niedziela, 27 września 2015

Tylko Ty cz.4

Marcelina obudziła się około południa. Zdziwiła się, że tak długo spała, przecież jej brat mógł w każdej chwili wejść do jej pokoju i ją obudzić, tak jak za dawnych czasów. Nie rozbił tego, może chciał, aby kobieta pospała sobie dłużej.
Alan właśnie stał w kuchni przy blacie i dopijał kawę. Zobaczył wchodząca do pomieszczenia siostrę, była uśmiechnięta od ucha do ucha. Przyjrzał się jej uważnie. Była ubrana bardzo ładnie, miała na sobie szare spodnie oraz biała koszulę z ćwiekami na kołnierzyku oraz ramionach. Kremowa marynarka i tego samego koloru baleriny, wszystko idealnie dopełniał delikatny makijaż. Marcela podeszła do szafki i wyjęła z niej kawę. Wstawiła wodę i odebrała kubek który podał jej mężczyzna.
- Jak się spało? - zapytał kobietę.
- Bardzo dobrze - uśmiechnęła się - Wychodzisz gdzieś?
- Skąd ten pomysł? - uniósł brew do góry.
- Po tym jak wyglądasz - wskazała na niego łyżeczka - Koszula? Umówiłeś się z kimś?
- Nie - zaśmiał się - Kolega poprosił mnie, żebym gdzieś z nim pojechał, więc wypada dobrze wyglądać.
- Co to za kolega?- zapytała zalewając wrzątkiem kawę.
- Nikodem. - Alan czekał na reakcję siostry.
- W takim razie, bawcie się dobrze. - zabrała napój i z uśmiechem opuściła kuchnię. Alan wstawił pusty kubek do zlewu. Poszedł do pokoju siostry i poinformował, że wychodzi. Zostawił klucze od domu, gdyby kobieta miała zamiar gdzieś wyjść.
Marcela siedziała na łóżku z laptopem i piła kawę. Przypomniała sobie o koledze brata. Marcela i Nikodem byli ze sobą przez 4 lata. Poznali się w gimnazjum, kobieta była poznała Nikodema przez swojego brata. Często przebywali u nich w domu, Marcela od razu wpadła w oko chłopakowi. Zawsze gdy był z Alanem pytał o jego siostrę. Sama dziewczyna zaczęła coraz więcej czasu poświęcać bratu, tylko po to aby dowiedzieć się czegoś więcej. Chłopak zakochał się w siostrze swojego przyjaciela, jednak ten nie miał nic przeciwko temu. Marcela i Nikodem zostawi parą, układało im się dobrze. Wiadomo zdarzały się kłótnie, ale w każdym związku muszą zdarzyć się nieporozumienia. Pokonanie ich pokazuje tak naprawdę ile dla siebie znaczą. Niestety po tylu pięknych chwilach spędzonych ze sobą rozstali się.
Rozstanie miało związek z wyjazdem kobiety za granicę, właśnie do Nowego Yorku. Nikodem pragnął, aby marzenia jego ukochanej się spełniły, niestety musieli przez to się rozstać. Doskonale wiedzieli, że związek na odległość nie ma najmniejszego sensu. Widywaliby się tylko kilka dni, a później rozstali na kilka miesięcy. Nie chcieli tego, chodź nie mieli innego wyjścia. Mężczyzna chodź bardzo chciał z nią jechać, nie mógł. Marcela nie miała do niego o to żalu, nie oczekiwała, iż chłopak zostawi wszystko i wyjedzie z nią. Przed wyjazdem oboje bardzo cierpieli, nie mogli uwierzyć w to co się działo. Każde z nich chciało i miało nadzieję, że ta druga osoba ułoży sobie życie na nowo.
Kobieta zabrała pusty kube i zeszła na dół. Stała w kuchni i wyglądała przez okno, zobaczyła swoją mamę zbliżającą się do domu. Z pewnością była na zakupach, w obu dłoniach miała torby. Dziewczyna wyszła przed dom, matka kobiety widząc jak uśmiechnęła się.
- Daj mamo - podeszła i wzięła zakupy - Pomogę Ci.
- Dziękuje kochanie. - pogładziła córkę po policzku.
- Przecież lodówka jest pełna, nie musiałaś robić zapasów - odstawiła je na stół - Chyba, że gdzieś wyjeżdżacie z tatą.
- Nie, nigdzie nie wyjeżdżamy.
- Czyli ktoś do nas przychodzi na kolację. Zgadłam? - oparła się o blat.
- Tak - usiadła przy stole - Zrobisz mi herbatę?
- Pewnie - odwróciła się - A kto przychodzi?
- Nasi sąsiedzi - spojrzała na Marcele - Nikodem i jego rodzice dokładniej.
Gdy tylko usłyszała jego imię, serce mało nie wyskoczyło jej z piersi. Na jej ustach malował się delikatny , a zarazem ciepły uśmiech. Dokończyła herbatę i podała ją matce, zajęła miejsce obok niej.
- Dawno ich nie widziałam - spojrzała na matkę - Miło, że wpadną.
Kobieta po krótkiej rozmowie z matką postanowiłam pójść na spacer. Poszła do swojego pokoju i zabrała z niego marynarkę, którą włożyła.
Wyszła z domu. Szła chodnikiem i zastanawiała się jak zareaguje na jej widok Nikodem. Ona sama czuła się dziwnie, gdy tylko usłyszała jego imię, serce mało nie wyskoczyło jej z piersi. Na samą myśl o nim na twarzy Marceliny pojawiał się uśmiech. W parku usiadła na ławce, niedaleko jeziora. Patrzyła przed siebie, zobaczyła dwójkę bawiących się dzieci, chłopca i dziewczynkę. Myślała nad tym, jak to by było gdyby miała dzieci. Razem z Ksawerym kiedyś o tym rozmawiali, mężczyzna mówił jak bardzo marzy o dzieciach. Kobieta była szczęśliwa z tego powodu, każda kobieta marzy o kimś takim. Jednak już nigdy nie będzie ich miała z Ksawerym.
Pani Lidia krzątała się po kuchni, zastanawiając czy wszytko jest przygotowane. Jej mąż próbował ją uspokoić, jednak na noc się to nie zdało. Denerwowała się dzisiejszym wieczorem chciała, aby kolacja była udana. Do kuchni weszła uśmiechnięta Marcelina, ojciec spojrzał na nią z ulgą.
- Córeczko pomóż mi - podszedł do niej - Twoja mama nie wieży mi, że wszytko jest dopięte na ostatni guzik.
- Mamo - podeszła do kobiety i złapała ją za dłonie - Nie masz się czym denerwować, naprawdę, wszystko jest idealne.
- Mam wrażenie, że czegoś brakuje. - rozglądała niepewnie.
- Kochanie - podszedł mężczyzna - Nie denerwuj się, twoja córka ma rację, wszystko jest dobrze.
- Dobrze, że was mam. - odezwała się Lidia.
- Ja też. - wtrąciła Marcela.
Ojciec stanął pomiędzy Marcelą a jej mamą i objął kobiety. Stali we trójkę w kuchni i tulili się do siebie. W tym samym czasie w kuchni pojawił się Alan. Stanął w wejściu i patrzył na rodzinę, uśmiechnął się sam do siebie.
- Takie czułości w kuchni - rozłożył ręce - Na dodatek beze mnie.
- Chodź do nas. - wyciągnęła do niego rękę siostra.
Alan podszedł do wszystkich. Objął siostrę i matkę mocno do siebie tuląc. Czuł, że jego siostra jest tak samo szczęśliwsza jak on. W sumie to wszyscy byli szczęśliwi. Państwo Lipińscy byli szczęśliwi, że mają przy sobie dzieci i są razem.
Stali tak kilka minut, gdy nie usłyszeli dzwonka do drzwi. Wiedzieli, że goście przyszli. Alan razem z ojcem wyszli z kuchni i poszli przywitać gości. Natomiast obie kobiety dokańczały dania, nie zajęło im to dużo czasu.
Pani Lidia usłyszałam wołanie męża, razem z córką udała się do salonu gdzie czekali goście.
Marcela wchodząc do pomieszczenia poczuła na sobie wzrok wszystkich zebranych, a najbardziej Nikodema.
- Marcelinko - usłyszała zadowolony głos pani Marianny - Jak dobrze cię widzieć.
- Panią również. - uśmiechnęła się i przywitała z kobietą uściskiem.
- Dzień dobry panie Janku. - podeszła do ojca Nikodema.
- Witam - uśmiechnął się - Wypiękniałaś.
- Dziękuje.
Podeszła do Nikodema, który od początku bacznie ją obserwował. Nie spuszczał z niej wzroku, wpatrywał się w nią, jakby widział ją pierwszy raz w swoim życiu.
- Część Nikodem - odezwała się pierwsza - Dobrze cię widzieć.
- Marcela - szepnął - Ciebie też, miło widzieć, nawet bardzo.
Mężczyzna chciał coś jeszcze powiedzieć, ale przeszkodziła mu matka dziewczyny. Cała siódemka udała się do jadalni i zasiadła do stołu. Nikodem usiadł obok Alan, dzięki czemu miał możliwość przez cały wieczór wpatrywać się w dawną miłość. Właściwie to , dalej czuł coś do tej wspaniałej kobiety. Gdy Marcelina wyjechała, nie chciał być z nikim. Cały czas miał nadzieję, że wróci i znowu będą razem. Tak się jednak nie stało. Któregoś dnia zobaczył dziewczynę z innym mężczyzną, później jak się okazało był to jej partner. Dowiedział się o tym od Alana, wypytał go dyskretnie o wszystko.
Po skończonej kolacji Marcela zaprosiła wszystkich do salonu na ciepłą herbatę. Stała w kuchni oparta o blat i patrzyła w okno. Na zewnątrz było coraz ciemniej, uwielbiała wieczorami chodzić na spacery. Co wieczór Nikodem zabierał ją do parku. Idąc ścieżkami trzymali się za ręce i rozmawiali o różnych rzeczach. O ważnych i mało ważnych rzeczach, tak po prostu.
Zaniosła ciepłe napoje i podała wszystkim. Wróciła do kuchni. Zobaczyła Nikodema stojącego w przejściu, patrzył na nią przez cały czas.  Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się do niego, odwzajemnił gest.
- Masz ochotę na spacer? - wypalił.
- Chętnie.
Wyszli z domu niezauważeni. Może jedynie Alan zobaczył jak wychodzą razem, jednak żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Szli przez park ramię w ramię. Od czasu do czasu spojrzeli na siebie i wymienili uśmiechami. Na niebie było widać księżyc w pełni. Doszli do parku, niedaleko znajdował się staw, podeszli bliżej. Usiedli na ławce i zaczęli rozmawiać, tak jakby Marcela nigdy nie wyjechała. Rozmawiali o sobie i o tym co robią, ogólnie o życiu.
Kobieta wstała i podeszła do jeziora. Patrzyła na oświetloną przez księżyc wodę, wiatr rozwiewał jej włosy, przy czym delikatnie wywoływał u niej dreszcz. Poczuła ręce mężczyzny. Nikodem widział, że jest jej zimno. Zdjął marynarkę i założył na jej ramiona, po czym przysunął się do niej i przytulił do siebie. Kobieta nie odsunęła się od niego, tylko jeszcze bardziej wtuliła w silne ramiona mężczyzny. On uśmiechnął się, gdy poczuł bliżej siebie jej ciało.
- Brakowało mi ciebie - szepnął jej do ucha - Bardzo.
- Mi też.
Zamknęła oczy. Wreszcie poczuła się szczęśliwa, miała przy sobie swoją dawną miłość. Gdy tylko pierwszy raz od przyjazdu usłyszała jego imię, jej serce mało nie wyskoczyło z piersi. Te motyle w brzuchu i uśmiech który sam wskakiwał na jej usta. Czegoś takiego nie czuła nawet przy Ksawery, może dlatego, że Nikoś był jej pierwszą miłością.


Prawdziwy przyjaciel XXI

Po wyjściu, a raczej wybiegnięciu z kawiarni od razu poszłam do domu. Byłam wściekła na Tymka. Jak mógł mnie tak okłamać?! Miał być on i jeszcze jego koledzy, a jakoś ich nie widziałam tam. Przecież gdyby mi powiedział, że będzie z nią sam to był mu za to nic nie zrobiła. Oczywiście zastanawiałabym się co teraz robią, gdzie są i takie tam różne. Ale nie! Wolał mnie okłamać. Nie rozumiem czy jestem, aż taka zła żeby musiał mnie okłamywać. Znamy się już długi czas i nie miałam pojęcia, że może mnie oszukać.
Weszłam do domu i od razu skierowałam się do kuchni. Zobaczyłam tam mamę i tatę, byli uśmiechnięci od ucha do ucha. Aż na mojej twarzy pojawił się uśmiech, przynajmniej im się układa. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio się kłócili, to dobrze. Gdy tylko przypomniałam sobie widok z kawiarni znowu byłam zła, a raczej wściekła. Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej wodę, a następnie szklankę z szafki. Nalałam sobie napoju i wypiłam za jednym zamachem.
- Cześć kochanie - uśmiechnął się tato  - Jak w szkole?
- Dobrze. - odstawiłam szklankę.
- Coś się stało? - wypaliła mama - Jesteś zdenerwowana.
- Mam do was prośbę - spojrzałam na obydwoje - Gdyby Tymon tu przyszedł i pytał czy jestem w domu, to powiedźcie , że nie.
- Dlaczego? Pokłóciliście się? - dopytywała mama.
- Tak. 
- Jeśli tak chcesz to dobrze. 
- Dziękuję. - dałam im po buziaku  i wyszłam.

[ Oczami Tymona]

Gdy Majka wybiegła z kawiarni, nie wiedziałem co mam zrobić. Przecież to wyglądało jednoznacznie, ale to nie jest prawda. Akurat w tym czasie Iza złapała mnie za dłoń, chciałem ją zabrać tylko, że moja dziewczyny wychwyciła ten moment. Debil! Debil!
Dlaczego chłopaki zostawili mnie samego z nią? Teraz pomyśli, że ją okłamałem, ale nie jest tak. Szybko wstałem od stolika i podszedłem do tego przy którym siedział Sebek. Ciekawe co tu robili?
- Siema Tymon - usłyszałem jego głos - Co tu robisz?
- Mógłbym Cię zapytać o to samo. - odpowiedziałem.
- Majka mówiła, że nie mogłeś się z nią dziś spotkać, więc wyciągnąłem ją na ciastko żeby się rozchmurzyła - pokazał na kubek kawy - Ale ona wybiegła i nie wiem dlaczego.
- Mówiła Ci dlaczego nie możemy się spotkać?
- Tak. A co?
- No właśnie - przeczesałem włosy palcami - Iza - dyskretnie skierowałem na nią głową - Złapała mnie za rękę, akurat w tym czasie, mała się spojrzała i wiesz jak to odebrała. - pokiwał głową.
- Maja wspominała, że sam nie będziesz pokazywał jej miasta. 
- No tak, tylko chłopaki musieli już iść i mnie wkopali. - spojrzałem na kolegę.
- Dobra chodź, musisz ją przeprosić. - wstał.
Sebastian poszedł zapłacić rachunek i zaraz miał wrócić. W tym czasie podszedłem do Izy i chciałem jej wytłumaczyć, że ja już więcej nie będę jej przewodnikiem. Ale to jak grochem o ścianę. Cały czas pytała dlaczego, przecież nie muszę jej tego mówić.
- To co  spadamy? - zapytał Sebo.
- Tymek dokąd idziesz? - usłyszałem Izę.
- Mówiłem, że to nie Twoja sprawa! Cześć.
Wyszliśmy z kawiarni. Wiem, że zachowałem się jak świnia wobec Izki, ale dla mnie teraz najważniejsza jest Majka i to czy da mi się wytłumaczyć. Przecież jeszcze niedawno to jak jak ten ostatni kretyn naskoczyłem na nią, gdy rozmawiała z Arturem. Tylko ona trzymała między nimi bezpieczną odległość.
 Dzwoniłem do niej kilkadziesiąt razy i nie odbiera. Zostało mi jeszcze jedno miejsce, jej dom. Musze iść do jej domu, na pewno tam ją zastanę. Tylko czy jej rodzice zechcą mnie do niej wpuścić. Jak nie zaryzykuje to się nie dowiem. Sebastian musiał zwijać się do domu, nie zatrzymywałem go.  Sam muszę porozmawiać z Majką.
Podszedłem do drzwi zapukałem. Wyczekiwałem, aż ktoś otworzy. Usłyszałem kroki po drugiej stronie. Miałem wrażenie, że serce to mi wyskoczy. Drzwi się otworzyły i przede mną stanęła mama mojej małej.
- Dzień dobry - skinąłem głową - Jest Maja w domu?
- Dzień dobry - uśmiechnęła się - Nie, nie ma jej i nie wiem kiedy będzie. Może coś przekazać?
- Nie, dziękuję. Do widzenia.

[ Oczami Majki]

Leże tak już w swoim pokoju odkąd wróciłam. Dalej jestem zła na Tymona i to trochę boli. Okłamał mnie, a przecież mówił, że nigdy tego nie zrobi. Co chwilę słyszę jak do mnie wydzwania lub pisze wiadomości. Nie mam najmniejszego zamiaru mu odpisać. Niech dzwoni sobie do tej całej Izy. Sebastian też próbował się ze mną skontaktować, tylko ja nie chcę rozmawiać z nikim. Pewnie poczuł się, gdy tak wybiegłam bez słowa. Jutro go za to przeproszę.
- Cześć - otworzyły się drzwi - Mogę?
- Tak wchodź. - usiadłam na łóżku,
- Co tam? 
Opowiedziałam przyjaciółce wszystko. Gdy słyszała każdy nowy szczegół myślałam, że oczy wypadną jej z głowy. Po jej minie widziałam, że nie spodziewała się tego po Tymonie, tak samo jak ja.
- Był u Ciebie? 
- Tak - kiwnęła głową - Ale rodzice powiedzieli, że mnie nie ma. Poprosiłam ich o to.
- Dlaczego nie powiedział Ci prawdy. Przecież nie zerwałabyś z nim z tego powodu.
- Też się nad tym zastanawiam.
- Wiesz, że będziesz musiała z nim porozmawiać o tym. - dotknęła mojej dłoni.
- Wiem, tylko znając mnie będę to odwlekać - przewróciła oczami - Nie rób tak.- rzuciłam w nią poduszką.
- Dobrze - odrzuciła ją - Będę się już zbierać.
Odprowadziłam Melkę do drzwi i wróciłam do pokoju. Chciałam się przygotować na jutro do szkoły, głównie muszę wytłumaczyć swoje zachowanie Sebastianowi.
Zabrałam kilka rzeczy i poszłam pod prysznic.

                                                                              ***

Chodzę z Melką po korytarzu szkolnym już od rana. Na każdej przerwie staram się znaleźć Bastka, ale go nie ma, tak jakby rozpłynął się w powietrzu. Na lekcjach jest, zadzwoni dzwonek i ślad po nim zanika. Mam wrażenie, że mnie unika. Tylko pytanie dlaczego to robi? I czy tak jest?
Siedzę na lekcji i nie mogę się skupić. Przyjaciel siedzi niedaleko mnie, mogłabym z nim porozmawiać, jednak nie sądzę żeby to nie udało. Wyjęła telefon i wyskrobałam do niego wiadomość. Spojrzałam w jego stronę, odczytał. Poprosiłam go o chwilę rozmowy po skończonych lekcjach , mamy się spotkać w szatni, jeżeli go nie będzie to zwariuję.
Wyszłam z klasy, a razem ze mną Melka, powiedziałam, że nie musi czekać. Pożegnałam się z nią i ruszyłam w miejsce gdzie mam porozmawiać z nim. Będąc na miejscu rozglądam się i nigdzie go nie ma. Chyba naprawdę jest zły na mnie, że  wczoraj go zostawiłam bez słowa. Prosiłam tylko o chwilę rozmowy, najwyraźniej  on nie ma na to ochoty. Usiadłam na ławkę, chciałam posiedzieć sama tak bez nikogo i poczekać, może jeszcze przyjdzie. Siedziałam i siedziałam i nic! Nie było go. Wstałam zabierając swoje rzeczy, już chciałam wyjść kiedy wpadłam na kogoś.
- Przepraszam, nie zauważyłam cię. - tłumaczyłam.
- Idziesz gdzieś? - podniosłam głowę - Myślałem, że chcesz ze mną porozmawiać o czymś. - uśmiechnął się do mnie.
- Bo chcę, ale myślałam, że.. - zamilkłam - Przepraszam, wczoraj wybiegłam bez słowa, ale zobaczyłam w kawiarni...
- Wiem - przerwał mi - Rozmawiałem z nim i powiedział wszystko. Rozumiem.
- Czyli nie jesteś zły? - zmrużyłam oczy.
- Nie.
Ze szkoły wyszłam w o wiele lepszym humorze. Obok mnie maszerował przyjaciel, uśmiech z mojej twarzy nie schodził mi do czasu. Przy wyjściu z terenu szkoły zobaczyłam Tymona. Stał i patrzył w naszym kierunku, spojrzałam w bok na Bastka. Po jego minie wiedziałam, że zaraz się wycofa do szkoły pod błahym pretekstem zapomnienia czegoś. I tak się stało. Zostałam sama z chłopakiem. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam przed siebie, jakby nigdy nic. Byłam coraz bliżej i bliżej, patrzyłam przed siebie i ignorowałam obecność Tymona. Wiedziałam, że go to bardzo dotknęło, jednakże nie przejmowałam się tym. Minęło go, wiedziałam, że nie odpuścił i szedł za mną. Złapał mnie za rękę i odwrócił przodem do siebie.
- Porozmawiaj ze mną. - zabrałam dłoń.
- Po co? - starałam się nie okazywać złości - Jeśli chcesz porozmawiać to idź do Izy, na pewno cię wysłucha.
- Wczoraj to co zobaczyłaś, to nie było tak.
- A jak? - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Chłopaki musieli już iść, więc na mnie padło żeby oprowadził jeszcze Izę - przysunął się - Gdy się spojrzałaś złapała mnie za dłoń, chciałem ją zabrać i zrobiłem to jak tylko zobaczyłem cię.
- To dlaczego nie odprowadziłeś jej do domu, gdy twoi koledzy już musieli iść? - dopytywałam.
- Chciała wstąpić jeszcze na kawę i nic więcej - zbliżył się, a ja cofnęłam - Już więcej nie będę jej pokazywał miasta. Obiecuję.
Tymon w mgnieniu oka złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie, mocno tuląc. Dalej byłam na niego zła, chciałam żeby mnie puścił, ale to na noc. Robiłam wszystko co mogłam, kontem oka widziałam, iż bawi go to co chcę zrobić. Dałam sobie spokój i stałam ze spuszczonymi rękoma w dół, nie zamierzałam się do niego przytulać.
- Jesteś głupi. - zaśmiał się.
- Ja ciebie też kocham maleństwo - pocałował mnie w czoło - Mam nadzieję, że spędzimy resztę dnia ze sobą? - nic nie odpowiedziałam tylko wzruszyłam ramionami - A jeśli nie chcesz to idę do Izki. - ruszył w przeciwną stronę
- Nawet nie próbuj - złapałam go za rękę - Ty jesteś mój i lepiej zapamiętaj to.
Cmoknęłam Tymona w usta, w tym czasie doszedł do nas Sebek z wielkim bananem na twarzy. Chłopaki przybili sobie piątkę i spojrzeli na siebie podejrzanie.
- Świnie - uderzyłam obu w ramię - Mieliście to zaplanowane od początku.
- My - zapytał się głupio kolega - No coś ty.
- Dobra, niech wam będzie. Idziemy coś zjeść, umieram z głodu.
- Stary - odezwał się Tymek - Zobacz kogo ja sobie wybrałem. Przecież jak ona będzie tak jadła to ja zbankrutuję.

środa, 23 września 2015

Prawdziwy przyjaciel XX

- Wejdziesz? Czy musisz już uciekać? - zapytałam.
- A masz jakąś ciekawą dla mnie propozycję ? - szepnął mi do ucha.
- Mhm..- zamruczałam - Zrobisz kolację i posprzątasz po niej.
- Ehh...w co ja się wpakowałem. - udał smutnego.
- Widziały gały co brały. - pokazałam mu język i ruszyłam do drzwi.
- Ja doskonale wiem co brałem i nie żałuję - położył swoją dłoń na moim pośladku - Mmm..
- Ej..- zatrzymałam się - Łapki przy sobie.
- A co ja poradzę, że mnie tak pociągasz? - uśmiechnął się figlarnie - I to bardzo.
- Zboczuch.
Tymek zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę w stronę domu. Od razu skierowaliśmy się do kuchni i zabraliśmy za robienie kolacji. Dość wczesnej, ale nam to nie przeszkadzało. Świetnie się przy tym bawiliśmy. O dziwo Tymon bardzo dobrze gotuje, czym mnie bardzo zaskoczył.
Po skończonej kolacji siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy film. Nie za bardzo nas to interesowało, ale to był pretekst do tego, żebym mogła spędzić więcej czasu z moim chłopakiem. Poczułam wibracje telefonu, tylko to nie był mój. Tymon wyją komórkę z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz, dzwoniła do niego jakąś Iza. Nie odebrał tylko się rozłączył i odłożył telefon. Byłam ciekawa kim jest ta dziewczyna.
- Dlaczego nie odebrałeś? - zapytałam cały czas wpatrując się w ekran.
- Nie będę odbierał, przecież jestem z Tobą i dla innych mnie nie ma. - pocałował mnie w głowę.
- Zapewne ta cała Iza miała do Ciebie ważną sprawę.- powiedziałam z kpiną w głosie.
- Mała - spojrzał na mnie - Czy Ty jesteś zazdrosna?
- Nie kurwa, wcale. - wstałam i poszłam do kuchni.
- Nie złość się - podszedł do mnie - To tylko koleżanka.
- Jasne. - chciałam wyjść z pomieszczenia, ale chłopak podniósł mnie i posadził na blacie.
- Złośnico, spójrz na mnie - zrobiłam to - Kocham Cię i żadna inna się dla mnie nie liczy. To tylko koleżanka.
- Wcześniej nie wiedziałam, że jest ktoś taki w twojej klasie.
- Ona jest nowa, nie dawno się przeprowadziła i tyle.
- Muszę iść się uczyć. - chciałam zostać sama.
Tymon nic nie odpowiedział, tylko wziął mnie na ręce i zaczął się kierować do mojego pokoju. Nie wiedziałam co kombinuje, po nim zawsze można się spodziewać wszystkiego. Weszliśmy do środka, chłopak położył mnie na łóżku, a sam ułożyć się obok i mocno do siebie przytulił. Chciałam się podnieść, ale jego rękę uniemożliwiała mi to.
- Tymon - spojrzał na mnie - Muszę się uczyć.
- Ja nigdzie nie idę, do póki nie przestaniesz się n mnie złościć.- powiedział pewnie.
- Nie jestem zła. - burknęłam.
- Od kłamstwa nos Ci rośnie.- przysunął mnie jeszcze bliżej siebie.
- Dobra - westchnęłam - Jestem o Ciebie zazdrosna. To takie dziwne?
- Nie, wtedy wiem jak bardzo mnie kochasz - uśmiechnął się - Ale nie masz powodu żeby być zła lub zazdrosna. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - pomalowałam go.
Chłopak odwzajemnił pocałunek, który przerodził się w bardziej namiętny. Położył się na mnie nie przestając całować. Podobało mi się to, ale wiedziałam do czego może dojść. Jednak nie zwracałam na to zbytniej uwagi. Tymon delikatnie podwinął moją koszulkę i zaczął gładzić mój brzuch. Zjechał swoimi ustami na moją szyję, a z moich ust wydostał się cichy jęk. Znowu powrócił do moich warg. Jego dłonie zaczęły wędrować coraz wyżej i wyżej. Odsunęłam go od siebie.
- Nie chcę.- spuściłam wzrok.
- Przepraszam, zagalopowałem się.
- Ja nigdy wcześniej tego nie.. - zaczerwieniłam się i dalej wpatrywałam w dół.
- Kochanie - złapał mój podbródek i skierował w górę, żebym spojrzała mu w oczy - Wiem o tym i nie chce Cię zmuszać.
- A nie jesteś zły? - spytałam niepewnie.
- Myszko - pocałował mnie - Nigdy nie będę za to na Ciebie zły.
Teraz to ja go pocałowałam. Przytuliłam się do niego i siedzieliśmy tak jeszcze jakiś czas. Cieszyłam się, że mam takiego chłopaka. Tymon niestety musiał już iść. Niechętnie się z nim pożegnałam i poszłam do pokoju.


I znowu ranek. Jak to się dzieję, że tylko zamknę oczy i otworzę je to jest już ranek. Ale co zrobić? Dziś o dziwo nie miałam dylematu co na siebie założyć. Zanim jeszcze wstałam wiedziałam w co wskoczę. Wychlapałam się z łóżka i popędziłam do łazienki. Wykonałam poranną rutynę i wróciłam do pokoju.
Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej szare leginsy z czarnymi wstawka na kolanach. Do tego biała koszulka z rękawkiem i czarnym nadrukiem " BAD ", jeszcze delikatny makijaż i włosy związane w wysoką kitkę. Byłam zachwycona efektem.
Zabrałam torbę do której wrzuciłam słuchawki i telefon. Zeszłam na dół, założyłam czerwone trampki i wyszłam z domu.
Idąc na przystanek pomyślałam, żeby zadzwonić do Tymka i zapytać czy się dziś spotkamy. Na pewno nie odmówi.
# Halo?
# Hej kochanie. - uśmiechnęłam się.
# Hej piękna. Co tam? - miał wesoły głos.
# Pomyślałam, że dziś po szkole wyskoczymy na pizze albo coś innego ?
# Malutka nie mogę, po szkole obiecałem Izie, że pokaże jej z chłopakami trochę miasta. - aż mną zatrzęsło ze zdenerwowania.
# A chłopaki sami nie mogą? - chciałam go namówić.
# Kotku obiecałem już. Na prawdę nie mogę, nie gniewaj się. - zrobiło mi się smutno.
# Rozumiem.
# Kocham Cię robaczku. Pa. - rozłączyłam się.

Schowałam telefon do kieszeni kurtki i poszła na przystanek. Akurat gdy byłam niedaleko nadjeżdżał autobus, więc od razu wsiadłam i ruszyliśmy. Niestety Melka będzie w szkole dopiero po drugiej lekcji, czyli nie będę mogła z nią o tym pogadać. W autobusie cały czas myślałam o tym, że Tymon spędzi cały dzień z tą całą Izą. Nie to, żebym mu nie ufała, ufam i to bardzo. Po prostu nie chcę żeby był z nią dziś i kiedykolwiek. Pomimo tego, że są z nim jego koledzy to i tak się obawiam, a raczej jestem zazdrosna. Teraz wiem  jak się czuł Tymon kiedy widział mnie z Arturem. Jedynie on jest przeszłością nic już dla mnie nie znaczy.
Wysiadłam przed szkołą i ruszyłam do środka. Szłam po placu nie patrząc przed siebie. Miałam w nosie czy na kogoś wpadnę. Nie wiem jak przetrwam ten dzień. Cały czas w głowie będę miała tylko jedną myśl. Co ja mam zrobić?
Weszłam do szatni i zdjęłam kurtkę. Usiadłam na ławkę i czekałam na dzwonek, przynajmniej tu miałam ciszę i spokój. Nie na długo jak widać. Do pomieszczenia wparowały inne osoby i nici z mojego spokoju. Wzięła torbę i ruszyłam przed klasę. Dodatkowo dziś była pierwsza hista z najgorszą nauczycielką jaka może być w tej szkole.
- Cześć mała. - usłyszałam radosny głos Sebastiana.
- Cześć. - burknęłam.
- Oho... widzę, że nie masz dziś humoru - spojrzałam na niego morderczym spojrzeniem - Co jest?
- Nic.
- Ta jasne, a ja jestem brzydki i łysy. - zakpił sobie.
- Bo jesteś. - rzuciłam.
- Mów co się dzieje. - drążył temat.
- O dzwonek lekcja się zaczęła, muszę lecieć. - i pobiegłam do klasy.
Sebastian miał ze mną tą samą i inne lekcje, ale wiedział, że na nich nic mu nie powiem. Pozostaje jedynie chować się przed nim na przerwach, bo nie da mi spokoju. Pierwsza lekcja i przerwa minęły dobrze, na szczęście udało mi się uniknąć  Seby. Długo tak nie dam rady, przecież nie będę na przerwach siedziała w łazience. To nic i tak nie da, gdy będzie chciał to tam wejdzie i wyciągnie ze mnie wszystko.
Zaczęła się druga lekcja matematyka. Jak ja jej nie lubię. Nie to żebym nie rozumiała, ale w takie dni jak dziś to katorga. Poczułam wibracje, dostałam od kogoś wiadomość. Mógł być to każdy. Może Tymek napisał i zmienił zdanie, że jednak wyjdziemy dziś do kina. Wyjęłam telefon i odblokowałam. Wiadomość była od Meli.
" Hej misia. :* Nie będzie mnie dziś do końca dnia, jednak dużo jest kłopotu z lekarzami. Odezwę się później. Buziaki :**"
No i tyle mojego żalenia się jej. Wróciłam do lekcji. Cały dzień dało się wytrzymać, jeszcze tylko dwie minuty i do domu. Jestem tylko ciekawa czy mój chłopak odezwie się wieczorem czy też nie. No i jest! Dzwonek!
Wyszłam z klasy i ruszyłam po kurtkę do szatni. Zabrałam ją, zamierzałam się ubrać dopiero przed szkołą. Przez ten czas nie powiedziałam nic Sebowi i teraz też nie zamierzam. Na dworze zrobiło się ciepło, słoneczko grzało, ale nie aż tak. Idąc usłyszałam za sobą czyjeś wołanie. Wiedziałam kto to był. Wyjęłam szybko słuchawki i włączyłam piosenki. Dzięki temu nie będę słyszała nic.
Poczułam szarpnięcie, odwróciłam się i zobaczyłam zmęczonego przyjaciela.
- Kobieto - wydyszał - Serca nie masz.
- Po co mnie goniłeś idioto? - warknęłam.
- Masz mi powiedzieć co jest grane, bo dowiem się od Tymona. - szantaż, no proszę.
- Zadzwoniłam dziś do Tymka i zapytałam czy po szkole gdzieś wyjdziemy a on na to, że nie może - zatrzymałam się - Jednak z jego nowych koleżaneczek poprosiła go, żeby pokazał jej trochę miasta. - mówiłam zła.
- A nie mógł ktoś inny?
- Też się pytałam, ale powiedział, że jej bardzo na tym zależy. Oczywiście nie idzie z nią sam, będą tam jeszcze jego koledzy.
- To w czym problem? Przecież nie będzie z nią sam. - czy faceci nic nie rozumieją?
- Wiedziałam, że nie zrozumiesz.
- Ty jesteś zazdrosna. - zaśmiał się.
- Brawo Watsonie. - odpowiedziałam złośliwie.
- W takim razie, to ja Cię zabieram na pizze i ciacho - puścił mi oczko - I nie przyjmuję odmowy.
Co mi tam zależało. Przynajmniej nie będę siedziała w domu jak ta ostatnia sierota i zastanawiała się co teraz robią. Chyba bym przez to oszalała. Tak jak Sebo obiecał poszliśmy na pizze gdzie spotkaliśmy jego kolegów. To znaczy chodzimy do tej samej szkoły, ale ja i tak z nimi nie rozmawiam. Może czasem gdy podejdą do mnie i Melki z Sebastianem to zamienimy parę zdań, a tak to nie.
Chłopaki rozmawiali o czymś na czym się kompletnie nie znałam, a mianowicie o samochodach i bla, bla, bla. Przyjaciel widząc, że mi to nie odpowiada pożegnał się ze znajomymi i zabrał mnie do kawiarni na najlepsze ciastka jakie jadłam.
Byliśmy w kawiarni o której nawet nie miałam pojęcia. Nie wiem jak Bastek ją znalazł, jest naprawdę fajnie urządzona. Siedzieliśmy przy stoliku i piliśmy ciepłą kawę, pomimo tego, iż wcześniej było ciepło już tak nie jest. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam rozglądać się po sali. Moją uwagę przykuła pewna para. Ładna ciemnowłosa dziewczyna i chłopak który kogoś mi przypominał. Dziewczyna trzymała go za rękę i uroczo uśmiechała, zapewne próbowała go zbajerować. Przyglądałam im się i dostrzegłam w końcu twarz nieznajomego, to był Tymon. Mój Tymon!
Spojrzał w tą stronę gdzie siedziałam, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Jego twarz była pełna emocji. Widać było, że chce mi to wytłumaczyć, ale ja nie mam zamiaru go słuchać. Wstałam od stolika i zabierając swoje rzeczy wybiegłam stamtąd. Usłyszałam tylko głos Sebastiana.

poniedziałek, 21 września 2015

Tylko Ty cz.3

Marcelina poszła za Alanem do salonu. Brat zaproponował jej ciepłą herbatę, zgodziła się. Mężczyzna poszedł do kuchni i przygotował ciepły napój. Wrócił po niecałych dziesięciu minutach, podał kubek siostrze i zajął miejsce obok niej.
- Cieszę się, że przyjechałaś - uśmiechnął się do niej - Bardzo tęskniliśmy.
- Ja też się cieszę, że przyjechałam. - odwzajemniła uśmiech.
- Tylko myślałem, że przyjedziesz z Ksawerym - zesztywniała - Ale jeśli nie przyjechaliście razem to on dojedzie tak?
- Nie - rzuciła krótko - Nie przyjedzie jutro, ani po jutrze. Rozstaliśmy się.
- Przepraszam, nie wiedziałem. - powiedział ze współczuciem.
- Przecież nie mam tego wypisanego na czole. - zaśmiała się nerwowo.
Alan chciał zapytać o powód ich rozstania, ale w tym czasie do domu weszli rodzicie obojga. Marcela siedziała na kanapie i zastanawiała się jak rodzice zareagują na jej widok. Może się ucieszą, przecież nie widzieli córki przez bardzo długi czas. Pani Lidia weszła do salonu, a zaraz za nią mąż pan Arkadiusz z zakupami. Starsza kobieta widząc swoją córkę bardzo się ucieszyła i od razu podbiegła do niej, aby ją uścisnąć. To samo zrobił ojciec rodzeństwa. Minęło kilka chwil zanim Marcela mogła złapać oddech. Wiedziała, że rodzice stęsknili się za nią, ale żeby aż tak?
- Kochanie nawet nie wiesz jak bardzo się cieszymy, że przyjechałaś. - powiedziała pani Lidia.
- Też się cieszę, że jestem z wami. - pocałowała mamę w policzek.
- Tato - odezwał się syn - Może zaniesiemy zakupy do kuchni?
- Pewnie. - obaj mężczyźni poszli do kuchni z zakupami.
- A gdzie jest Ksawery? - odezwała się kobieta.
- Nie przyjechał, jeśli o to pytasz. - upiła łyk herbaty.
- Dlaczego? - w tym czasie do salonu wrócił ojciec kobiety.
- Marcela gdzie jest Ksawery? - usłyszała to samo pytanie z ust ojca.
- Właśnie o to pytałam, kochanie.
- Nie przyjechał. Rozstaliśmy się. - spojrzała na nich.
- Jak to? - wtrącił Arkadiusz.
- Tak to, nie chce o tym teraz mówić - poczuła jak robi jej się przykro - I mam do was małą prośbę, gdyby Alan pytał dlaczego  Ksawerego nie ma ze mną.. - przełknęła ślinę - Nie mówcie mu.
- Ale córeczko dlaczego? - zdziwiło się małżeństwo.
- Bo was o to proszę. - ścisnęła mocniej kubek z herbatą.
- Dobrze.
- Dziękuję - uśmiechnęła się - Pójdę się położyć, jestem trochę zmęczona.


Kobieta siedziała w swoim dawnym pokoju i rozglądała się wokoło. Nic się nie zmieniło, wszystko stoi na swoim miejscu. Duże łóżko znajdowało się blisko okna, dzięki czemu był świetny widok na duży ogród. Po lewej stronie stał mały regał z książkami, ulubionymi książkami Marceliny. Obok drzwi do jej pokoju stało biurko. A naprzeciw okna znajdowała się komoda na której ustawione były zdjęcia jej i brata z dzieciństwa. Podeszła do półki i wzięła jedno z nich, przyglądała się mu uważnie. Zrozumiała, że ona i jej brat dorośli, za to nigdy nie zmienili się. Do dziś mają ze sobą świetny kontakt, choć rzadko się widywali, jednak teraz się to zmieni.
Odstawiła ramkę ze zdjęciem i zwróciła uwagę na album. Wzięła go do ręki i otworzyła. Pierwszą fotografię jaką ujrzała przypomniała jej Ksawerego. Na zdjęciu stali przodem do siebie i całowali się. Fotografem był brat dziewczyny, wykonał je w dniu jej urodzin. To był najlepszy dzień w jej życiu. Poczuła jak zachciewa się jej płakać, nie wiedziała dlaczego. Przecież była wściekła na swojego byłego, za to  co jej zrobił. Odłożyła pamiątkę do szuflady, tak aby nikt jej nie znalazł.
Podeszła do walizki i zaczęła się rozpakowywać. Długo jej to nie zajęło, wszystkie swoje rzeczy zostawiła w ich dawnym mieszkaniu. Zabrała tylko najpotrzebniejsze. Usłyszała ciche pukanie do drzwi. Do środka wszedł Alan.
- Nie przeszkadzam? - zapytał opierając się o zamknięte drzwi.
- Nie coś Ty - uśmiechnęła się  - Coś się stało?
- Nie zabieraj mojej roli - nie zrozumiała co miał na myśli - Siostra dlaczego przyjechałaś bez Ksawerego? - wiedziała, że nie uniknęłaby tej rozmowy.
- Rozstaliśmy się, dlatego przyjechałam sama. - powiedziała jednym tchem.
- Dlaczego? Co się stało? - dopytywał się Alan.
- Cały czas posądzał mnie o zdradę, ale to nie była prawda - zatrzymała się - Wczoraj poszłam do niego do pracy, chciałam go odwiedzić - poczuła łzy pod powiekami, więc zamknęła oczy - Weszła do jego gabinetu, a on pieprzył się ze swoją sekretarką.
Alan nie powiedział ni, tylko przytulił siostrę. Wtuliła się w niego i dała upust emocjom. Nie rozumiała swojego zachowania, nie wiedziała dlaczego płacze. Przecież czuła złość mogła powiedzieć o tym każdemu, ale jej brat zawsze wiedział, że coś jest nie tak.
- Przepraszam. - szepnęła.
- Marcela nie przepraszaj - pogładził ją po plecach - To normalne.
- Ale ja nigdy nie..
- Przy rodzicach może nie, ale przy mnie tak - przytulił ją mocniej - Nie musisz udawać, zawsze możesz do mnie przyjść i się wypłakać. Wiesz?
- Kocham Cię Alan. - przytuliła go mocniej.
- Ja Ciebie też mała - pocałował ją w głowę - Jesteś zmęczona, powinnaś się położyć.
Nic nie odpowiedziała tylko przytaknęła głową na znak, że mężczyzna ma rację. Położyła się na łóżku, a Alan przykrył ją kocem i wyszedł z pokoju zamykając najciszej jak się dało drzwi. Stał na korytarzu i zacisnął pięści. Zawsze uważał Ksawerego za idealnego chłopaka dla swojej młodszej siostry, jak widać pomylił się.
Zszedł na dół i skierował się do kuchni, zobaczył tam rodziców siedzących przy stole i pijących kawę. Uśmiechnął się do nich i podszedł do blatu robiąc sobie ten san pyszny napój.
- Marcelka śpi? - zapytała mama.
- Tak, była zmęczona i się położyła. - odparł i wyszedł z kuchni.

Zbliżał się wieczór. Alan siedział na kanapie w salonie popijając sok i przeskakując z kanału na kanał w poszukiwani czegoś co dało się obejrzeć. Spojrzał w bok i zobaczył swoją siostrę. Szła i uśmiechała się do niego. Zajęła miejsce obok na kanapie.
- Gdzie rodzice? - zapytała rozglądając się.
- Wyszli na kolację ze znajomymi - spojrzał na nią - Chyba nie masz im tego za złe?
- Nie coś Ty, fajnie , że postanowili si trochę rozerwać.
- Też tak myślę - pokiwał głową - Masz ochotę na pizze, fajny film i towarzystwo starszego brata?
- Zamów jedzenia i poszukaj filmu, a ja skocze pod prysznic. - puściła mu oczko i poszła.
Z pokoju zabrała zwykłą  białą bokserkę i szare spodnie. Ruszyła do łazienki. Chciała szybko wziąć prysznic i wrócić na dół do brata. W końcu długo się nie widzieli, stęskniła się za nim.
Z łazienki wyszła po trzydziestu minutach. Włosy miała związane w koczka i zmyty makijaż.
- I jak wybrałeś coś fajnego? - zapytała wchodząc do pomieszczenia.
- Tak i za chwilę powinna być pizza.
Kobieta zajęła miejsce obok brata. Oboje czekali na dostawę, długo nie musieli się niecierpliwić. Od czterdziestu minut zajadali się przekąską i wpatrywali w ekran. Alan siedział naprzeciwko telewizora. Natomiast Marcela położyła swoje nogi na jego, dzięki czemu mogła się wygodnie rozłożyć na kanapie.
Usłyszała dźwięk dzwoniącego telefonu, to nie był jej telefon. Alan przeprosił siostrę i wyszedł do kuchni, żeby nie przeszkadzać jej w oglądaniu. Wrócił chwilę później i kontynuował. Marcela nie pytała kto dzwonił, przecież to nie jej sprawa. Ona ma swoje małe tajemnice, a jej brat swoje. Film skończył się po około dwóch i pół godzinie. Żadnemu z  rodzeństwa nie przyszło na myśl, aby iść już spać.
- Co teraz zrobisz? - zapytał mężczyzna.
- To znaczy? - zmarszczyła brwi Marcela.
- Zamierasz wrócić do Ksawerego czy nie?
- Nie - spojrzała na niego  - To zamknięty rozdział, nie chcę już z nim być.
- Czyli na razie zostajesz w Polsce? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Tak. Tylko jakoś będę musiała zabrać resztę swoich rzeczy stamtąd.
- Pomogę Ci z tym. - uśmiechnął się.
- Alan ? - spojrzał na nią - Masz kogoś?
- Co? - zaśmiał się - Nie. Skąd przyszło Ci to do głowy?
- Tak po prostu.- wzruszyła ramionami.
Chwilę jeszcze porozmawiali i postanowili iść spać. Każde z nich było zmęczone. Marcelina leżała w swoim łóżku i zastanawiała się nad tym jak jej rodzice zareagują, gdy dowiedzą się o całym zajściu z Ksawerym.
Kobieta dobrze wiedziała, że bardzo go lubią. Gdy pierwszy raz przyprowadziła go i przedstawiła rodzicom, byli nim zachwyceni. Ona też. Nie dziwiła się im. Przecież pomógł dziewczynie kiedy nie miała dachu nad głową. Nie wiedział kogo przygarnął pod swój dach, a jednak zaufał jej tak jak ona jemu.
Marcelinę rozbolała głowa, więc poszła do łazienki i wzięła jakieś proszki po czym wróciła do pokoju i weszła pod ciepłą pierzynę. Otuliła się, żeby było jej ciepło i zaczęła powoli odpływać w krainę Morfeusza.

wtorek, 15 września 2015

Motocyklista XVII

- Myślałam, że Filip już sobie odpuścił. - powiedziała Klara.
- No jak widzisz nie, nie odpuścił. - westchnęłam.
- Ej.. - szturchnęła mnie - Nie smuć się. Mam pomysł. - uniosła palec do góry.
- Oho już się boję.- zaśmiałam się.
- Udam, że tego nie słyszałam - przewróciła oczami i zaśmiałam się - Dziś idziemy na miasto. Najpierw zakupy, jakaś kawa i kino. Co Ty na to? - spojrzała niepewnie.
- Mówiłam Ci jak Cię uwielbiam głupolu? - udała oburzenie.
Uśmiechnęłam się do niej serdecznie i mocno przytuliłam. Cieszę się, że mam ją przy sobie i zawsze mogę na nią liczyć. Nigdy mnie nie zawiodła, jest dla mnie jak siostra której nigdy nie miałam.
Odsunęłam się od niej. Siedziałyśmy i zastanawiałyśmy gdzie najpierw pójdziemy. Usłyszałam otwieranie drzwi. Zdziwiłam się, myślałam, że pani Amelia ma dziś wolne. Miała jechać do swojej córki, ponieważ musiała jej w czymś pomóc. Zobaczyłam jak do salonu wchodzą moi rodzice. Nie ukrywam, zdziwiłam się.
- Cześć kochanie - powiedziała mama i pocałowała mnie w policzek - Witaj Klaro.
- Dzień dobry państwu. - odpowiedziała przyjaciółka.
- Cześć córeczko - pocałował mnie w głowę - Jak się masz?
- Dobrze. Wcześniej wróciliście. - uśmiechnęłam się.
- Tak, mamy dużo spraw do załatwienia. Za dwa dni wyjeżdżamy do Anglii.
- Okey - powiedziałam wkurzona - My idziemy na zakupy.
- Julka - powiedziała mama i usiadła obok mnie - Przepraszam, wiem dużo pracujemy, ale to dla Twojego dobra.
- Wiem - przytuliłam ją - Będziemy się już zbierać.


Wyszłyśmy już z ostatniego sklepu. Obładowane zakupami wstąpiłyśmy do naszej ulubionej kawiarni. Usiadłyśmy przy stoliku i zamówiłyśmy po soku pomarańczowym.
Rozmawialiśmy o tym co kupiłyśmy sobie. Moje zakupy składały się głównie z dwóch sukienek , jedna czarna z białą kokardką w pasie, a druga zwykła beżowa idealna na upalne dni. Do tego trzy pary butów. Miętowe na koturnie, czarne szpilki i czerwone krótkie conversy. Na koniec białe i pomarańczowe szorty, oczywiście nie mogłam sobie odmówić kilku kosmetyków.
Klara miała podobnie jak ja. Jednak kupiła o połowę mniej rzeczy. Delektowałyśmy się naszymi napojami, gdy w pewnym momencie dostrzegłam Przemka z dwoma kolegami. On też miał dzisiaj wolny dzień.
- Na kogo tak patrzysz? - podążała za moim wzrokiem przyjaciółka - Ooo Przemek.
- Nom, też ma dziś wolne.
- Zobacz jakich ma przystojnych kolegów - zaśmiała się - No co? - zapyta gdy spojrzałam na nią podejrzliwie.
- Nie, nic. - podniosłam ręce w geście obronnym - To jak na jaki film dziś idziemy?
- Sama nie wiem. - westchnęła.
- Klara - zatrzymałam się - A jak Ci się układa z Marcinem? - uśmiechnęła się.
- Skąd o nim wiesz?
- To moja tajemnica  - szepnęłam - Dlaczego nic nie mówiłaś, że z nim jesteś?
- Jakoś nie chciałam zawracać Ci tym głowy - zmrużyłam oczy - Miałaś trochę problemów i..wiesz co mam na myśli.
Zaśmiałam się z jej odpowiedzi, tylko po to, aby ukryć to jak bardzo zaniedbałam nasza przyjaźń. Zaczęła spotykać się z chłopakiem o którym od dawna marzyła, a ja, jej najlepsza przyjaciółka nawet o tym nie wiedziałam. Nie powiedziała mi nic, ani słowa. W sumie to się nie dziwię, ostatnio dużo się działo.
Siedziałyśmy tak dalej i rozmawiałyśmy na różne tematy. Zawsze mamy o czym porozmawiać. Spojrzałam z przyjaciółkę i dostrzegłam, że w nasza stronę  idzie Przemek z kolegami. Powiedziałam o tym Klarze i szybko wstałyśmy od stolika. Zapłaciłyśmy rachunek i zabierając nasze zakupy ruszyłyśmy do wyjścia.

[Oczami Przemka]

Zamierzaliśmy z chłopakami iść się czegoś napić. Dziś było zajebiście gorąco, a, że niedaleko nas była otwarta kawiarnia to postanowiliśmy wpaść. Cały czas czułem na sobie wzrok mijających nas dziewczyn, nie zwracałem na nie uwagi. Jedyna dziewczyna jaka mnie teraz interesowała to była Julka. Cały czas miałem ją w głowie i bardzo chciałem ją zobaczyć.
Zbliżaliśmy się do kawiarni, gdy dostrzegłem znajomą mi postać. Tak!- pomyślałem. Moje modły zostały wysłuchane. Była ze swoją przyjaciółką na zakupach, sporo miały tych toreb. Mam pretekst, żeby odwieść ją do domu.
- Cześć mała - powiedziałem do niej - Cześć Klara. - przyjaciółka, pięknej uśmiechnęła się i pomachała na przywitanie.
- Hej. - uśmiechnęła się.
- To są moi koledzy - odwróciłem się do nich - Adam -  wskazałem na chłopaka po lewej - I Wojtek - chłopak po prawej.
Dziewczyny podały im rękę i przedstawiły się. Po minie Wojtka widziałem, że Julka wpadała mu w oko. Na pewno będzie chciał ją zbajerować, ale ja na to nie pozwolę. Co to, to nie!
- Widzę, że zakupy się udały - pokazałem na torby - Masz zapas ubrań na rok, mogłabyś je zacząć   sprzedawać. - zaśmiałem się.
- Lubisz mi docinać. - odpowiedziała uśmiechając się przy tym uroczo.
- Ja? - udałem głupiego - Nigdy Ci nie docinam.
- Ta jasne - przewróciła oczyma - My już musimy się zbierać.
- Mogę was podwieźć. Chyba, że wolicie nie. - puściłem jej oczko.
- Miło z Twojej strony. To jak idziemy?
Przytaknąłem i ruszyliśmy. Dziewczyny szły przed nami dyskutując o czymś zawzięcie. A my stanowiliśmy we trzech dla nich taką małą obstawę. Spojrzałem na Wojtasa i widziałem jak cały czas patrzy się na tyłek małej. Cholernie mnie to denerwowało, ale nie mogłem tego dać po sobie poznać. Julka i Klara zatrzymały się, gdy podszedł do nich jakiś chłopka. Przywitał się buziakiem w policzek z Klarą i uściskał ją. To samo zrobił z Julką, tylko, że to mi się nie spodobało. Chwile porozmawiali i Klara pożegnała się ze swoją koleżanką i poszła z tym typem.

Po drodze z galerii odstawiliśmy chłopaków i na koniec jechaliśmy w stronę domu Julki. Widziałem po jej minie, że jest zmęczona. Nie dziwie się jej, baby to potrafią wiele kupić.
Zatrzymałem się przed jej posesją, a mała w tym czasie się obudziła. Przetarła oczy i spojrzała na mnie.
- Bardzo zmęczona?
- Trochę - uśmiechnęła się - Wejdziesz?
- Czyżbyś chciała żeby wniósł Twoje zakupy, ciężkie zakupy do domu? - nic nie powiedziała, uśmiechnęła się figlarnie i wysiadła.


[ Oczami Julki]


Siedzieliśmy w kuchni. Postanowiłam zrobić coś pysznego do jedzenia. Przemek pomagał mi.
- Wojtek pożerał Cię wzrokiem. - powiedział.
- Nie prawda. - odparłam.
- Widziałem swoje - rzucił oschle - To co planujesz zrobić na obiad?- zmienił temat.
- Zapiekankę?
- Może być, zobaczymy czy się nie otruję. - rzuciłam w niego odrobiną mąki.
Nie obeszło się od jego zemsty. Po małej wojnie dokończyliśmy to co zaczęliśmy robić i poszliśmy się umyć.
Siedziałam z Przemkiem w salonie i oglądaliśmy film, jedząc nasze danie. Nie rozmawialiśmy, oczywiście atmosfera była rozluźniona. Poczułam jak Przemek dotyka mojej dłoni. Zesztywniałam, chłopak poczuł to i cofną dłoń.
- Będę się już zbierał. - wstał z kanapy.
- Odprowadzę Cię - poszłam za nim - Dziękuje, że pomogłeś mi dziś z zakupami.
- Możesz założyć sklep. - uderzyłam go w ramię.
Pożegnałam się z nim i poszłam do swojego pokoju. Nie zdążyłam przekroczyć progu pokoju, a już usłyszałam dzwonek do drzwi.
Pewnie Przemo zapomniał czegoś. Zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam tam stojącego Krzyśka. Cholernie się zdziwiłam.
- Cześć Julka. - przerwał ciszę.
- Cześć - odpowiedziałam - Co tu robisz? Jeśli szukasz Filipa to nie ma go tu i raczej już nigdy nie będzie.
- Wiem, ale nie szukam go - zdziwiłam się - Chciałem z Tobą porozmawiać. - zaprosiłam go do środka.
Usiadł na kanapie, a ja obok niego. Zaproponowałam coś do picia, ale odmówił. Wpatrywał się we mnie, tak jak ja w niego.
- O czym chciałeś porozmawiać? - przerwałam niezręczną ciszę.
- O Filipie i o tym, co rzekomo zrobił.
- Raczej nie chce tego słuchać. - powiedziałam niemiło.
- Wysłuchaj mnie..proszę.
- Okey. - westchnęłam.
- Filip nie zdradził Cię z Amandą - zabolało to co powiedział - On Cię bardzo kocha. Odkąd tylko pamiętam zawsze się jej podobał, próbowała różnych sztuczek, żeby zwrócił na nią uwagę, ale to na nic.
- Nie obchodzi mnie to czy z nią jest czy nie. - przerwałam mu.
- Tego weekendu nie mógł się z Tobą spotkać to był ze mną, musiał mi w czymś pomóc - spojrzał na mnie- Nigdy się z nią nie przespał, gdy się pojawiałaś cały czas mówi o Tobie i o tym jak bardzo Cię kocha.
- Gdyby mnie kochał to..- przerwał mi.
- Ona nie jest z nim w ciąży, w ogóle nie jest.
- Skąd wiesz? - zaciekawiło mnie.
- Widziałem co robiła ostatnio, była najebana w cztery dupy. Chyba nie piłaby gdyby na prawdę była w ciąży.
- No nie.- przyznałam mu rację.
- Porozmawiaj z nim, to nic nie kosztuje. Chociaż go wysłuchaj, on teraz cały czas pije i nie wychodzi z domu. Proszę spotkaj się z nim na chwilę, jest moim kumplem i martwię się o niego. - powiedział zrozpaczony.
- Dobrze, porozmawiam. - zgodziłam się.
- Dziękuje- uśmiechnął się delikatnie - Będę już leciał. Na razie.
- Cześć.- zamknęłam drzwi i poszłam do pokoju.
Byłam strasznie zmęczona więc wzięłam szybki prysznic i poszłam spać

[Oczami Filipa]

Już sam nie wiem co mam zrobić, żeby mnie wysłuchała. Gdy dzwonie to nie odbiera, jak pisze wiadomości to nie odpisuje. Czyżby zapomniała już o mnie? Żałuję, że poznałem Amandę. Gdybym mógł to cofnąłbym czasz żeby jej nie znać. Od ostatniego razy gdy byłem u Julki nie wychodzę z domu. Cały czas tylko trzymam w dłoni szluga lub butelkę. Próbuję zapić smutki, zamiast o nią walczyć - tak ostatnio usłyszałem od Krzyśka. W sumie to co go to może interesować, czy piję, czy też nie to moje życie i nikt nie będzie mi mówił co mam robić. Chciałbym tylko wyjaśnić całą tą sytuację.
I kolejny łyk wódki.
Nie potrafię nic więcej robić. Za każdym razem, gdy w głowie mam Julkę upijam się i tak w kółko. Takie pieprzone błędne koło. W jakimś stopniu mi to pomaga, nie na długo, ponieważ zaraz znowu sięgam po butelkę i piję - sam.
Usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie miałem zamiaru otwierać, nie chce z nikim gadać. Chłopaki czasem przyjdą i czekają, aż im otworzę, ale rezygnują. Ich czekanie na nic się zda. Jednak ten ktoś nie daje za wygraną. Kurwa no! Ile można stać pod i się dobijać do drzwi. Zgasiłem fajkę i poszłem otworzyć. Gdy chciałem powiedzieć, żeby wszyscy się ode  mnie odpieprzyli zobaczyłem coś co mnie ucieszyło.
Przed moim drzwiami stała Julka. Moja Julka! Patrzyłem na nią i nie wiedziałem czy przypadkiem to nie sen, ale nie to była rzeczywistość. Zrobiłem przejście, aby mogła wejść do środka. Nic nie powiedziała tylko weszła do środka. Szła w stronę salonu, a ja podążałem za nią. Czując zapach jej pięknych perfum. Tak bardzo dobrze znany mi zapach, za którym tęskniłem. Który wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Te perfumy były ode mnie. Cieszyłem się jak głupi, że ona  ich używa, czyli coś jeszcze do mnie czuje.

[ Oczami Julki]

Weszłam do salonu i zobaczyłam coś co mnie zdziwiło. Na stoliku stała butelka wódki. Była w połowie pełna, czyli Krzysiek miał rację, on cały czas pije. Podeszłam do kanapy i zajęłam na niej miejsce. Filip zrobił to samo tylko usiadł na przeciwko mnie. Patrzyłam na cały pokój, gdzie nie gdzie widziałam jak leżały puste butelki po alkoholu i pełno opróżnionych paczek po papierosach. Wiedziałam, że czasem palił, ale tylko gdy był zły lub..smutny.
Czułam na sobie jego wzrok,, wpatrywał się we mnie odkąd jestem u niego. Panowała niezręczna cisza między nami.
- Dlaczego? - przerwałam ją.
- Nie rozumiem. - zmarszczył brwi.
- Dlaczego pijesz? - ponowiłam pytanie.
- Bo.. - wziął głęboki oddech - Nie umiem sobie poradzić z tym, że Cię straciłem - spojrzał mi w oczy jak nigdy dotąd - Skąd wiesz, że coś jest nie tak? Dlaczego przyszłaś?
- Był u mnie Krzysiek martwi się o Ciebie - zatrzymałam się - Prosił, żeby z Tobą porozmawiała.
- Nie musiałaś tu przyjeżdżać, przecież.. - przerwałam mu.
- Chciałam. - zrobił minę pokerzysty.
- Nie spałem z Amandą - zacisnął pięści - Byłem wtedy z nim. Odkąd się pojawiłaś, nie spojrzałem na żadną inną. Nie obchodziły mnie zaloty innych dziewczyn, chciałem tylko Ciebie. Kocham Cię. - po tych słowach z moich oczu popłynęły mi łzy. Zobaczył to i szybko znalazł się koło mnie - Nie płacz, proszę - otarł kciukiem kolejną spływającą łzę - Uwierz mi, błagam. Kocham Cię i nikogo innego. - oparł swoje czoło o moje.
- Ja Też Cię kocham. - szepnęłam.
Poczułam jak z serca spada mi kamień. Filip delikatnie musnął moje usta swoimi. Przysunął mnie do siebie i mocno przytulił. Tak jakby bał się, że zaraz mu gdzieś ucieknę, ale nie zamierzałam. Chciałam być przy nim, tak bardzo brakowało mi jego obecności. Uwierzyłam w to co mówił, gdyby chciał mnie zranić zrobiłby to wcześniej, ale nie chciał.
Przyciskał mnie do siebie mocniej, delikatnie pocałował w czoło. Wtuliłam się w niego.

Tylko Ty cz.2

Marcelina obudziła się bardzo wcześnie. Za oknem było już jasno. Mimo, iż zbliża się zima, na dworze jest całkiem ładna pogoda. Chciała sprawdzić dokładną godzinę. Zaczęła szukać swojej torebki. Zobaczyła, że leży ona na komodzie.
Kobieta podniosła się i chciała podejść po swoją rzecz, jednak nie dała rady. Gdy stanęła na nogach od razu poczuła ból blisko skroni. Domyśliła się, że to przez emocje wywołane poprzedniego dnia. Usiadła z powrotem  na łóżku, trzymając się za bolące miejsce. Obiema dłońmi zaczęła masować skronie, aby zmniejszyć ból. Po kilku minutach udało się jej. Tym razem podniosła się wolniej, nie śpieszyła się z tym. Powolnym krokiem podeszła do komody stojącej nieopodal drzwi. Wyjęła przedmiot o który jej chodziło i sprawdziła godzinę. Rozszerzyła oczy. Nawet nie wiedziała, że mogła tak długo spać. Zegarek wskazywał 12.30 to było nie podobne do kobiety.
Z powrotem schowała komórkę do torebki i odłożyła ją na miejsce. Wzięła walizkę i położyła ją na łóżko, otwierając. Szybko znalazła swoją kosmetyczkę, powędrowała z nią do łazienki. Odstawiła ją, oparła obie dłonie na umywalce i spojrzała w lustro. Przyglądała się sobie, tak jakby wcześniej nie widziała swojego odbicia.
- Teraz jesteś wolna. - szepnęła sama do siebie.
Wypowiedziane przez nią słowa wywołały uśmiech na jej twarzy. Wiele mężczyzn mówiło jej, iż na śliczny uśmiech. Ona jednak nie wierzyła żadnemu z nich. Może poza jednym. Tym kimś był Ksawery, gdy pierwszy raz jej to powiedział uwierzyła, sama nie wie dlaczego.
Zdjęła z siebie ubrania i weszła pod prysznic. Właśnie tego potrzebowała - odprężenia.
Czterdzieści minut później stała pochylona nad bagażem i wkładała do niego resztę rzeczy. Kobieta miała na sobie biała sukienkę, która była pokryta koronką. Do tego czarny paseczek i tego samego kolory szpilki. Cały efekt dopełniał delikatny makijaż i rozpuszczone włosy.
Zeszła na dół do recepcji, aby się wymeldować. O dziwo stał tam ten sam mężczyzna który poprzedniego dnia przywitał Marcelę pięknym uśmiechem.
- Dzień dobry. - uśmiechnął się Bartek - takie imię widniało na plakietce.
- Dzień dobry - odwzajemniła uśmiech - Chciałabym się wymeldować.
- Już pani od nas ucieka? - zapytał wesoło - Miałem nadzieję, że dłużej pobędzie pani naszym gościem.
- Niestety, ale nie. - odpowiedziała.
Recepcjonista nie odpowiedział już nic tylko uśmiechnął się i zaczął przeglądać coś w komputerze. Kilka razy spojrzał na Marcelę spod swoich czarnych jak noc rzęs. Kobieta nie zwracała na to szczególnej uwagi. Po uporaniu się z formalnościami pożegnała się z Barkiem krótkim " Do widzenia " i odeszła. Kierując się do wyjścia usłyszała, jak mężczyzna mówił, że ma nadzieję, iż jeszcze się zjawi w hotelu. Odwróciła się i posłała promienny uśmiech.
Stała przed budynkiem i czekała taksówkę. Dziwnym trafem zrobiło się pochmurno i dosyć chłodno, jednak wolała się dotlenić, niż siedzieć w poczekalni.


Siedziała na lotnisku i czekała na wiadomość o tym, kiedy samolot do Polski będzie startował. Długo nie musiała siedzieć na niewygodnym krześle. Spojrzała na tablicę która wskazywała loty do odpowiednich miejsc. Odszukała to co ją najbardziej interesowało i zabierając swoje rzeczy ruszyła przed siebie.
Siedziała w samolocie i czekała kiedy wyruszą. Nie mogła się doczekać spotkania ze swoimi bliskimi, bardzo się za nimi stęskniła. Nie widziała ich już bardzo długo, co było dziwne, ponieważ co pół roku stara się odwiedzać bliskich. Oczywiście przez ostatnie wydarzenia nie mogła tego zrobić.
Usłyszała męski głos. Podniosła głowę i zobaczyła stojącego nad sobą mężczyznę. Miał na oko może z pięćdziesiąt - sześćdziesiąt lat. Siwe włosy, które dodawały mu męskości. Ubrany był w czarny garnitur, do tego idealnie dopasowany krawat. Wyraz jego twarzy był bardzo przyjemny.
- Przepraszam - uśmiechnął się - Czy te dwa miejsca są zajęte?
- Nie, są wolne. - odwzajemniła uśmiech.
- Czy mógłbym razem z synem dosiąść się do pani? - zapytał nie pewnie - Oczywiście, jeżeli to problem to nie chcę robić kłopotu.
- Nie, skąd - machnęła ręką - Mogą panowie się dosiąść.
- Dziękuję bardzo.
Kobieta nie zwracała już większej uwagi na mężczyznę z którym przed chwilą rozmawiała. Odszedł na moment, aby jego syn wiedział w którym przedziale mają usiąść. Spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu, żeby sprawdzić godzinę. Zobaczyła jak jakiś mężczyzna siada obok niej, a zaraz po nim posiada się ten sam siwowłosy pan. Brunet spojrzał w oczy Marceli i uśmiechnął się - zrobiła to samo.
- Witam piękną panią - skinął głową - Jestem Aleksander, dla przyjaciół po prostu Olek. - wyciągnął rękę w jej stronę.
- Marcela.. - uścisnęła ją - Po prostu Marcela.
- Piękne imię, dla pięknej kobiety.
Nic nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się delikatnie. Wszyscy pasażerowie musieli zapiąć pas, tak też i to zrobili. Ciemnowłosa poczuła jak samolot zaczyna wzbijać się w powietrze. Wyjrzała przez okno. Widok zaparł jej dech w piersiach, od razu do głowy przyszedł jej pomysł, że zrobienie zdjęcia z takiej perspektywy byłoby niesamowite. Kąciki jej ust powędrowały samoistnie w górę.
- Masz uroczy uśmiech. - usłyszała głos pasażera obok.
- Każdej kobiecie prawisz komplementy? - uniosła brwi do góry.
- Nie, nie każdej - pokręcił głową - Tylko tym które na to zasługują.
- Tym kimś jestem ja? - wskazała na siebie.
- Pewnie, że tak - puścił jej oczko - To o czym tak myślałaś? Jeżeli to nie tajemnica.
- Ten widok - wskazała na okno - Można by uwiecznić na zdjęciu, wyglądałby fenomenalnie.
- Ooo proszę - Olek rozszerzył oczy - Widzę, że mam do czynienia z panią fotograf.
- Zgadłeś. - uśmiechnęła się.
Podczas lotu miło im się rozmawiało. Nawet stweardessa kilka razu musiała prosić o cichszą rozmowę, ponieważ Aleksander razem z Marcelą bardzo dużo się śmieli, co przeszkadzało innym pasażerom. Olek opowiedział czym się zajmuję. Otóż pomaga swojemu ojcu w firmie, czyli ma różne spotkania i jego codzienny strój to garnitur, bo jak inaczej.

Marcelina stanęła przed pięknym, dużym rodzinnym domem. Z zewnątrz nic się nie zmieniło, był taki sam. Piękny duży ogród, wiele roślin które jej mama uwielbiała pielęgnować w wolnych chwilach. Pogoda była ładna, dzięki temu ogród wyglądał jak zaczarowany. To było jej jedynym i niepowtarzalnym miejscem, w którym czuła się bezpiecznie - zawsze.
Wzięła głęboki wdech i ruszyła do furtki.
Stanęła przed drzwiami i zapukała. Czekała, aż ktoś jej otworzy. Usłyszała kroki z drugiej strony, wiedziała kto to był.
- Hej Alan. - uśmiechnęła się.
W drzwiach stanął jej brat Alan. Był zupełnym przeciwieństwem swojej młodszej siostry. Dzieliły ich tylko trzy lata różnicy, jednak on i tak zawsze zachowywał się jakby miał o wiele, wiele więcej lat.
Alan był dobrze zbudowanym blondynem o czarnych oczach. Niektórzy mogliby stwierdzić, że nie jest za sympatyczny. Jednak to błąd. Nigdy nie zostawia bliskich w potrzebie, jest najlepszym przyjacielem i bratem jakiego można sobie wymarzyć.
- Marcela - powiedział jakby zobaczył ducha - Marcela! - krzyknął i podbiegł do siostry.
Złapał ją w pasie i podniósł do góry, zakręcił wokół własnej osi i odstawił z powrotem w to samo miejsce, nie wypuszczając jej z objęć.
- Udusisz mnie. - zaśmiała się kobieta.
- Wiesz jak tęskniłem za Tobą mała - ścisnął ją mocniej - Chodź do środka. - wziął jej bagaż i weszli do domu.

niedziela, 13 września 2015

Tylko Ty cz. 1

- Nienawidzę Cie! - krzyknęła zdenerwowana Marcelina. 
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę sypialni. Marcelina to kobieta o bursztynowych oczach, nieskazitelnej cerze. Jej włosy miały odcień kasztanu, który wyglądał niesamowicie przy blasku słońca. Miała na sobie rozkloszowaną miętową sukienkę, która była idealnie dopasowana do jej figury. Małą kokardkę znajdującą się z przodu sukienki, do tego czarne szpilki. Delikatne loki opadające na ramiona świetnie komponowały się ze strojem.
 Otworzyła drzwi i z impetem zamknęła je. Sama nie wiedziała, że ma tyle siły gdy się zdenerwuje.
Wyjęła z pod łóżka dużą walizkę i zaczęła wkładać do niej ubrania. Robiła to niedbale, wrzucała je, aby jak najszybciej opuścić to mieszkanie. Była strasznie zdenerwowana.  Dowiedziała się czegoś o osobie która podobno ją "kochała", a wyrządziła jej takie świństwo. Usłyszała otwierające się drzwi, nie musiała się oglądać, żeby wiedzieć kto wszedł do pokoju. 
W wejściu ukazał się wysoki, przystojny ciemnowłosy blondyn o jasno zielonych oczach. O tych samych oczach w których kiedyś od pierwszego wejrzenia zakochała się Marcela. Miał na sobie czarne spodnie od garnituru, które idealnie na nim leżały. Ciało opinała biała koszula, idealnie uwydatniała jego mięśnie. 
- Daj mi to wytłumaczyć. - powiedział, próbując zrobić krok do przodu.
- Nawet nie podchodź do mnie. - warknęła kobieta. 
Po tych słowach jeszcze szybciej spakowała to co znajdowało się w szafie o komodzie. Nie dlatego, że bała się, iż mężczyzna może jej coś zrobić. Tylko dlatego, iż nie chciała przebywać z nim dłużej w jednym pomieszczeniu. Poszła do łazienki i zaczęła zbierać potrzebne rzeczy. Wrzucała je  do kosmetyczki nie zważając na to czy coś się nie rozbiło. W tym momencie nie interesowało ją to zbytnio.
- Pozwól mi to wyjaśnić. - Ksawery złożył ręce jak do modlitwy i przyłożył do ust.
- Co chcesz mi wyjaśniać?! - krzyknęła - To, że podejrzewałeś mnie o zdradę? - wrzuciła kosmetyczkę do walizki - Czy może to, że sam mnie zdradziłeś ze swoją sekretarką i to niejednokrotnie. - zakpiła.
- Daj mi to wytłumaczyć do cholery. - uniósł głos.
- Mam gdzieś Twoje wyjaśnienia - zapięła walizkę - I Ciebie też. Teraz możesz do woli pieprzyć kogo chcesz i z kim chcesz - skierowała się do drzwi - Nie będziesz musiał się, poprawka nie będziecie musieli się już ukrywać. - próbowała wyjść, ale mężczyzna stanął jej na drodze.
- Kocham Cię - próbował dotknąć jej dłoni - Justyna to pomyłka, nie zależy mi na niej.
- Mam to gdzieś, przepuść mnie - próbowała panować nad gniewem - Głuchy jesteś?! Daj mi wyjść!
Nie czekając na odpowiedz przedarła się przez zaporę jaką stanowił Ksawery. Nie próbował jej przytrzymać. Kobieta podeszła do drzwi. Odstawiła na chwilę walizkę, aby wrócić do pokoju po swoją torbę. Przechodząc obok byłego partnera - bo chyba tak można go nazwać - nie zaszczyciła go wzrokiem. Po prostu zabrała swoją rzecz i sięgnęła po bagaż stojący w przedpokoju mieszkania. Zapałą ciężką walizkę i już chciała otwierać drzwi, gdy przypomniała sobie, że ma coś co nie należy do niej i już na pewno nie będzie jej potrzebne.
Otworzyła swoją małą, czarną torebkę i wyjęła z niej klucze. Podeszła do ciemnowłosego bruneta i wyciągnęła w jego stronę pęk kluczy. Jego oczy lekko się rozszerzyły ze zdziwienia. Nie miał pojęcia, że Marcelina mówi poważnie. Przecież już była jedna taka sytuacja, iż pokłócili się, a kobieta spakował się i opuściła na kilka dni ich wspólne mieszkanie. Oczywiście nie oddała wtedy kluczy. Bo po co? Przecież i tak pogodzili się niespełna trzy dni po " wyprowadzce". Tylko sęk w tym, iż to ona pierwsza przyszła do niego i zaczęła rozmowę.
Próbował ukryć swoje zdziwieni, dlatego szybko przybrał minę niewzruszonego całą zaistniałą sytuacją. 
Marcela patrzyła w jego oczy. Przypomniała sobie jak pierwszy raz w nie spojrzała. Poznali się w dość nietypowych okolicznościach. Ciemnowłosa była wtedy osiemnastoletnią dziewczyną, która przyjechała do Nowego Yorku, aby spełniać swoje marzenia. Chciała zostać profesjonalną fotografką. Jej rodzina nie do końca była przekonana co do tego pomysłu, jednak nie zniechęcali jej. Chcieli, aby była szczęśliwa. Wtedy poznała Ksawerego. Będąc w hotelu podeszła do recepcji, aby zameldować się w pokoju. Hotel który wybrała okazał się być zbyt drogi, nie przewidziała tego. Miała za mało pieniędzy, aby tam zostać. Nie było jej stać nawet na jedną noc w pięciogwiazdkowym hotelu.
Zabrała więc bagaż i wyszła przed budynek. Miała łzy w oczach, ale nie pozwoliła, aby chodź jedna pojawiła się na jej policzku. Zrezygnowana poszła więc przed siebie. Błąkała się po ulicach bez celu. Była w obcym mieście, nie miała przy sobie pieniędzy. 
Usiadła na ławce w parku i schowała twarz w dłoniach. Zaczęła płakać z bezsilności. Może to się wydawać głupie, ale nie miała pojęcia co zrobić. Była sama w obcym mieście, nie miała tu nikogo. Przypomniała sobie jak wiele razy kłóciła się z rodzicami o to, a żeby zgodzili się na wyjazd i pomogli jej na początku. W tym momencie nie powstrzymała łez i rozpłakała się na dobre. 
Było już ciemno i zimno, nie musiała się przejmować, że ktoś zobaczy ją jak płacze, a jednak tak się stało.
Poczuła jak jakaś postać siada obok niej na ławce, podniosła głowę i zobaczyła mężczyznę na oko starszego od może o trzy lata, o cudownym uśmiechu i hipnotyzujących oczach. Nie przejmowała się, że na całej twarzy ma rozmazany tusz. Odwzajemniła uśmiech, a raczej próbowała, ale wyszedł grymas.
Mężczyzna podał jej chusteczki i rzekł:
- Nie warto płakać, on nie jest wart Twoich łez. - szepnął cicho.
Dziewczyna zaśmiała się i wzięła paczkę chusteczek lekko muskając przy tym rękę nieznajomego. Szybko doprowadziła się do porządku, wyrzuciła czarną od tuszu ściereczkę i oddała resztę paczki.
- Zatrzymaj, może komuś innemu się przyda - uśmiechnął się subtelnie - Jestem Ksawery - podał jej rękę - A płacząca piękność to?
- Marcelina - uścisnęła ją - Nie żadna piękność. 
- Oczywiście, że piękność - zaśmiała się -  To jak dalej będziesz płakać przez mężczyznę który nie jest Ciebie wart, czy..- zawahał się - Zaczniesz się uśmiechać?
Dopiero teraz spostrzegła się, iż dalej trzyma rękę nieznajomego. Delikatnie wysunęła ją, puszczając przy tym dłoń nieznajomego. Oparła się wygodnie o ławkę i opowiedziała mu w czym rzecz. Słuchał uważnie, cały czas obserwując nieznajomą piękność. Dziewczyna nie wiedzieć dlaczego opowiedziała mu wszystko. Przecież nie znała go, a czuła, że może mu zaufać. On nie przerywał jej, ani też nie popędzał z opowieścią. Słuchał tak zwyczajnie, bez żadnych komentarzy na temat tego, co robi.
- Życie płata czasem figle - zaśmiał się - Możesz zamieszkać na jakiś czas u mnie. - spoważniał.
- Słucham? - zrobiła duże oczy.
- Dobrze słyszałaś, mam duże mieszkanie w którym mieszkam sam i nie mam się do kogo odezwać, więc możesz się zatrzymać u mnie - uśmiechnął się - Nie przyjmuję odmowy.
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Przecież nie mogła się zgodzić od tak. Nie znała go w ogóle, ale zaryzykowała. Zamieszkali razem i zakochali się w sobie.
- Nie mówisz chyba poważnie. -  z zamyślenia wyrwał ją głos Ksawerego.
- Bardzo poważnie - odłożyła klucze na stoli obok - Jak nigdy wcześniej.
Odwróciła się i podeszła zabierając ze sobą bagaż. Otworzyła drzwi od mieszkania i powolnym krokiem przekroczyła próg. Czuła na sobie świdrujący wzrok mężczyzny. Nie zamierzała zmieniać decyzji.
- Jeszcze do mnie wrócisz. - oparł się o futrynę z tym swoim pewnym siebie  uśmieszkiem splatając ręce na klatce piersiowej.
- Nie sądzę, mam już dość tego. - zaszczyciła go ostatnim spojrzeniem i ruszyła dalej.
Schodząc po schodach zastanawiała się dlaczego nie wsiadła do windy. Byłaby już na dole budynku. Chodź po dłuższym zastanowieniu zrobiła dobrze, nie chciałaby stać i czekać na windę cały czas słuchając o tym jaki to wielki błąd popełnia odchodząc od Ksawerego. Zapewne mówiłby o tym jak wiele innych kobiet chciałoby być na jej  miejscu. Oczywiście teraz każda może próbować, ona nie czuję już do niego nic. 
Poczuła zimny wiatr oplatający jej delikatne ciało. Zdjęła z walizki płaszczyk i założyła go na siebie. Zatrzymała taksówkę i wsiadła do niej podając cel podróży. Zatrzymała się przed hotelem i poszła wynająć pokój na jedną noc. Było dosyć późno, więc chciała jak najszybciej znaleźć się w wygodnym łóżku i zapomnieć o dzisiejszym dniu choć na chwilę.
Uporała się z wszystkimi formalnościami, zabierając klucz do pokoju i bagaż usłyszała sympatycznym głos recepcjonisty, który życzył jej dobrej nocy. Miała nadzieję, że ta noc będzie dobra.
Pokój otworzyła bez żadnych przeszkód. Odstawiła bagaż na bok i zdjęła płaszcz. Była tak zmęczona wydarzeniami, że nawet nie miała siły, aby wziąć prysznic. Opadła na łóżko w ubrania, jedynie zdjęła buty i postawiła obok łóżka. Przykryła się kołdrą i zamknęła zmęczone powieki odpływając w krainę morfeusza. 

wtorek, 8 września 2015

Motocyklista XVI

Julka nawet nie chciała ze mną rozmawiać, ale gdy już myślałem, że da mi wszystko wyjaśnić to do jej pokoju wparował ten frajer. Książę za dychę kurwa się znalazł! Do tego na odjezdne dostał ode mnie w mordę, on też nie był mi dłużny. Wsiadłem na maszynę i od razu pojechałem szukać Amandy. Musi przyznać, że nie spałem z nią. Pewnie jest z chłopakami, jak to ona. Zrobię wszystko żeby Jula mi uwierzyła. Jestem tak wściekły na tą sukę! Za co ona się mści? Za to, że jej nie chcę? Czy za to , że kocham inną?
Dojechałem na miejsce. Widzę chłopaków i ją też. Zdjąłem kask i rzuciłem go. Zacisnąłem pięści, aż mi kostki pobielały. Szłem nie spuszczając z niej wzroku.
- Ty suko!- krzyknąłem - Po co to zrobiłaś?!
- O co Ci chodzi? - zapytała słodko.
Jeszcze udaję słodka idiotkę, która nie wiem o co chodzi! No nie mogę! Jeśli nie było by tu chłopaków to nie wiem co by się stało.
- Nie udawaj idiotki! - stanąłem naprzeciwko niej - Dobrze wiesz o co mi chodzi! Po chuj do mnie to napisałaś?! Dobrze wiesz, że z Tobą nie spałem! - uśmiechnęła się zwycięsko.
- Stary co jest?- zapytał Krzysiek.
- Nie chwaliła wam się?! - spojrzałem na nią mordującym wzrokiem.
- Nie, dobra chodź na piwo pogadamy. - poklepał mnie po ramieniu i ruszyliśmy.
Chciał żebym pojechał z nim autem, ale wolałem jechać ma moto. Pojechaliśmy do naszego ulubionego pabu. Odkąd pamiętam jeździmy tam.
Weszliśmy do środka i zajęliśmy stolik. Od razu zamówiłem piwo, a kumpel tylko sok. Nie zdziwiło mnie to , zawsze gdy był motocyklem lub samochodem nie pił. Dostaliśmy zamówienie, a ja od razu przywarłem do alkoholu. Musiałem trochę odreagować, pomogło, ale nie do końca.
- Dobra mów co jest. - zaczął.
- Julka nie chce ze mną mieć już nic wspólnego. - upiłem łyk piwa.
- Dlaczego? Przecież była u Ciebie przed wczoraj i było okey.
- Właśnie było - spojrzałem za okno - Wieczorem tego samego dnia dostałem wiadomość od Amandy - zacisnąłem pięść - Napisała, że jest ze mną w ciąży i , że spałem z nią - przyjaciel rozszerzył oczy - Julka przeczytała to i zabrała swoje rzeczy. Wróciła do domu.
- I nie próbowałeś jej tego wyjaśnić?
- Stary, próbowałem nie chciała ze mną rozmawiać. Kazała mi wyjść, a jak już myślałem, że jej wyjaśnię wszystko do wparował ten cały Przemek i wypieprzył mnie z domu.
- Kurwa, nawet nie wiem co mam Ci powiedzieć.
- Mówiłem jej, że ją kocham i zależy mi na niej, ale nie chciała słuchać. Cały czas płakała a ja nie mogłem jej nawet przytulić.
- Będzie dobrze. - pocieszał mnie.
Co chwilę zamawiałem kolejne piwo, Krzysiek odradzał mi, ale musiałem zatopić smutki w alkoholu.
Około godziny dwunastej byłem już nieźle wstawiony. Chciałem więcej, ale kumpel powiedział, że już wystarczy. Zapłacił rachunek i wyszliśmy z pomieszczenia.
- Co Ty robisz? - zapytał mnie.
- Jadę do niej, muszę z nią jeszcze raz porozmawiać. - wybełkotałem.
- Ledwo co chodzisz, a Ty jeszcze chcesz prowadzić? - zatrzymał mnie.
- A jak mam do niej jechać? Jutro na pewno nie pojadę! - krzyknąłem, aż zwróciłem czyjąś uwagę.
- Dobra chodź zawiozę Cię. - pokazał na auto.
Nie miałem już nic do gadania. Zabrał mi kluczyki od moto. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Cały czas siedziałem jak na szpilkach i popędzałem go, żeby się pośpieszył. Chyba robił to specjalnie i myślał, że zasnę zanim dojedziemy na miejsce.
Byliśmy już przed jej domem. Spojrzałem w stronę jej okna. Było ciemno, ale i tak chciałem z nią porozmawiać.
Stałem tam i dobijałem się do drzwi prosząc, żeby otworzyła i porozmawiała ze mną, ale nic. Zero! Krzysiek próbował mnie zabrać stamtąd, ale nie chciałem jechać. Jedyne na czym mi teraz zależało to rozmowa z moją kobietą. Waliłem w drzwi pięściami z całej siły jaką w sobie miałem. To na nic. Nie chcę mnie widzieć, albo po prostu śpi. Nie to nie możliwe przecież napierdalam w drzwi najmocniej jak tylko mogę. Może po prostu boi się, jest sama w domu.
Po długich namowach kumpla zgodziłem się wrócić do domu. Miał rację, to nic nie da. Na pewno nie chciałaby ze mną rozmawiać, gdy jestem pijany. Wychodząc z posesji zobaczyłem auto którym jeździ Przemek. Nigdy wcześniej go tu nie było o tej porze. Może je zostawił i wrócił do swojego domu.
W drodze powrotnej dużo myślałem nad tym jak mam przekonać Julkę do tego co mówię. Kurwa no! Przecież nie dotknąłbym Amandy, ale ona mi nie wierzy. To może być wina tego całego kierowcy. Widziałem jak na nią patrzy, od razu wiedziałem, że ona mu się podoba. Żeby tylko nie była z nim.


[Oczami Przemka]


Obudziłem się niedługo po tym jak poszliśmy spać. Słyszałem jakiś łomot na dole, byłem zdezorientowany. Wyskoczyłem z pokoju i skierowałem się do drzwi wyjściowych. Słyszałem głos Filipa. Był pijany, do tego cały czas naparzał w drzwi. Oby tylko nie obudził małej. Poszedłem do kuchni, aby zobaczyć czym przyjechał. Chyba nie jest takim idiotą, aby pakować się do auta, po tym jak wcześniej wlewał w siebie alko.
Usłyszałem kroki w stronę kuchni. No i wykrakałem, mała już nie spała. Wyjrzałem z pomieszczenia w którym się aktualnie znajdowałem, zobaczyłem drobną postać. Nie wiedziałem czy mam ją zawołać czy też nie. Jednego byłem pewien, na pewno nie może porozmawiać z nim. Najciszej jak potrafiłem podeszłem do niej od tyłu i delikatnie zakryłem usta dłonią, żeby nie krzyczała. Całe jej ciało napięło się. Gdy wiedziała, że to ja rozluźniła się, ale nie ruszyła z miejsca. Jakby bała się, iż ktoś może jej coś zrobić.
Obydwoje słuchaliśmy tego co krzyczał Filip. Czułem jak powstrzymywała się od płaczu, całe jej ciało dygotało. Po tym jak jakiś typ zabrał go stąd nie wytrzymała i zaczęła płakać.
Przytuliłem ją, chciałem żeby czuła, że jestem przy niej. Staliśmy tak dłuższą, postanowiłem zabrać ją na górę i położyć. Musiała odpocząć.
Szłem po schodach starając się, żeby jej nie obudzić. Nie wiem jakim cudem tak szybko zasnęła, chociaż może to i dobrze. Teraz w jej życiu sporo się dzieje. Pomogę jej zapomnieć o tym pajacu.
Gdy już położyłem ją na łóżko ruszyłem do wyjścia. Złapałem za klamkę i miałem naciśnąć, wtedy usłyszałem jej głos. Zapytała czy zostanę z nią. Zgodziłem  się. Położyłem się obok niej, a ona od razu się przytuliła. Byłem tak szczęśliwy, że nie potrafię ubrać tego w słowa. Objąłem ją swoimi ramionami i trzymałem w żelaznym uścisku, tak jakbym bał się, że ktoś mi ją zabierze, albo ucieknie i nie zobaczę jej więcej.
Podniosłem lekko głowę, żeby zobaczyć czy śpi. Szybko odpłynęła, przytuliłem ją jeszcze bardziej. Jej klatka piersiowa unosiła się w górę i w dół powoli. Zacząłem bawić się jej włosami. Czułem jak pięknie pachnął, mógłbym tak leżeć z nią całymi dniami. Kurwa, Przemek!
Coraz bardziej zastanawiałem się co tak na prawdę czuję do małej. I... czy ona czuję coś do mnie, poza przyjaźnią? Nie jestem pewien jej uczucia, ale swojego na 100%. Zakochałem się w niej, nie wiem jak i kiedy to się stało, ale stało się. Czegoś takiego nie czułem nawet do Anki.


Obudziłam się wcześnie rano. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest 5.30. Pewnie już nie zasnę, więc pójdę i pobiegam. Próbowałam wstać, ale coś mnie blokowało. Odwróciłam się i zobaczyłam śpiącego Przemka. Wyglądał uroczo, muszę wstać powoli żeby go nie obudzić. Zapewne po tej całej aferze w nocy późno zasnął.
Po wyczłapaniu się delikatnie z łóżka, podeszłam do szafy po strój do biegania. Założyłam na siebie szare spodnie, zwykłą białą koszulkę i wyszłam. Ruszyłam w stronę parku, chodź miałam daleko nie przeszkadzało mi to. Chciałam wszystko na spokojnie przemyśleć, a świeże powietrze dobrze mi zrobi.
Wróciłam do domu po około 2 godzinach. Popędziłam do pokoju po czyste rzeczy. Chłopak jeszcze spał, postanowiłam, że zrobię śniadanie. Pani Amelia dziś nie może przyjść, więc ja przyrządzę coś do jedzenia.
Prysznic wzięłam szybko. Chciałam się wyrobić ze śniadaniem. Mokre włosy osuszyłam ręcznikiem i rozczesałam. Związałam w kucyk, postanowiłam odpuścić sobie makijaż. Bo po co? Wyszłam z łazienki i skierowałam się na dół, będąc w salonie poczułam zapach naleśników i gofrów. Czyżby  gosposia jednak przyszła dzisiaj? Wbiegłam do kuchni i zobaczyłam tam nikogo innego jak Przemka. Stał odwrócony tyłem do wejścia, więc nie widział mnie.
- A myślałam, że to ja zrobię śniadanie. - powiedziałam z uśmiechem na ustach.
- Za długo bierzesz prysznic mała - puścił mi oczko - Siadaj i wcinaj.
Zrobiłam jak kazał. Zaczęłam konsumować, naleśniki były pyszne. Przemek dosiadł się do mnie i jedliśmy przyrządzone przez kucharza amatora śniadanie.
- Gdzie dziś znikłaś? - zapytał popijając sok.
- Byłam w parku, chciałam trochę pobiegać. - odsunęłam talerz - Było pyszne, dziękuje.
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się - Dziś będziesz chciała gdzieś jechać na miasto?
- Nie. Dlaczego pytasz?
- Bo.. - podrapał się po karku - Musze załatwić kilka spraw na mieście. A nie wiem czy nie będę Ci potrzebny.
- Spokojnie - spojrzałam na wyraz jego twarzy, był śmieszny - Dam sobie radę, poza tym kiedy ostatnio miałeś wolne i nie musiałeś wozić wszędzie rozpieszczonej małolaty?  - zaśmiałam się.
- No wiesz, ta małolata jest rozkapryszona i trzeba jej usługiwać. - dołączył się do mnie - Czyli nie masz nic przeciwko?
- Nie dam sobie radę.
- Okey to ja lecę na górę po swoje rzeczy. - i już go nie było.
Zaczęłam sprzątać po śniadaniu. Mimo tego, że przyjaciel robi pyszne śniadanie strasznie przy tym brudzi. Trochę zmywania czeka, no ale cóż przynajmniej mamy pełne brzuchy. Gdy skończyłam zmywanie do kuchni wparował chłopak. Usiadł  a ja podałam mu kawę, musiał nabrać energii na cały dzień. Dopił napój i ruszył do wyjścia, a ja za nim.
- Co dziś będzie rozkapryszone dziecko robiło? - uśmiechnął się.
- Chyba pójdę po Klary, dawno się z nią nie widziałam. A co? - oparłam się o ścianę.
- Tak pytam. Podrzucić Cię do niej? - zapytał.
- Nie dzięki, dam radę.
- Okey to pa. - pocałował mnie w policzek i wyszedł.
Chyba zapomniał o tym co się wydarzyło wczoraj. Pewnie stwierdził, że to był błąd i zapomniał o tym. Ja też powinnam. Przecież nie będziemy razem, bo jak ? Przemek jest dla mnie jak brat i nic poza tym.

czwartek, 3 września 2015

Motocyklista XV

W drodze do kina dużo rozmawialiśmy, żartowaliśmy i słuchaliśmy muzyki. Nawet zapomniałam o tym co się dziś stało. Byłam wdzięczna Przemkowi za to co dla mnie zrobił. Przecież nie musiał po mnie wtedy przyjeżdżać, gdy tak na niego naskoczyłam, ale zrobił to. Dziś też poradził sobie z Filipem, to na prawdę świetny kumpel.
Zaparkowaliśmy przed budynkiem i ruszyliśmy do środka. O dziwo był weekend, a osób było raczej nie za dużo. Ruszyliśmy najpierw po picie i popcorn, a następnie staliśmy w kolejce po bilety. 
Kolejka była długa, więc rozglądałam się wokoło. Dostrzegłam grupę chłopaków, oraz znajome głosy. Przyjrzałam się uważnie i już wiedziałam kto tam jest. To byli koledzy Filipa, czyli on też tu jest. Stałam jak osłupiała, nie widziałam co mam zrobić. Nie chciałam widzieć znowu Filipa. Jeszcze chciałby ze mną porozmawiać, a Przemek nie pozwoliłby na to i wynikła by  z tego bójka.
Odwróciłam głowę, żeby mnie nie zauważyli. W tym momencie spotkałam wzrok Przemka, wiedział, że coś jest na rzeczy.
- Jula, wszystko okey? - zapytał patrząc na mnie.
- Nie.- rzuciłam krótko.
- Co się dzieje? - położył dłoń na moim ramieniu.
- Możemy wracać do domu? Proszę. - przytaknął.
Z budynku wystrzeliłam jak z procy, chyba nawet rozbawiłam tym Przemka. Nie odwracałam się tylko szybkim krokiem kierowałam w stronę auta. Chwilę po mnie koło niego był przyjaciel, wsiedliśmy i ruszyliśmy z tamtą. Chłopak o nic nie pytał, po prostu się zgodził żebyśmy wrócili do domu.
Weszliśmy do domu i skierowaliśmy się do salonu. Położyłam się na kanapie i zamknęłam oczy, czułam na sobie wzrok przyjaciela. Wolałam jednak nie otwierać moich patrzałek. Zastanawiałam się czy Filipek jest tam ze swoją nową dziewczyną. Byłam na niego wściekła za to co zrobił. A z drugiej strony bardzo go kocham. I co ja mam zrobić? Poczułam pod powiekami zbierające się łzy, musiałam się ich pozbyć.
- Przeprasza, że zepsułam wyjście. - powiedziałam nie patrząc na niego.
- Mała no co ty, niczego nie popsułaś. - spojrzałam na niego - Nawet śmiesznie to wyglądało jak wybiegłaś  stamtąd. - zarechotał.
- No..może trochę - dołączyłam do niego - Zobaczyłam tam kolegów Filipa i bałam się, że on też tam jest, dlatego chciałam wrócić.
- Rozumiem - uśmiechnęłam się - To będę się już zbierał.
- Nie zostań - podniosłam się do pół siadu - Chyba, że masz coś ważnego do zrobienia.
- Nie, nie mam. - uniósł kąciki ust do góry.
- To co powiesz na film? - uśmiechnął się cwaniacko - To ja zrobię coś do jedzenia, a Ty wybierz coś fajnego.
- Tak jest szefowo. - próbował udawać poważnego, ale mu nie wyszło.
Poszłam do kuchni i zaczęłam przyrządzać popcorn. Był gotowy po 5 minutach. Wyjęłam go i przesypałam do miski którą ustawiłam na tacy, a następnie nalałam soku do szklanek. Wzięłam prowiant i wróciłam do salonu.
- I jak? Masz już coś? - zapytałam stawiając przekąski.
- Tak, mam - uśmiechnął się - Wątpiłaś, że mi się nie uda?
- Ja? Skądże. Oglądamy?- wskazałam na telewizor.
Film który wybrał Przemek nie przypadł mi do gustu. Był to horror. Wybrał najgorszy gatunek jaki jest, boję się oglądać takie filmy.
Chłopak widząc, że się boję i piszczę ze strachu roześmiał się. Spojrzałam na niego, próbował ukryć rozbawienie, ale mu nie wyszło za co oberwał ciosem w ramię. Spojrzał na mnie rozszerzanymi oczyma, próbował przybrać groźną minę, mnie rozbawiło. Nawet nie wiem kiedy zaczął mnie łaskotać, śmiałam się jak opętana. Prosiłam aby przestał, jednak on uznał, że kara musi być.
Gdy w końcu przestał mnie łaskotać i dał złapać oddech, minęła już spora część filmu, więc go wypaczyliśmy.
- Przemek? - spojrzałam na niego.
- Co tam mała? - uśmiechnął się.
- Opowiesz mi coś o sobie? - zmrużył oczy - To znaczy czy opowiesz coś o swojej byłej i o tym jak się poznaliście?
- Dlaczego chcesz to wiedzieć? - przechylił głowę lekko w prawą stronę.
- Nie wiem, tak jakoś - przyjrzałam się jego twarzy - Oczywiście nie musisz mi mówić nic, zrozumiem.
- To nie jest tajemnica, ale jest jeden warunek - spojrzałam na niego ze zdziwieniem - Ty - wskazał na mnie palcem - Też coś opowiesz.
- Zgoda.
- Z Anką poznaliśmy się na imprezie mojego kumpla. Tańczyliśmy, rozmawialiśmy jak to przystało na cywilizowanych ludzi. Nie dobierałem się do niej, czy coś w tym stylu - pokiwałam głową - Jakoś przypadliśmy sobie do gustu, zaczęliśmy się spotykać sam na sam, ogólnie lubiliśmy przebywać w swoim towarzystwie - wciągnął głośno powietrze - Po kilku miesiącach zostaliśmy oficjalnie parą, miałem ją przy sobie i myślałem, że nic mi więcej nie potrzeba.
- Jeżeli nie chce to nie musisz już mówić. - przerwałam mu.
- Układało nam się na prawdę zajebiście - złapałam go za dłoń, aby dodać otuchy - No i któregoś dnia wybraliśmy się ze znajomymi do clubu. Całą grupą się fajnie bawiliśmy, Anka za dużo wypiła, więc powiedziała, że musi do toalety. Długo nie wracała myślałem, że coś się stało. Poszłem tam, nawet nie bałem się, że to damska toaleta i nie można tam wchodzić - ścisnął moją dłoń mocniej - Otworzyłem drzwi, ale nie było tam nikogo. Usłyszałem jakiej jęki z kabiny, wiedziałem, że ktoś się dobrze bawi - przeniósł swój wzrok na mnie - Chciałem wyjść, ale coś mi mówiło żeby sprawdził kto tam jest. I się dowiedziałem. Stała tam bez żadnych ubrań, spojrzałem na tego kolesia. To był mój były przyjaciel, mu też się spodobała ona jednak wybrała mnie. Wychodził stamtąd z uśmiechem zwycięzcy, chciałem go uderzyć, ale pomyślałem nie warto - zatrzymał się na chwilę - Przeniosłem wzrok na nią, chciała mi to wyjaśnić, ale powiedziałem, że to koniec i wyszedłem. - zrobiło mi się go żal, więc mocno go przytuliłam.
- Dlaczego opowiadałeś to mimo, że było Ci trudno? - odsunęłam się.
- Nie wiem, chyba chciałem o tym komuś powiedzieć.
- Próbowała się z Tobą kontaktować? - wzięłam łyk soku.
- Tak, ale dla mnie już nie istniała.
- Dzielny jesteś. - szepnęłam mu do ucha.
Spojrzałam mu w oczy, uśmiechnął się. Przybliżył swoją twarz to mojej, poczułam jego oddech na swoich ustach. Dopiero teraz zorientowałam się jak blisko siebie znajdują się nasze twarze. Nawet nie chciałam się od niego odsuwać. Uśmiechnął się lekko i od razu poczułam jego usta na swoich. Był to delikatny pocałunek, który przerodził się w odważniejszy, gdy tylko oddała pocałunek. Jedną ręką złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Siedziałam teraz na jego kolanach, dalej go całując. Drugą dłoń wplątał w moje włosy. Zrobiłam to samo, jego blond włosy były przyjemne w dotyku, a jego usta słodkie a zarazem słone. Całował mnie delikatnie a zarazem stanowczo.
Oderwaliśmy się od siebie, oparłam swoje czoło o jego. Obydwoje próbowaliśmy uspokoić swoje oddechy. Otworzyłam oczy i od razu napotkałam jego wzrok. W jego oczach były iskierki radości, często je widywałam, ale teraz to aż mu buzowały.
- Pójdę już spać. - powiedziałam.
Od razu skarciłam się w myślach. Pójdę już spać - nic innego nie mogłaś wymyślić? Kretynka! Spojrzałam na niego, chciałam coś wyczytać z wyrazu jego twarzy, ale nic. Zero! Ta jego cholerna mina.
- Rozumiem - zeszłam mu z kolna i usiadłam obok, wyczułam smutek w jego głosie - Ja też będę już się zbierał, zasiedziałem się. - wstał z kanapy.
- Zaczekaj - podeszłam do niego - Sroko jest już późno to po co masz wracać w nocy do domu? Jest tu dużo miejsca, możesz zostać.
- Nie chcę robić Ci kłopotu. - powiedział i podrapał się po karku.
- Przemek, to żaden kłopot. Serio - uśmiechnął się - Po za tym i tak musisz zostać - zdziwił się - Włączyłeś ten film, a ja jestem sama w domu. I co teraz?
- Nic. - zaśmiał się.
- A jednak coś - uniosłam kąciki ust w górę - Chodź pokażę Ci pokój.
Szliśmy na górę w ciszy, żadne z nas nic nie mówiło. Chyba do nas obojgu jeszcze nie dotarło to co się stało parę minut wcześniej. Szliśmy korytarzem, czułam na sobie wzrok Przemka, ale to o niczym nie świadczy. Przecież musiał iść za mną, żeby wiedzieć gdzie ma spać.
Zatrzymaliśmy się przed drzwiami do jego pokoju. Mój pokój znajdował się nieopodal, więc był blisko. Wiedział gdzie jest łazienka, przecież tu pracuję. Dałam mu rzeczy mojego taty żeby mógł się przebrać w coś luźniejszego. Powiedzieliśmy sobie dobranoc i rozeszliśmy się.

Po skończonej kąpieli wróciłam do pokoju i wskoczyłam  do łóżka. Leżałam patrząc się w sufit. Usłyszałam kroki kierujące się w stronę łazienki. Zapewne chłopak poszedł wziąć prysznic. Nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam nad tym co się stało. Przecież całowałam się z moim kolegą, a raczej kierowcą. Mógł pomyśleć, że zrobiłam to specjalnie. Opowiedział mi o swojej byłej. Tylko co będzie jutro? Czy będzie się zachowywał jak gdyby nigdy nic? Czy też nie? Może nie powinnam martwić się na zapas, zobaczę jutro. Żeby tego było mało to jeszcze zdradziłam Filipa z Przemkiem.
Mała! To on zdradził Ciebie, a nie Ty jego! Nie możesz się obwiniać! - krzyczała moja podświadomość. Racja to jego wina. Odgoniłam od siebie wszystkie myśli i leżałam wsłuchując się w spadające krople wody. Czyżby padał deszcz? Nie, to pewnie Przemo jeszcze bierze prysznic. Czyścioch  z niego - uśmiechnęłam się pod nosem, a moje powieki zaczęły robić się coraz cięższe.

Usłyszałam jakiś hałas. Pewnie mi się tylko wydawało. Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. Byłam 2 w nocy, postanowiłam wrócić do wcześniejszego stanu. Zamknęłam oczy i usłyszałam znowu to samo. Podniosłam się do pół siadu i wsłuchiwałam. Gdy już miałam zamiar znowu się położyć usłyszałam głośniejsze walnięcie. Musiałam sprawdzić co się dzieje.
Jak najciszej potrafiłam zeszłam na dół. Nie chciałam obudzić Przemka, zapewne spał. Chodź trochę się dziwię, że ten hałas go nie obudził. Skierowałam się do salonu i rozglądałam. Wszystko wyglądało tak samo. Gdy chciałam wejść do kuchni słyszałam jakiś szmer za drzwiami. Wystraszyłam się, ale podeszłam bliżej. Próbowałam wyłapać głos, aby dowiedzieć się kto to.
Poczułam jak ktoś jedną ręką zakrywa mi usta, abym nie krzyczałam a drugą objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Chciałam zacząć krzyczeć, ale nie mogłam. Strach sparaliżował moje ciało. Poczułam jedynie jak ktoś nachyla się nad moim uchem i szepcze :
- Cii - uspokajał mnie - To tylko ja, nie bój się mała.  - wiedziałam, że to Przemek.
Pokiwałam głową na znak, że jest już dobrze. Chciałam się zapytać co jest grane, ale usłyszałam jak ktoś mnie woła.
- Julka proszę otwórz - znałam ten głos, ale nie wiedziałam do kogo należy - Kochanie proszę! Porozmawiaj ze mną! - to był pijany Filip - Kocham Cię! Nie spałem z nią! - krzyczał zza drzwi i w nie uderzał pięściami - Julka! Kocham Cie! Porozmawiaj ze mną!
- Stary - przestał - Ona pewnie śpi - to był głos Krzyśka - Chodź wracamy, porozmawiasz z nią jutro.
- Ale ja muszę ją przekonać, że nie spałem z tamtą suką. - powiedział nieco ciszej.
- Wiem, że z nią nie spałeś - pocieszał go - Ale trochę wypiłeś i jeżeli ona Cię takiego zobaczy nie będzie chciała z Tobą rozmawiać. - usłyszałam nieco ciszej.
Już chyba odeszli, bo ich głosy stawały się coraz to cichsze. Od razu  z moich oczu popłynęły łzy, nie mogłam ich opanować. Czy on musiał to robić? Musiał się upić? To przeze mnie, jeżeli on teraz będzie tak robił cały czas? Nie wytrzymam tego.
Odwróciłam się w stronę Przemka. Ten bez żadnym pytam przytulił mnie, przez co wybuchłam większym płaczem. Dlaczego po prostu nie pozwoli mi zapomnieć i sam nie zapomni?
Poczułam jak Przemek bierze mnie na ręce i idzie ze mną po schodach. Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej. Nie dlatego, że bałam się spać, ale potrzebowałam tego. Potrzebowałam się do kogoś przytulić.
Weszliśmy do mojego pokoju i skierowaliśmy w stronę łóżka. Delikatnie jak tylko potrafił położyłam mnie na nim. Wziął koc i przykrył mnie nim. Musnął swoimi ustami moje czoło i wstał z legowiska, skierował się do drzwi. Nie chciałam być teraz sama, chyba bałam się, że Filip znowu wróci.
- Przemek - spojrzał na mnie - Zostaniesz ze mną? - usiadłam - Nie chcę być sama. Proszę
Nic nie odpowiedział tylko położył się obok. Nie myślałam nad tym co robię, po prostu przytuliłam się do niego. Objął mnie swoimi ramionami i przysunął bliżej siebie. Tak ślicznie pachniał.
Dzięki niemu wiedziałam, że mogę czuć się bezpiecznie. Moje powieki stawały się coraz cięższe. Zamknęłam oczy i usłyszałam ciche "Kocham Cię", pewnie się przesłyszałam.