie chodzi mi o to, że będzie trzeba szukać nowego kierowcy, tylko nie chce żeby odchodził. Przez ten czas zżyłam się z nim, ale jeśli będzie chciał odejść nie będę mogła go zatrzymać.


[ Oczami Przemka]


Co ja sobie myślałem, że powiem jej co do niej czuję, a ona rzuci mi się w ramiona. Wszystko spiętrzyłem. Gdybym powiedział jej wcześniej, to może wszystko potoczyłoby się inaczej. Może byłaby jakaś szansa żeby spróbować. Gdy powiedziała, że go kocha i chce być z nim zabolało, bardzo. Ale jeszcze bardziej gdy powiedziała o pocałunku, że nic dla niej nie znaczył i był błędem. Przecież ona nie pocieszyła się mną, ja sam tego chciałem. Czułem też, że ona sama tego chce. Wtedy mogła mnie odepchnąć, ale..nie zrobiła tego. Dziś dostałem od niej kubeł zimnej wody, nie dam rady już widywać jej tak jakby nic się nie stało. Będę musiał odejść. Zadzwonie jutro do jej ojca i poproszę o spotkanie jak będzie w domu. Inaczej sobie tego nie wyobrażam, za bardzo by mnie to bolało. Patrzenie na nią i tego dupka.
Cały czas wydzwania do mnie Wojtas. Nie rozumie, że nie mam nastroju do picia. Nie chce mi się patrzeć na niego, jak obściskuje się z tymi dmuchanymi blond lalami. Może gdybym poszedł i się trochę zabawił to wyszłoby mi to na dobre? Kurwa! Co ja gadam?! Nie szukam nikogo na jedną noc! To wszystko jest pojebane.


niedziela, 27 września 2015

Tylko Ty cz.4

Marcelina obudziła się około południa. Zdziwiła się, że tak długo spała, przecież jej brat mógł w każdej chwili wejść do jej pokoju i ją obudzić, tak jak za dawnych czasów. Nie rozbił tego, może chciał, aby kobieta pospała sobie dłużej.
Alan właśnie stał w kuchni przy blacie i dopijał kawę. Zobaczył wchodząca do pomieszczenia siostrę, była uśmiechnięta od ucha do ucha. Przyjrzał się jej uważnie. Była ubrana bardzo ładnie, miała na sobie szare spodnie oraz biała koszulę z ćwiekami na kołnierzyku oraz ramionach. Kremowa marynarka i tego samego koloru baleriny, wszystko idealnie dopełniał delikatny makijaż. Marcela podeszła do szafki i wyjęła z niej kawę. Wstawiła wodę i odebrała kubek który podał jej mężczyzna.
- Jak się spało? - zapytał kobietę.
- Bardzo dobrze - uśmiechnęła się - Wychodzisz gdzieś?
- Skąd ten pomysł? - uniósł brew do góry.
- Po tym jak wyglądasz - wskazała na niego łyżeczka - Koszula? Umówiłeś się z kimś?
- Nie - zaśmiał się - Kolega poprosił mnie, żebym gdzieś z nim pojechał, więc wypada dobrze wyglądać.
- Co to za kolega?- zapytała zalewając wrzątkiem kawę.
- Nikodem. - Alan czekał na reakcję siostry.
- W takim razie, bawcie się dobrze. - zabrała napój i z uśmiechem opuściła kuchnię. Alan wstawił pusty kubek do zlewu. Poszedł do pokoju siostry i poinformował, że wychodzi. Zostawił klucze od domu, gdyby kobieta miała zamiar gdzieś wyjść.
Marcela siedziała na łóżku z laptopem i piła kawę. Przypomniała sobie o koledze brata. Marcela i Nikodem byli ze sobą przez 4 lata. Poznali się w gimnazjum, kobieta była poznała Nikodema przez swojego brata. Często przebywali u nich w domu, Marcela od razu wpadła w oko chłopakowi. Zawsze gdy był z Alanem pytał o jego siostrę. Sama dziewczyna zaczęła coraz więcej czasu poświęcać bratu, tylko po to aby dowiedzieć się czegoś więcej. Chłopak zakochał się w siostrze swojego przyjaciela, jednak ten nie miał nic przeciwko temu. Marcela i Nikodem zostawi parą, układało im się dobrze. Wiadomo zdarzały się kłótnie, ale w każdym związku muszą zdarzyć się nieporozumienia. Pokonanie ich pokazuje tak naprawdę ile dla siebie znaczą. Niestety po tylu pięknych chwilach spędzonych ze sobą rozstali się.
Rozstanie miało związek z wyjazdem kobiety za granicę, właśnie do Nowego Yorku. Nikodem pragnął, aby marzenia jego ukochanej się spełniły, niestety musieli przez to się rozstać. Doskonale wiedzieli, że związek na odległość nie ma najmniejszego sensu. Widywaliby się tylko kilka dni, a później rozstali na kilka miesięcy. Nie chcieli tego, chodź nie mieli innego wyjścia. Mężczyzna chodź bardzo chciał z nią jechać, nie mógł. Marcela nie miała do niego o to żalu, nie oczekiwała, iż chłopak zostawi wszystko i wyjedzie z nią. Przed wyjazdem oboje bardzo cierpieli, nie mogli uwierzyć w to co się działo. Każde z nich chciało i miało nadzieję, że ta druga osoba ułoży sobie życie na nowo.
Kobieta zabrała pusty kube i zeszła na dół. Stała w kuchni i wyglądała przez okno, zobaczyła swoją mamę zbliżającą się do domu. Z pewnością była na zakupach, w obu dłoniach miała torby. Dziewczyna wyszła przed dom, matka kobiety widząc jak uśmiechnęła się.
- Daj mamo - podeszła i wzięła zakupy - Pomogę Ci.
- Dziękuje kochanie. - pogładziła córkę po policzku.
- Przecież lodówka jest pełna, nie musiałaś robić zapasów - odstawiła je na stół - Chyba, że gdzieś wyjeżdżacie z tatą.
- Nie, nigdzie nie wyjeżdżamy.
- Czyli ktoś do nas przychodzi na kolację. Zgadłam? - oparła się o blat.
- Tak - usiadła przy stole - Zrobisz mi herbatę?
- Pewnie - odwróciła się - A kto przychodzi?
- Nasi sąsiedzi - spojrzała na Marcele - Nikodem i jego rodzice dokładniej.
Gdy tylko usłyszała jego imię, serce mało nie wyskoczyło jej z piersi. Na jej ustach malował się delikatny , a zarazem ciepły uśmiech. Dokończyła herbatę i podała ją matce, zajęła miejsce obok niej.
- Dawno ich nie widziałam - spojrzała na matkę - Miło, że wpadną.
Kobieta po krótkiej rozmowie z matką postanowiłam pójść na spacer. Poszła do swojego pokoju i zabrała z niego marynarkę, którą włożyła.
Wyszła z domu. Szła chodnikiem i zastanawiała się jak zareaguje na jej widok Nikodem. Ona sama czuła się dziwnie, gdy tylko usłyszała jego imię, serce mało nie wyskoczyło jej z piersi. Na samą myśl o nim na twarzy Marceliny pojawiał się uśmiech. W parku usiadła na ławce, niedaleko jeziora. Patrzyła przed siebie, zobaczyła dwójkę bawiących się dzieci, chłopca i dziewczynkę. Myślała nad tym, jak to by było gdyby miała dzieci. Razem z Ksawerym kiedyś o tym rozmawiali, mężczyzna mówił jak bardzo marzy o dzieciach. Kobieta była szczęśliwa z tego powodu, każda kobieta marzy o kimś takim. Jednak już nigdy nie będzie ich miała z Ksawerym.
Pani Lidia krzątała się po kuchni, zastanawiając czy wszytko jest przygotowane. Jej mąż próbował ją uspokoić, jednak na noc się to nie zdało. Denerwowała się dzisiejszym wieczorem chciała, aby kolacja była udana. Do kuchni weszła uśmiechnięta Marcelina, ojciec spojrzał na nią z ulgą.
- Córeczko pomóż mi - podszedł do niej - Twoja mama nie wieży mi, że wszytko jest dopięte na ostatni guzik.
- Mamo - podeszła do kobiety i złapała ją za dłonie - Nie masz się czym denerwować, naprawdę, wszystko jest idealne.
- Mam wrażenie, że czegoś brakuje. - rozglądała niepewnie.
- Kochanie - podszedł mężczyzna - Nie denerwuj się, twoja córka ma rację, wszystko jest dobrze.
- Dobrze, że was mam. - odezwała się Lidia.
- Ja też. - wtrąciła Marcela.
Ojciec stanął pomiędzy Marcelą a jej mamą i objął kobiety. Stali we trójkę w kuchni i tulili się do siebie. W tym samym czasie w kuchni pojawił się Alan. Stanął w wejściu i patrzył na rodzinę, uśmiechnął się sam do siebie.
- Takie czułości w kuchni - rozłożył ręce - Na dodatek beze mnie.
- Chodź do nas. - wyciągnęła do niego rękę siostra.
Alan podszedł do wszystkich. Objął siostrę i matkę mocno do siebie tuląc. Czuł, że jego siostra jest tak samo szczęśliwsza jak on. W sumie to wszyscy byli szczęśliwi. Państwo Lipińscy byli szczęśliwi, że mają przy sobie dzieci i są razem.
Stali tak kilka minut, gdy nie usłyszeli dzwonka do drzwi. Wiedzieli, że goście przyszli. Alan razem z ojcem wyszli z kuchni i poszli przywitać gości. Natomiast obie kobiety dokańczały dania, nie zajęło im to dużo czasu.
Pani Lidia usłyszałam wołanie męża, razem z córką udała się do salonu gdzie czekali goście.
Marcela wchodząc do pomieszczenia poczuła na sobie wzrok wszystkich zebranych, a najbardziej Nikodema.
- Marcelinko - usłyszała zadowolony głos pani Marianny - Jak dobrze cię widzieć.
- Panią również. - uśmiechnęła się i przywitała z kobietą uściskiem.
- Dzień dobry panie Janku. - podeszła do ojca Nikodema.
- Witam - uśmiechnął się - Wypiękniałaś.
- Dziękuje.
Podeszła do Nikodema, który od początku bacznie ją obserwował. Nie spuszczał z niej wzroku, wpatrywał się w nią, jakby widział ją pierwszy raz w swoim życiu.
- Część Nikodem - odezwała się pierwsza - Dobrze cię widzieć.
- Marcela - szepnął - Ciebie też, miło widzieć, nawet bardzo.
Mężczyzna chciał coś jeszcze powiedzieć, ale przeszkodziła mu matka dziewczyny. Cała siódemka udała się do jadalni i zasiadła do stołu. Nikodem usiadł obok Alan, dzięki czemu miał możliwość przez cały wieczór wpatrywać się w dawną miłość. Właściwie to , dalej czuł coś do tej wspaniałej kobiety. Gdy Marcelina wyjechała, nie chciał być z nikim. Cały czas miał nadzieję, że wróci i znowu będą razem. Tak się jednak nie stało. Któregoś dnia zobaczył dziewczynę z innym mężczyzną, później jak się okazało był to jej partner. Dowiedział się o tym od Alana, wypytał go dyskretnie o wszystko.
Po skończonej kolacji Marcela zaprosiła wszystkich do salonu na ciepłą herbatę. Stała w kuchni oparta o blat i patrzyła w okno. Na zewnątrz było coraz ciemniej, uwielbiała wieczorami chodzić na spacery. Co wieczór Nikodem zabierał ją do parku. Idąc ścieżkami trzymali się za ręce i rozmawiali o różnych rzeczach. O ważnych i mało ważnych rzeczach, tak po prostu.
Zaniosła ciepłe napoje i podała wszystkim. Wróciła do kuchni. Zobaczyła Nikodema stojącego w przejściu, patrzył na nią przez cały czas.  Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się do niego, odwzajemnił gest.
- Masz ochotę na spacer? - wypalił.
- Chętnie.
Wyszli z domu niezauważeni. Może jedynie Alan zobaczył jak wychodzą razem, jednak żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Szli przez park ramię w ramię. Od czasu do czasu spojrzeli na siebie i wymienili uśmiechami. Na niebie było widać księżyc w pełni. Doszli do parku, niedaleko znajdował się staw, podeszli bliżej. Usiedli na ławce i zaczęli rozmawiać, tak jakby Marcela nigdy nie wyjechała. Rozmawiali o sobie i o tym co robią, ogólnie o życiu.
Kobieta wstała i podeszła do jeziora. Patrzyła na oświetloną przez księżyc wodę, wiatr rozwiewał jej włosy, przy czym delikatnie wywoływał u niej dreszcz. Poczuła ręce mężczyzny. Nikodem widział, że jest jej zimno. Zdjął marynarkę i założył na jej ramiona, po czym przysunął się do niej i przytulił do siebie. Kobieta nie odsunęła się od niego, tylko jeszcze bardziej wtuliła w silne ramiona mężczyzny. On uśmiechnął się, gdy poczuł bliżej siebie jej ciało.
- Brakowało mi ciebie - szepnął jej do ucha - Bardzo.
- Mi też.
Zamknęła oczy. Wreszcie poczuła się szczęśliwa, miała przy sobie swoją dawną miłość. Gdy tylko pierwszy raz od przyjazdu usłyszała jego imię, jej serce mało nie wyskoczyło z piersi. Te motyle w brzuchu i uśmiech który sam wskakiwał na jej usta. Czegoś takiego nie czuła nawet przy Ksawery, może dlatego, że Nikoś był jej pierwszą miłością.


Prawdziwy przyjaciel XXI

Po wyjściu, a raczej wybiegnięciu z kawiarni od razu poszłam do domu. Byłam wściekła na Tymka. Jak mógł mnie tak okłamać?! Miał być on i jeszcze jego koledzy, a jakoś ich nie widziałam tam. Przecież gdyby mi powiedział, że będzie z nią sam to był mu za to nic nie zrobiła. Oczywiście zastanawiałabym się co teraz robią, gdzie są i takie tam różne. Ale nie! Wolał mnie okłamać. Nie rozumiem czy jestem, aż taka zła żeby musiał mnie okłamywać. Znamy się już długi czas i nie miałam pojęcia, że może mnie oszukać.
Weszłam do domu i od razu skierowałam się do kuchni. Zobaczyłam tam mamę i tatę, byli uśmiechnięci od ucha do ucha. Aż na mojej twarzy pojawił się uśmiech, przynajmniej im się układa. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio się kłócili, to dobrze. Gdy tylko przypomniałam sobie widok z kawiarni znowu byłam zła, a raczej wściekła. Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej wodę, a następnie szklankę z szafki. Nalałam sobie napoju i wypiłam za jednym zamachem.
- Cześć kochanie - uśmiechnął się tato  - Jak w szkole?
- Dobrze. - odstawiłam szklankę.
- Coś się stało? - wypaliła mama - Jesteś zdenerwowana.
- Mam do was prośbę - spojrzałam na obydwoje - Gdyby Tymon tu przyszedł i pytał czy jestem w domu, to powiedźcie , że nie.
- Dlaczego? Pokłóciliście się? - dopytywała mama.
- Tak. 
- Jeśli tak chcesz to dobrze. 
- Dziękuję. - dałam im po buziaku  i wyszłam.

[ Oczami Tymona]

Gdy Majka wybiegła z kawiarni, nie wiedziałem co mam zrobić. Przecież to wyglądało jednoznacznie, ale to nie jest prawda. Akurat w tym czasie Iza złapała mnie za dłoń, chciałem ją zabrać tylko, że moja dziewczyny wychwyciła ten moment. Debil! Debil!
Dlaczego chłopaki zostawili mnie samego z nią? Teraz pomyśli, że ją okłamałem, ale nie jest tak. Szybko wstałem od stolika i podszedłem do tego przy którym siedział Sebek. Ciekawe co tu robili?
- Siema Tymon - usłyszałem jego głos - Co tu robisz?
- Mógłbym Cię zapytać o to samo. - odpowiedziałem.
- Majka mówiła, że nie mogłeś się z nią dziś spotkać, więc wyciągnąłem ją na ciastko żeby się rozchmurzyła - pokazał na kubek kawy - Ale ona wybiegła i nie wiem dlaczego.
- Mówiła Ci dlaczego nie możemy się spotkać?
- Tak. A co?
- No właśnie - przeczesałem włosy palcami - Iza - dyskretnie skierowałem na nią głową - Złapała mnie za rękę, akurat w tym czasie, mała się spojrzała i wiesz jak to odebrała. - pokiwał głową.
- Maja wspominała, że sam nie będziesz pokazywał jej miasta. 
- No tak, tylko chłopaki musieli już iść i mnie wkopali. - spojrzałem na kolegę.
- Dobra chodź, musisz ją przeprosić. - wstał.
Sebastian poszedł zapłacić rachunek i zaraz miał wrócić. W tym czasie podszedłem do Izy i chciałem jej wytłumaczyć, że ja już więcej nie będę jej przewodnikiem. Ale to jak grochem o ścianę. Cały czas pytała dlaczego, przecież nie muszę jej tego mówić.
- To co  spadamy? - zapytał Sebo.
- Tymek dokąd idziesz? - usłyszałem Izę.
- Mówiłem, że to nie Twoja sprawa! Cześć.
Wyszliśmy z kawiarni. Wiem, że zachowałem się jak świnia wobec Izki, ale dla mnie teraz najważniejsza jest Majka i to czy da mi się wytłumaczyć. Przecież jeszcze niedawno to jak jak ten ostatni kretyn naskoczyłem na nią, gdy rozmawiała z Arturem. Tylko ona trzymała między nimi bezpieczną odległość.
 Dzwoniłem do niej kilkadziesiąt razy i nie odbiera. Zostało mi jeszcze jedno miejsce, jej dom. Musze iść do jej domu, na pewno tam ją zastanę. Tylko czy jej rodzice zechcą mnie do niej wpuścić. Jak nie zaryzykuje to się nie dowiem. Sebastian musiał zwijać się do domu, nie zatrzymywałem go.  Sam muszę porozmawiać z Majką.
Podszedłem do drzwi zapukałem. Wyczekiwałem, aż ktoś otworzy. Usłyszałem kroki po drugiej stronie. Miałem wrażenie, że serce to mi wyskoczy. Drzwi się otworzyły i przede mną stanęła mama mojej małej.
- Dzień dobry - skinąłem głową - Jest Maja w domu?
- Dzień dobry - uśmiechnęła się - Nie, nie ma jej i nie wiem kiedy będzie. Może coś przekazać?
- Nie, dziękuję. Do widzenia.

[ Oczami Majki]

Leże tak już w swoim pokoju odkąd wróciłam. Dalej jestem zła na Tymona i to trochę boli. Okłamał mnie, a przecież mówił, że nigdy tego nie zrobi. Co chwilę słyszę jak do mnie wydzwania lub pisze wiadomości. Nie mam najmniejszego zamiaru mu odpisać. Niech dzwoni sobie do tej całej Izy. Sebastian też próbował się ze mną skontaktować, tylko ja nie chcę rozmawiać z nikim. Pewnie poczuł się, gdy tak wybiegłam bez słowa. Jutro go za to przeproszę.
- Cześć - otworzyły się drzwi - Mogę?
- Tak wchodź. - usiadłam na łóżku,
- Co tam? 
Opowiedziałam przyjaciółce wszystko. Gdy słyszała każdy nowy szczegół myślałam, że oczy wypadną jej z głowy. Po jej minie widziałam, że nie spodziewała się tego po Tymonie, tak samo jak ja.
- Był u Ciebie? 
- Tak - kiwnęła głową - Ale rodzice powiedzieli, że mnie nie ma. Poprosiłam ich o to.
- Dlaczego nie powiedział Ci prawdy. Przecież nie zerwałabyś z nim z tego powodu.
- Też się nad tym zastanawiam.
- Wiesz, że będziesz musiała z nim porozmawiać o tym. - dotknęła mojej dłoni.
- Wiem, tylko znając mnie będę to odwlekać - przewróciła oczami - Nie rób tak.- rzuciłam w nią poduszką.
- Dobrze - odrzuciła ją - Będę się już zbierać.
Odprowadziłam Melkę do drzwi i wróciłam do pokoju. Chciałam się przygotować na jutro do szkoły, głównie muszę wytłumaczyć swoje zachowanie Sebastianowi.
Zabrałam kilka rzeczy i poszłam pod prysznic.

                                                                              ***

Chodzę z Melką po korytarzu szkolnym już od rana. Na każdej przerwie staram się znaleźć Bastka, ale go nie ma, tak jakby rozpłynął się w powietrzu. Na lekcjach jest, zadzwoni dzwonek i ślad po nim zanika. Mam wrażenie, że mnie unika. Tylko pytanie dlaczego to robi? I czy tak jest?
Siedzę na lekcji i nie mogę się skupić. Przyjaciel siedzi niedaleko mnie, mogłabym z nim porozmawiać, jednak nie sądzę żeby to nie udało. Wyjęła telefon i wyskrobałam do niego wiadomość. Spojrzałam w jego stronę, odczytał. Poprosiłam go o chwilę rozmowy po skończonych lekcjach , mamy się spotkać w szatni, jeżeli go nie będzie to zwariuję.
Wyszłam z klasy, a razem ze mną Melka, powiedziałam, że nie musi czekać. Pożegnałam się z nią i ruszyłam w miejsce gdzie mam porozmawiać z nim. Będąc na miejscu rozglądam się i nigdzie go nie ma. Chyba naprawdę jest zły na mnie, że  wczoraj go zostawiłam bez słowa. Prosiłam tylko o chwilę rozmowy, najwyraźniej  on nie ma na to ochoty. Usiadłam na ławkę, chciałam posiedzieć sama tak bez nikogo i poczekać, może jeszcze przyjdzie. Siedziałam i siedziałam i nic! Nie było go. Wstałam zabierając swoje rzeczy, już chciałam wyjść kiedy wpadłam na kogoś.
- Przepraszam, nie zauważyłam cię. - tłumaczyłam.
- Idziesz gdzieś? - podniosłam głowę - Myślałem, że chcesz ze mną porozmawiać o czymś. - uśmiechnął się do mnie.
- Bo chcę, ale myślałam, że.. - zamilkłam - Przepraszam, wczoraj wybiegłam bez słowa, ale zobaczyłam w kawiarni...
- Wiem - przerwał mi - Rozmawiałem z nim i powiedział wszystko. Rozumiem.
- Czyli nie jesteś zły? - zmrużyłam oczy.
- Nie.
Ze szkoły wyszłam w o wiele lepszym humorze. Obok mnie maszerował przyjaciel, uśmiech z mojej twarzy nie schodził mi do czasu. Przy wyjściu z terenu szkoły zobaczyłam Tymona. Stał i patrzył w naszym kierunku, spojrzałam w bok na Bastka. Po jego minie wiedziałam, że zaraz się wycofa do szkoły pod błahym pretekstem zapomnienia czegoś. I tak się stało. Zostałam sama z chłopakiem. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam przed siebie, jakby nigdy nic. Byłam coraz bliżej i bliżej, patrzyłam przed siebie i ignorowałam obecność Tymona. Wiedziałam, że go to bardzo dotknęło, jednakże nie przejmowałam się tym. Minęło go, wiedziałam, że nie odpuścił i szedł za mną. Złapał mnie za rękę i odwrócił przodem do siebie.
- Porozmawiaj ze mną. - zabrałam dłoń.
- Po co? - starałam się nie okazywać złości - Jeśli chcesz porozmawiać to idź do Izy, na pewno cię wysłucha.
- Wczoraj to co zobaczyłaś, to nie było tak.
- A jak? - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Chłopaki musieli już iść, więc na mnie padło żeby oprowadził jeszcze Izę - przysunął się - Gdy się spojrzałaś złapała mnie za dłoń, chciałem ją zabrać i zrobiłem to jak tylko zobaczyłem cię.
- To dlaczego nie odprowadziłeś jej do domu, gdy twoi koledzy już musieli iść? - dopytywałam.
- Chciała wstąpić jeszcze na kawę i nic więcej - zbliżył się, a ja cofnęłam - Już więcej nie będę jej pokazywał miasta. Obiecuję.
Tymon w mgnieniu oka złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie, mocno tuląc. Dalej byłam na niego zła, chciałam żeby mnie puścił, ale to na noc. Robiłam wszystko co mogłam, kontem oka widziałam, iż bawi go to co chcę zrobić. Dałam sobie spokój i stałam ze spuszczonymi rękoma w dół, nie zamierzałam się do niego przytulać.
- Jesteś głupi. - zaśmiał się.
- Ja ciebie też kocham maleństwo - pocałował mnie w czoło - Mam nadzieję, że spędzimy resztę dnia ze sobą? - nic nie odpowiedziałam tylko wzruszyłam ramionami - A jeśli nie chcesz to idę do Izki. - ruszył w przeciwną stronę
- Nawet nie próbuj - złapałam go za rękę - Ty jesteś mój i lepiej zapamiętaj to.
Cmoknęłam Tymona w usta, w tym czasie doszedł do nas Sebek z wielkim bananem na twarzy. Chłopaki przybili sobie piątkę i spojrzeli na siebie podejrzanie.
- Świnie - uderzyłam obu w ramię - Mieliście to zaplanowane od początku.
- My - zapytał się głupio kolega - No coś ty.
- Dobra, niech wam będzie. Idziemy coś zjeść, umieram z głodu.
- Stary - odezwał się Tymek - Zobacz kogo ja sobie wybrałem. Przecież jak ona będzie tak jadła to ja zbankrutuję.

środa, 23 września 2015

Prawdziwy przyjaciel XX

- Wejdziesz? Czy musisz już uciekać? - zapytałam.
- A masz jakąś ciekawą dla mnie propozycję ? - szepnął mi do ucha.
- Mhm..- zamruczałam - Zrobisz kolację i posprzątasz po niej.
- Ehh...w co ja się wpakowałem. - udał smutnego.
- Widziały gały co brały. - pokazałam mu język i ruszyłam do drzwi.
- Ja doskonale wiem co brałem i nie żałuję - położył swoją dłoń na moim pośladku - Mmm..
- Ej..- zatrzymałam się - Łapki przy sobie.
- A co ja poradzę, że mnie tak pociągasz? - uśmiechnął się figlarnie - I to bardzo.
- Zboczuch.
Tymek zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę w stronę domu. Od razu skierowaliśmy się do kuchni i zabraliśmy za robienie kolacji. Dość wczesnej, ale nam to nie przeszkadzało. Świetnie się przy tym bawiliśmy. O dziwo Tymon bardzo dobrze gotuje, czym mnie bardzo zaskoczył.
Po skończonej kolacji siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy film. Nie za bardzo nas to interesowało, ale to był pretekst do tego, żebym mogła spędzić więcej czasu z moim chłopakiem. Poczułam wibracje telefonu, tylko to nie był mój. Tymon wyją komórkę z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz, dzwoniła do niego jakąś Iza. Nie odebrał tylko się rozłączył i odłożył telefon. Byłam ciekawa kim jest ta dziewczyna.
- Dlaczego nie odebrałeś? - zapytałam cały czas wpatrując się w ekran.
- Nie będę odbierał, przecież jestem z Tobą i dla innych mnie nie ma. - pocałował mnie w głowę.
- Zapewne ta cała Iza miała do Ciebie ważną sprawę.- powiedziałam z kpiną w głosie.
- Mała - spojrzał na mnie - Czy Ty jesteś zazdrosna?
- Nie kurwa, wcale. - wstałam i poszłam do kuchni.
- Nie złość się - podszedł do mnie - To tylko koleżanka.
- Jasne. - chciałam wyjść z pomieszczenia, ale chłopak podniósł mnie i posadził na blacie.
- Złośnico, spójrz na mnie - zrobiłam to - Kocham Cię i żadna inna się dla mnie nie liczy. To tylko koleżanka.
- Wcześniej nie wiedziałam, że jest ktoś taki w twojej klasie.
- Ona jest nowa, nie dawno się przeprowadziła i tyle.
- Muszę iść się uczyć. - chciałam zostać sama.
Tymon nic nie odpowiedział, tylko wziął mnie na ręce i zaczął się kierować do mojego pokoju. Nie wiedziałam co kombinuje, po nim zawsze można się spodziewać wszystkiego. Weszliśmy do środka, chłopak położył mnie na łóżku, a sam ułożyć się obok i mocno do siebie przytulił. Chciałam się podnieść, ale jego rękę uniemożliwiała mi to.
- Tymon - spojrzał na mnie - Muszę się uczyć.
- Ja nigdzie nie idę, do póki nie przestaniesz się n mnie złościć.- powiedział pewnie.
- Nie jestem zła. - burknęłam.
- Od kłamstwa nos Ci rośnie.- przysunął mnie jeszcze bliżej siebie.
- Dobra - westchnęłam - Jestem o Ciebie zazdrosna. To takie dziwne?
- Nie, wtedy wiem jak bardzo mnie kochasz - uśmiechnął się - Ale nie masz powodu żeby być zła lub zazdrosna. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - pomalowałam go.
Chłopak odwzajemnił pocałunek, który przerodził się w bardziej namiętny. Położył się na mnie nie przestając całować. Podobało mi się to, ale wiedziałam do czego może dojść. Jednak nie zwracałam na to zbytniej uwagi. Tymon delikatnie podwinął moją koszulkę i zaczął gładzić mój brzuch. Zjechał swoimi ustami na moją szyję, a z moich ust wydostał się cichy jęk. Znowu powrócił do moich warg. Jego dłonie zaczęły wędrować coraz wyżej i wyżej. Odsunęłam go od siebie.
- Nie chcę.- spuściłam wzrok.
- Przepraszam, zagalopowałem się.
- Ja nigdy wcześniej tego nie.. - zaczerwieniłam się i dalej wpatrywałam w dół.
- Kochanie - złapał mój podbródek i skierował w górę, żebym spojrzała mu w oczy - Wiem o tym i nie chce Cię zmuszać.
- A nie jesteś zły? - spytałam niepewnie.
- Myszko - pocałował mnie - Nigdy nie będę za to na Ciebie zły.
Teraz to ja go pocałowałam. Przytuliłam się do niego i siedzieliśmy tak jeszcze jakiś czas. Cieszyłam się, że mam takiego chłopaka. Tymon niestety musiał już iść. Niechętnie się z nim pożegnałam i poszłam do pokoju.


I znowu ranek. Jak to się dzieję, że tylko zamknę oczy i otworzę je to jest już ranek. Ale co zrobić? Dziś o dziwo nie miałam dylematu co na siebie założyć. Zanim jeszcze wstałam wiedziałam w co wskoczę. Wychlapałam się z łóżka i popędziłam do łazienki. Wykonałam poranną rutynę i wróciłam do pokoju.
Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej szare leginsy z czarnymi wstawka na kolanach. Do tego biała koszulka z rękawkiem i czarnym nadrukiem " BAD ", jeszcze delikatny makijaż i włosy związane w wysoką kitkę. Byłam zachwycona efektem.
Zabrałam torbę do której wrzuciłam słuchawki i telefon. Zeszłam na dół, założyłam czerwone trampki i wyszłam z domu.
Idąc na przystanek pomyślałam, żeby zadzwonić do Tymka i zapytać czy się dziś spotkamy. Na pewno nie odmówi.
# Halo?
# Hej kochanie. - uśmiechnęłam się.
# Hej piękna. Co tam? - miał wesoły głos.
# Pomyślałam, że dziś po szkole wyskoczymy na pizze albo coś innego ?
# Malutka nie mogę, po szkole obiecałem Izie, że pokaże jej z chłopakami trochę miasta. - aż mną zatrzęsło ze zdenerwowania.
# A chłopaki sami nie mogą? - chciałam go namówić.
# Kotku obiecałem już. Na prawdę nie mogę, nie gniewaj się. - zrobiło mi się smutno.
# Rozumiem.
# Kocham Cię robaczku. Pa. - rozłączyłam się.

Schowałam telefon do kieszeni kurtki i poszła na przystanek. Akurat gdy byłam niedaleko nadjeżdżał autobus, więc od razu wsiadłam i ruszyliśmy. Niestety Melka będzie w szkole dopiero po drugiej lekcji, czyli nie będę mogła z nią o tym pogadać. W autobusie cały czas myślałam o tym, że Tymon spędzi cały dzień z tą całą Izą. Nie to, żebym mu nie ufała, ufam i to bardzo. Po prostu nie chcę żeby był z nią dziś i kiedykolwiek. Pomimo tego, że są z nim jego koledzy to i tak się obawiam, a raczej jestem zazdrosna. Teraz wiem  jak się czuł Tymon kiedy widział mnie z Arturem. Jedynie on jest przeszłością nic już dla mnie nie znaczy.
Wysiadłam przed szkołą i ruszyłam do środka. Szłam po placu nie patrząc przed siebie. Miałam w nosie czy na kogoś wpadnę. Nie wiem jak przetrwam ten dzień. Cały czas w głowie będę miała tylko jedną myśl. Co ja mam zrobić?
Weszłam do szatni i zdjęłam kurtkę. Usiadłam na ławkę i czekałam na dzwonek, przynajmniej tu miałam ciszę i spokój. Nie na długo jak widać. Do pomieszczenia wparowały inne osoby i nici z mojego spokoju. Wzięła torbę i ruszyłam przed klasę. Dodatkowo dziś była pierwsza hista z najgorszą nauczycielką jaka może być w tej szkole.
- Cześć mała. - usłyszałam radosny głos Sebastiana.
- Cześć. - burknęłam.
- Oho... widzę, że nie masz dziś humoru - spojrzałam na niego morderczym spojrzeniem - Co jest?
- Nic.
- Ta jasne, a ja jestem brzydki i łysy. - zakpił sobie.
- Bo jesteś. - rzuciłam.
- Mów co się dzieje. - drążył temat.
- O dzwonek lekcja się zaczęła, muszę lecieć. - i pobiegłam do klasy.
Sebastian miał ze mną tą samą i inne lekcje, ale wiedział, że na nich nic mu nie powiem. Pozostaje jedynie chować się przed nim na przerwach, bo nie da mi spokoju. Pierwsza lekcja i przerwa minęły dobrze, na szczęście udało mi się uniknąć  Seby. Długo tak nie dam rady, przecież nie będę na przerwach siedziała w łazience. To nic i tak nie da, gdy będzie chciał to tam wejdzie i wyciągnie ze mnie wszystko.
Zaczęła się druga lekcja matematyka. Jak ja jej nie lubię. Nie to żebym nie rozumiała, ale w takie dni jak dziś to katorga. Poczułam wibracje, dostałam od kogoś wiadomość. Mógł być to każdy. Może Tymek napisał i zmienił zdanie, że jednak wyjdziemy dziś do kina. Wyjęłam telefon i odblokowałam. Wiadomość była od Meli.
" Hej misia. :* Nie będzie mnie dziś do końca dnia, jednak dużo jest kłopotu z lekarzami. Odezwę się później. Buziaki :**"
No i tyle mojego żalenia się jej. Wróciłam do lekcji. Cały dzień dało się wytrzymać, jeszcze tylko dwie minuty i do domu. Jestem tylko ciekawa czy mój chłopak odezwie się wieczorem czy też nie. No i jest! Dzwonek!
Wyszłam z klasy i ruszyłam po kurtkę do szatni. Zabrałam ją, zamierzałam się ubrać dopiero przed szkołą. Przez ten czas nie powiedziałam nic Sebowi i teraz też nie zamierzam. Na dworze zrobiło się ciepło, słoneczko grzało, ale nie aż tak. Idąc usłyszałam za sobą czyjeś wołanie. Wiedziałam kto to był. Wyjęłam szybko słuchawki i włączyłam piosenki. Dzięki temu nie będę słyszała nic.
Poczułam szarpnięcie, odwróciłam się i zobaczyłam zmęczonego przyjaciela.
- Kobieto - wydyszał - Serca nie masz.
- Po co mnie goniłeś idioto? - warknęłam.
- Masz mi powiedzieć co jest grane, bo dowiem się od Tymona. - szantaż, no proszę.
- Zadzwoniłam dziś do Tymka i zapytałam czy po szkole gdzieś wyjdziemy a on na to, że nie może - zatrzymałam się - Jednak z jego nowych koleżaneczek poprosiła go, żeby pokazał jej trochę miasta. - mówiłam zła.
- A nie mógł ktoś inny?
- Też się pytałam, ale powiedział, że jej bardzo na tym zależy. Oczywiście nie idzie z nią sam, będą tam jeszcze jego koledzy.
- To w czym problem? Przecież nie będzie z nią sam. - czy faceci nic nie rozumieją?
- Wiedziałam, że nie zrozumiesz.
- Ty jesteś zazdrosna. - zaśmiał się.
- Brawo Watsonie. - odpowiedziałam złośliwie.
- W takim razie, to ja Cię zabieram na pizze i ciacho - puścił mi oczko - I nie przyjmuję odmowy.
Co mi tam zależało. Przynajmniej nie będę siedziała w domu jak ta ostatnia sierota i zastanawiała się co teraz robią. Chyba bym przez to oszalała. Tak jak Sebo obiecał poszliśmy na pizze gdzie spotkaliśmy jego kolegów. To znaczy chodzimy do tej samej szkoły, ale ja i tak z nimi nie rozmawiam. Może czasem gdy podejdą do mnie i Melki z Sebastianem to zamienimy parę zdań, a tak to nie.
Chłopaki rozmawiali o czymś na czym się kompletnie nie znałam, a mianowicie o samochodach i bla, bla, bla. Przyjaciel widząc, że mi to nie odpowiada pożegnał się ze znajomymi i zabrał mnie do kawiarni na najlepsze ciastka jakie jadłam.
Byliśmy w kawiarni o której nawet nie miałam pojęcia. Nie wiem jak Bastek ją znalazł, jest naprawdę fajnie urządzona. Siedzieliśmy przy stoliku i piliśmy ciepłą kawę, pomimo tego, iż wcześniej było ciepło już tak nie jest. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam rozglądać się po sali. Moją uwagę przykuła pewna para. Ładna ciemnowłosa dziewczyna i chłopak który kogoś mi przypominał. Dziewczyna trzymała go za rękę i uroczo uśmiechała, zapewne próbowała go zbajerować. Przyglądałam im się i dostrzegłam w końcu twarz nieznajomego, to był Tymon. Mój Tymon!
Spojrzał w tą stronę gdzie siedziałam, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Jego twarz była pełna emocji. Widać było, że chce mi to wytłumaczyć, ale ja nie mam zamiaru go słuchać. Wstałam od stolika i zabierając swoje rzeczy wybiegłam stamtąd. Usłyszałam tylko głos Sebastiana.

poniedziałek, 21 września 2015

Tylko Ty cz.3

Marcelina poszła za Alanem do salonu. Brat zaproponował jej ciepłą herbatę, zgodziła się. Mężczyzna poszedł do kuchni i przygotował ciepły napój. Wrócił po niecałych dziesięciu minutach, podał kubek siostrze i zajął miejsce obok niej.
- Cieszę się, że przyjechałaś - uśmiechnął się do niej - Bardzo tęskniliśmy.
- Ja też się cieszę, że przyjechałam. - odwzajemniła uśmiech.
- Tylko myślałem, że przyjedziesz z Ksawerym - zesztywniała - Ale jeśli nie przyjechaliście razem to on dojedzie tak?
- Nie - rzuciła krótko - Nie przyjedzie jutro, ani po jutrze. Rozstaliśmy się.
- Przepraszam, nie wiedziałem. - powiedział ze współczuciem.
- Przecież nie mam tego wypisanego na czole. - zaśmiała się nerwowo.
Alan chciał zapytać o powód ich rozstania, ale w tym czasie do domu weszli rodzicie obojga. Marcela siedziała na kanapie i zastanawiała się jak rodzice zareagują na jej widok. Może się ucieszą, przecież nie widzieli córki przez bardzo długi czas. Pani Lidia weszła do salonu, a zaraz za nią mąż pan Arkadiusz z zakupami. Starsza kobieta widząc swoją córkę bardzo się ucieszyła i od razu podbiegła do niej, aby ją uścisnąć. To samo zrobił ojciec rodzeństwa. Minęło kilka chwil zanim Marcela mogła złapać oddech. Wiedziała, że rodzice stęsknili się za nią, ale żeby aż tak?
- Kochanie nawet nie wiesz jak bardzo się cieszymy, że przyjechałaś. - powiedziała pani Lidia.
- Też się cieszę, że jestem z wami. - pocałowała mamę w policzek.
- Tato - odezwał się syn - Może zaniesiemy zakupy do kuchni?
- Pewnie. - obaj mężczyźni poszli do kuchni z zakupami.
- A gdzie jest Ksawery? - odezwała się kobieta.
- Nie przyjechał, jeśli o to pytasz. - upiła łyk herbaty.
- Dlaczego? - w tym czasie do salonu wrócił ojciec kobiety.
- Marcela gdzie jest Ksawery? - usłyszała to samo pytanie z ust ojca.
- Właśnie o to pytałam, kochanie.
- Nie przyjechał. Rozstaliśmy się. - spojrzała na nich.
- Jak to? - wtrącił Arkadiusz.
- Tak to, nie chce o tym teraz mówić - poczuła jak robi jej się przykro - I mam do was małą prośbę, gdyby Alan pytał dlaczego  Ksawerego nie ma ze mną.. - przełknęła ślinę - Nie mówcie mu.
- Ale córeczko dlaczego? - zdziwiło się małżeństwo.
- Bo was o to proszę. - ścisnęła mocniej kubek z herbatą.
- Dobrze.
- Dziękuję - uśmiechnęła się - Pójdę się położyć, jestem trochę zmęczona.


Kobieta siedziała w swoim dawnym pokoju i rozglądała się wokoło. Nic się nie zmieniło, wszystko stoi na swoim miejscu. Duże łóżko znajdowało się blisko okna, dzięki czemu był świetny widok na duży ogród. Po lewej stronie stał mały regał z książkami, ulubionymi książkami Marceliny. Obok drzwi do jej pokoju stało biurko. A naprzeciw okna znajdowała się komoda na której ustawione były zdjęcia jej i brata z dzieciństwa. Podeszła do półki i wzięła jedno z nich, przyglądała się mu uważnie. Zrozumiała, że ona i jej brat dorośli, za to nigdy nie zmienili się. Do dziś mają ze sobą świetny kontakt, choć rzadko się widywali, jednak teraz się to zmieni.
Odstawiła ramkę ze zdjęciem i zwróciła uwagę na album. Wzięła go do ręki i otworzyła. Pierwszą fotografię jaką ujrzała przypomniała jej Ksawerego. Na zdjęciu stali przodem do siebie i całowali się. Fotografem był brat dziewczyny, wykonał je w dniu jej urodzin. To był najlepszy dzień w jej życiu. Poczuła jak zachciewa się jej płakać, nie wiedziała dlaczego. Przecież była wściekła na swojego byłego, za to  co jej zrobił. Odłożyła pamiątkę do szuflady, tak aby nikt jej nie znalazł.
Podeszła do walizki i zaczęła się rozpakowywać. Długo jej to nie zajęło, wszystkie swoje rzeczy zostawiła w ich dawnym mieszkaniu. Zabrała tylko najpotrzebniejsze. Usłyszała ciche pukanie do drzwi. Do środka wszedł Alan.
- Nie przeszkadzam? - zapytał opierając się o zamknięte drzwi.
- Nie coś Ty - uśmiechnęła się  - Coś się stało?
- Nie zabieraj mojej roli - nie zrozumiała co miał na myśli - Siostra dlaczego przyjechałaś bez Ksawerego? - wiedziała, że nie uniknęłaby tej rozmowy.
- Rozstaliśmy się, dlatego przyjechałam sama. - powiedziała jednym tchem.
- Dlaczego? Co się stało? - dopytywał się Alan.
- Cały czas posądzał mnie o zdradę, ale to nie była prawda - zatrzymała się - Wczoraj poszłam do niego do pracy, chciałam go odwiedzić - poczuła łzy pod powiekami, więc zamknęła oczy - Weszła do jego gabinetu, a on pieprzył się ze swoją sekretarką.
Alan nie powiedział ni, tylko przytulił siostrę. Wtuliła się w niego i dała upust emocjom. Nie rozumiała swojego zachowania, nie wiedziała dlaczego płacze. Przecież czuła złość mogła powiedzieć o tym każdemu, ale jej brat zawsze wiedział, że coś jest nie tak.
- Przepraszam. - szepnęła.
- Marcela nie przepraszaj - pogładził ją po plecach - To normalne.
- Ale ja nigdy nie..
- Przy rodzicach może nie, ale przy mnie tak - przytulił ją mocniej - Nie musisz udawać, zawsze możesz do mnie przyjść i się wypłakać. Wiesz?
- Kocham Cię Alan. - przytuliła go mocniej.
- Ja Ciebie też mała - pocałował ją w głowę - Jesteś zmęczona, powinnaś się położyć.
Nic nie odpowiedziała tylko przytaknęła głową na znak, że mężczyzna ma rację. Położyła się na łóżku, a Alan przykrył ją kocem i wyszedł z pokoju zamykając najciszej jak się dało drzwi. Stał na korytarzu i zacisnął pięści. Zawsze uważał Ksawerego za idealnego chłopaka dla swojej młodszej siostry, jak widać pomylił się.
Zszedł na dół i skierował się do kuchni, zobaczył tam rodziców siedzących przy stole i pijących kawę. Uśmiechnął się do nich i podszedł do blatu robiąc sobie ten san pyszny napój.
- Marcelka śpi? - zapytała mama.
- Tak, była zmęczona i się położyła. - odparł i wyszedł z kuchni.

Zbliżał się wieczór. Alan siedział na kanapie w salonie popijając sok i przeskakując z kanału na kanał w poszukiwani czegoś co dało się obejrzeć. Spojrzał w bok i zobaczył swoją siostrę. Szła i uśmiechała się do niego. Zajęła miejsce obok na kanapie.
- Gdzie rodzice? - zapytała rozglądając się.
- Wyszli na kolację ze znajomymi - spojrzał na nią - Chyba nie masz im tego za złe?
- Nie coś Ty, fajnie , że postanowili si trochę rozerwać.
- Też tak myślę - pokiwał głową - Masz ochotę na pizze, fajny film i towarzystwo starszego brata?
- Zamów jedzenia i poszukaj filmu, a ja skocze pod prysznic. - puściła mu oczko i poszła.
Z pokoju zabrała zwykłą  białą bokserkę i szare spodnie. Ruszyła do łazienki. Chciała szybko wziąć prysznic i wrócić na dół do brata. W końcu długo się nie widzieli, stęskniła się za nim.
Z łazienki wyszła po trzydziestu minutach. Włosy miała związane w koczka i zmyty makijaż.
- I jak wybrałeś coś fajnego? - zapytała wchodząc do pomieszczenia.
- Tak i za chwilę powinna być pizza.
Kobieta zajęła miejsce obok brata. Oboje czekali na dostawę, długo nie musieli się niecierpliwić. Od czterdziestu minut zajadali się przekąską i wpatrywali w ekran. Alan siedział naprzeciwko telewizora. Natomiast Marcela położyła swoje nogi na jego, dzięki czemu mogła się wygodnie rozłożyć na kanapie.
Usłyszała dźwięk dzwoniącego telefonu, to nie był jej telefon. Alan przeprosił siostrę i wyszedł do kuchni, żeby nie przeszkadzać jej w oglądaniu. Wrócił chwilę później i kontynuował. Marcela nie pytała kto dzwonił, przecież to nie jej sprawa. Ona ma swoje małe tajemnice, a jej brat swoje. Film skończył się po około dwóch i pół godzinie. Żadnemu z  rodzeństwa nie przyszło na myśl, aby iść już spać.
- Co teraz zrobisz? - zapytał mężczyzna.
- To znaczy? - zmarszczyła brwi Marcela.
- Zamierasz wrócić do Ksawerego czy nie?
- Nie - spojrzała na niego  - To zamknięty rozdział, nie chcę już z nim być.
- Czyli na razie zostajesz w Polsce? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Tak. Tylko jakoś będę musiała zabrać resztę swoich rzeczy stamtąd.
- Pomogę Ci z tym. - uśmiechnął się.
- Alan ? - spojrzał na nią - Masz kogoś?
- Co? - zaśmiał się - Nie. Skąd przyszło Ci to do głowy?
- Tak po prostu.- wzruszyła ramionami.
Chwilę jeszcze porozmawiali i postanowili iść spać. Każde z nich było zmęczone. Marcelina leżała w swoim łóżku i zastanawiała się nad tym jak jej rodzice zareagują, gdy dowiedzą się o całym zajściu z Ksawerym.
Kobieta dobrze wiedziała, że bardzo go lubią. Gdy pierwszy raz przyprowadziła go i przedstawiła rodzicom, byli nim zachwyceni. Ona też. Nie dziwiła się im. Przecież pomógł dziewczynie kiedy nie miała dachu nad głową. Nie wiedział kogo przygarnął pod swój dach, a jednak zaufał jej tak jak ona jemu.
Marcelinę rozbolała głowa, więc poszła do łazienki i wzięła jakieś proszki po czym wróciła do pokoju i weszła pod ciepłą pierzynę. Otuliła się, żeby było jej ciepło i zaczęła powoli odpływać w krainę Morfeusza.